Muzyka

Szczeciński zespół Namy coraz śmielej poczyna sobie na polskiej niezależnej scenie muzycznej. Pod koniec września 2013 r. w lokalnym klubie Rocker odbył się popis możliwości kwartetu, będących efektem ich nieustannej pracy nad swoim repertuarem. Jako support zagrała tego wieczoru formacja Not Infected z Goleniowa, dla której pierwotnie miał być to ostatni koncert tuż przed zawieszeniem działalności.

Przed Wami kolejna recenzja płyty, która swoją premierę miała w wakacje ubiegłego roku. Dawny No Future, a obecnie Offensywa, odważnie brnie do przodu na scenie muzycznej. I dobrze! Chociaż chłopaki odeszli nieco od swoich korzeni (o ile mogę tak to nazwać), to jednak trzeba przyznać, że w ich twórczości dostrzegalny jest progres. No Future wielokrotnie gościł na łamach River’s Edge. Każda relacja z koncertu już teraz jest historyczna. Pewne nagrania sprzed kilku lat być może już nigdy nie zabrzmią tak, jak kiedyś. Inne z kolei pójdą w zapomnienie. Jaką twórczość prezentuje zatem Offensywa?

Chociaż od premiery albumu Zetoriusa o tytule „Totalizetor” minęło kilka miesięcy, dopiero teraz przedstawiam recenzję tegoż wydawnictwa. Dlaczego tak późno? Z prostego powodu – takiego dzieła nie można (a nawet nie da się) recenzować po jednym albo kilku przesłuchaniach. Wizjonerska twórczość Jacka Langa wymaga odpowiedniego wczucia się w klimat, co gwarantuje artystyczne przeżycia wewnętrzne. Dwujęzyczny album może spodobać się od razu, albo po dłuższym czasie. Nie warto wypatrywać w nim na siłę odniesień do One Million Bulgarians, aczkolwiek chwilami są one dostrzegalne. Na płycie znajduje się kilka perełek i nawet momentami rapowane podejście do tematu wcale nie zniechęca. Wręcz przeciwnie…

W miniony weekend w warszawskim Klubie Jerozolima odbyła się impreza pod znakiem potężnej dawki hardcore’owego grania. Gwiazdą wieczoru był legendarny producent Chosen Few, od początku związany z labelem Mokum Records, a wcześniej także uczestnik sceny komputerowej Commodore 64. Swoje pierwsze numery tworzył na Amidze. Z ponad dwudziestoletnim stażem na scenie muzycznej, w dalszym ciągu odnajduje się w tym, co kocha najbardziej – muzyce hardcore. Podczas wielogodzinnej imprezy oprócz niego wystąpił szereg DJ-ów z Polski oraz jeden z Niemiec. Zabawa była udana, a w Klubie Jerozolima pojawiło się kilkaset osób.

„We Will Sea” to debiutancki krążek trójmiejskiej formacji The Shipyard. Na jej czele stoi Piotr Pawłowski – basista formacji Made in Poland. To właśnie dzięki niemu nowy projekt muzyczny porusza się w klimatach zimno-nowofalowych. W skład zespołu wchodzą ponadto: Filip Gałązka, Nela Gzowska, Rafał Jurewicz oraz Michał Miegoń. „We Will Sea” ukazał się na rynku w ostatni dzień sierpnia 2012 r. Przed Wami recenzja tego wydawnictwa.

Niespełna miesiąc temu ukazała się najnowsza EP-ka młodego i utalentowanego muzyka o pseudonimie Chippy. Tym razem autor zabiera nas w krainę marzeń i… proponuje jazdę na łyżwach. Warto zapoznać się z materiałem, ponieważ różni się on od poprzednich dokonań artysty. A już niebawem na łamach River’s Edge kolejne recenzje i konkurs! Tak więc śledźcie pilnie nowe wpisy na stronie głównej. Będzie się działo!

