środa , 30 październik 2024

Offensywa – Jest Jak Jest (2012) [recenzja]

Kiedy pod koniec 2011 roku szczeciński punkrockowy zespół No Future świętował pięciolecie swojego istnienia, nikt z pewnością nie przypuszczał, że tuż po jubileuszowym koncercie ekipa braci Borkowskich zniknie z muzycznej mapy naszego kraju. Tak też się stało, ale nie do końca. No Future przeszło do historii i powstała… Offensywa. Jak na nową nazwę przystało, kapela po tym absolutnie nienagłośnionym medialnie wydarzeniu ofensywnie przystąpiła do realizacji wcześniejszych zamierzeń wydawniczych. Zaledwie kilka miesięcy później (dokładniej 12 sierpnia 2012 r. podczas 18. Przystanku Woodstock) miała miejsce premiera debiutanckiej płyty „Jest jak jest”, wydanej nakładem Lou & Rocked Boys.

Trudno w tej chwili oceniać, czy przeobrażenie z No Future na Offensywa było zabiegiem słusznym (chyba tak, patrząc na pozytywne komentarze w sieci i rosnącą liczbę fanów na popularnym portalu społecznościowym), ale trzeba przyznać, że stosunkowo rzadko mamy do czynienia z sytuacją, by w zasadzie nieznana formacja (w tym przypadku tylko z nazwy – na własne życzenie) tak szybko wydawała pierwszy w swojej karierze długogrający krążek. Złożyło się na niego 13 kompozycji (w tym outro), w większości premierowych. Offensywa postanowiła część numerów stworzonych pod szyldem No Future pozostawić w szufladzie (i na EP-ce, wydanej w dwóch wersjach w 2009 i 2011 roku), dlatego też na „Jest jak jest” zabrakło chociażby takich numerów, jak „Dzieci”, „Sam na sam”, „Oko za oko” „Sorry” i „Moja ojczyzna”.

Okładka płyty Offensywa – Jest Jak Jest (2012).

 

Zanim jednak zagłębimy się w tracklistę albumu, warto wspomnieć kilka słów o fizycznej stronie tegoż wydawnictwa. Krążek rozpowszechniany jest w kartonowym pudełku (tzw. digipacku) bez jakiejkolwiek dodatkowej książeczki. Moim zdaniem to błąd, albowiem jak to stwierdził pewien muzyk, w tym przypadku nie warto oszczędzać kilkadziesiąt groszy na sztuce i pozbawiać odbiorców chociażby możliwości poczytania wydrukowanych tekstów piosenek. Okładka płyty zdominowana jest przez czerń i żółć. Sporej wielkości kleks, zasłaniający jakiś napis, to motyw przewodni projektu graficznego.

Po otwarciu albumu z lewej strony znajduje się niezbyt duże zdjęcie zespołu. Można także poznać skład ofensywnych muzyków (obok braci Przemka i Krzyśka Borkowskich i perkusisty Przemka Meyera, w ekipie znajduje się obecnie młody gitarzysta Michał Wojcieszuk) i przyswoić podstawowe informacje o wydawnictwie. Tonacja wewnętrznej strony okładki jest zbyt ciemna i nie wszystkie napisy są czytelne przy słabym oświetleniu. Co ciekawe, materiał nagrano niedaleko Płocka, a za produkcję i miks odpowiadał sam Konrad Wojda, gitarzysta Farben Lehre.

Z pewnością twórczość właśnie tego zespołu wpłynęła na to, co prezentują na scenie chłopaki z Offensywy (ale nie tylko, bo na liście inspirujących kapel znalazły się m.in. Green Day, The Clash i Sex Pistols). Muzycznie ekipa braci Borkowskich oscyluje w dosyć łatwo przyswajalnym punk rocku, dedykowanym raczej młodszej generacji odbiorców tego rodzaju muzyki, aniżeli starym wyjadaczom pamiętającym czasy pierwszych festiwalów w Jarocinie. Chociaż poszczególne piosenki ułożone są na albumie w sposób przemyślany i stanowią pewną logiczną konstrukcję (nie ma monotonii, ciągle coś się dzieje), to jednak całość nie jest czymś miażdżącym. A szkoda, bo potencjał w chłopakach brzmi niesamowity, co udowodnili już nie raz podczas koncertów.

Sporo melodyjnego grania i mało szalonych zrywów – tak w skrócie można określić debiutancki krążek Offensywy. O niektórych kawałkach trudno jest powiedzieć coś konkretnego, ale jedno jest pewne – całość nie jest zagrana na tzw. „jedno kopyto”. Otwierający album tytułowy numer pamięta jeszcze czasy późniejszego No Future i sam w sobie doczekał się finalnie nieco innej aranżacji. Druga w kolejności „Zakazana piosenka” w przeciwieństwie do identycznie zatytułowanego utworu umieszczonego na recenzowanym przeze mnie niedawno albumie Zetoriusa – Totalizetor, niewiele ma wspólnego z czymś, co powinno być zakazane. Pozytywne przesłanie warstwy lirycznej opowiada o tym, ze muzyka punk rockowa powinna łączyć, a nie dzielić. W utworze „Kolejny raz” na uwagę zasługuje ciekawa solówka, a w „Każdego dnia” nieco cięższe oblicze zespołu. Chłopaki nagrali również kawałek mówiący o sobie i o podejściu do życia. „Kredo” to niezbyt skomplikowany, ale za to szybki numer zasługujący na uwagę. W przypadku „Będzie co ma być” istotnym elementem kompozycji jest ponownie solówka Krzyśka i stojąca w opozycji monotonna praca perkusji Przemka.

Obeznani dobrze z twórczością No Future pewnie będą zaskoczeni obecnością utworu „7:04” na albumie. To dawna „Warszawka” z całkowicie zmienionym tekstem, opowiadającym o miłosnym zauroczeniu lidera pod wpływem alkoholu. Kolejną kompozycją „po przejściach” jest „Hamofobia”. 4 lata wcześniej funkcjonowała w innej wersji jako „Jeden” i po kolejnych przemianach i eksperymentalnych aranżacjach zdecydowanie straciła ostre, punkowe brzmienie (wielka szkoda!). Ostateczna odsłona tego numeru jest zbyt lekka i niestety rozczarowująca.

„Jest Jak Jest” Offensywy od środka.

 

Ciekawiej zaczyna się (dopiero?) od dziewiątej kompozycji. Punkowy tryptyk otwiera świetny numer „Prawda”, będący notabene najszybszym na albumie. Aż chciałoby się prosić, by takich kompozycji znalazło się tutaj o wiele więcej. Szczególną uwagę zwraca świetne przejście w drugiej części numeru, no i ta moc!

Kim oni są” z kolei charakteryzuje się ciekawym intrem, energią, zaskakującym motywem gitarowym i stosunkowo monotonnym refrenem (powtarzane trzykrotnie stwierdzenie „Kim oni są? Oni są nikim”). Kontynuację mocnych numerów stanowi „Tchórz”, nadający się idealnie do pogowania podczas koncertów. Eksperymentalne popisy gitarowe w końcowej części stanowią ciekawe uzupełnienie piosenki motywującej do walki. Wymienione przed chwilą trzy numery nazwałem tryptykiem, albowiem łączy je swoista punkowość, konsekwencja w brzmieniu i coś, co je wyróżnia spośród pozostałych na albumie.

Płytę zamykają „Sprzedane marzenia”. Spokojniejsza i melodyjna kompozycja z pomieszanym rytmem perkusji bardzo ciekawie prezentuje się na tle całej tracklisty. Ekipa braci Borkowskich ostatecznie żegna się ze słuchaczami krótkim outrem, będącym akustyczną wersją tytułowego numeru.

 

Tracklista albumu Offensywa – Jest Jak Jest:

01. Jest Jak Jest
02. Zakazana Piosenka
03. Kolejny Raz
04. Każdego Dnia
05. Kredo
06. Będzie Co Ma Być
07. 7:04
08. Hamofobia
09. Prawda
10. Kim Oni Są
11. Tchórz
12. Sprzedane Marzenia
13. Outro

Niespełna 40-minutowy zastrzyk melodyjnego, stosunkowo prostego i niezbyt wymagającego grania paradoksalnie nie wywołuje we mnie chęci do wciśnięcia przycisku „Repeat” na odtwarzaczu CD. Po album sięgam niezbyt często, ponieważ brakuje mi na nim kilku numerów z czasów No Future. Niemniej w twórczości Offensywy dostrzegalny jest progres, systematyczna praca nad warsztatem i minimalna próba eksperymentowania z brzmieniem. Prostotą uderza również warstwa liryczna dzieła Przemka Borkowskiego, chwilami naiwna, ale równie adekwatna do otaczającej nas rzeczywistości. Oczywiście życzę chłopakom sukcesów i dalszej chęci do pracy. Mam nadzieję, że po nowy krążek, który nagracie, będę sięgał z taką samą chęcią, jak po nagrania z koncertów. 🙂

V-12/Tropyx
Szczecin, 1.03.2013 r.


Jest Jak Jest” do odsłuchania na oficjalnym kanale Offensywy na Youtube: Playlista „Jest Jak Jest”.
Offensywa na Facebooku: http://www.facebook.com/OFFENSYWAPL.