Świątecznym prezentem od River’s Edge jest oczywiście relacja, ale nie byle jaka! W wakacje odbył się w ramach dziesiątej edycji Sunrise Festival wielki koncert gwiazd lat 80 o nazwie Disco Fever. Wystąpili wówczas: The Rubettes, Ryan Paris, Limahl, Fred Ventura, Sabrina, Ken Laszlo, Savage oraz Sandra. Materiał nie ukazał się od razu właśnie ze względu na dużą liczbę artystów, a co za tym idzie, tonę zdjęć do przejrzenia i filmików do wrzucenia. W końcu jednak relacja powstała. Może nie jest zbyt wylewna, ale konkretna i rzetelna. Zapraszam więc do lektury, a wszystkim czytelnikom River’s Edge życzę Wesołych Świąt!

Kilka dni temu szczeciński klub Liquid Hall gościł dwie lokalne kapele: Namy i Listopad. Pierwsza wystąpiła w roli supportu drugiej, świętującej pięciolecie swojego istnienia. Podczas tego wydarzenia miała miejsce premiera debiutanckiej EP’ki Namy (limitowany nakład tylko 150 sztuk!) pod patronatem River’s Edge! Zapraszam do obejrzenia relacji z koncertu, a także na kolejny koncert Namy, który odbędzie się już w najbliższą sobotę we Free Blues Club w Szczecinie (support przed Chemią)!

Za oknami burza śnieżna, a na Waszych monitorach od dziś gości najnowsza relacja mojego autorstwa z koncertu andrzejkowego lat 80. Wydarzenie odbyło się całkiem niedawno w gdańskiej Ergo Arenie. Wystąpili wówczas: Papa D., Sheyla Bonnick’s Money M., Sandra oraz Samantha Fox. Dla Sandry (goszczącej notabene już czwarty raz w tym roku w Polsce) początek koncertu był bardzo nieudany… A z kolei Samantha Fox pokazała swoją niesłabnącą formę i fenomenalne popisy wokalne. W relacji zawarłem także skróty niemalże całych występów poszczególnych gwiazd. Fragmenty nagrań połączone w całość umożliwiają w ciągu kilkunastu minut poczuć klimat całego koncertu danej gwiazdy.

Kontynuując tematykę recenzji płyt na River’s Edge, tym razem prezentuję swoje własne przemyślenia na temat dziesiątego studyjnego albumu Sandry, jednej z moich idolek z czasów młodości. Tym razem treść opisu nie ocieka lukrem i innymi słodkościami, jakby można było się tego spodziewać. „Stay In Touch”, bo o nim mowa, to 11 synth-popowych, prostych w odbiorze kompozycji. Chociaż artystka bardzo mocno zaakcentowała powrót do brzmienia lat 80, wcale nie oznacza, że osiągnęła w tej dziedzinie pożądany rezultat…

Za oknem smutna, listopadowa aura. W branży muzycznej ten miesiąc należy jednak do niezwykle słonecznych. Praktycznie co chwilę doświadczamy kolejnej premiery nowego albumu muzycznego. Jednym z nich jest pierwsza studyjna płyta legendarnej punkowej formacji TZN Xenna! Gorąco zachęcam do zapoznania się z treścią recenzji, a w szczególności do zakupu tego wyjątkowego wydawnictwa. Chociaż dominuje w nim mocna dawka punkowego grania na wysokim poziomie, to jednak wśród trzynastu kompozycji znalazła się prawdziwa perełka…

Z nieukrywaną przyjemnością prezentuję kolejny wywiad, tym razem z młodym, obiecującym szczecińskim zespołem rockowym. Namy, bo o nich mowa, to czwórka muzyków, która swoją twórczość opiera głównie o przyjemne dla ucha, ale jednocześnie mocne, gitarowe brzmienie, wzbogacone o kobiecy wokal. To nowa jakość na polskiej scenie muzycznej, której warto poświęcić większą uwagę. Dokładnie za 2 tygodnie podczas koncertu we Free Blues Club odbędzie się premiera debiutanckiej EP-ki. River’s Edge jako pierwsze niezależne medium prezentuje jej okładkę! Zapraszam do lektury wywiadu z członkami zespołu.