Koncert gwiazd muzyki dyskotekowej: Papa D., Sheyla Bonnick’s Boney M., Sandra oraz Samantha Fox.
Plejada gwiazd lat 80 zaszczyciła swoją obecnością 24 listopada 2012 r. Ergo Arenę (a dzień wcześniej także i poznańską Arenę) w ramach muzycznych obchodów Andrzejek, zorganizowanych przez Stowarzyszenie Muzyczne Forza. Obok polskiego zespołu Papa D., dla tysięcy osób zaśpiewali i zagrali także: Sheyla Bonnick’s Boney M., Sandra oraz Samantha Fox. Wydarzenie zapisało się w pamięci uczestników dzięki wspólnej zabawie przy niekończącej się liczbie szlagierów dyskotekowych, ale także i przez niespodziewane zwroty wydarzeń, których nikt z obecnych nie mógł przewidzieć.
O popularności koncertu świadczyły ogromne kolejki, jakie utworzyły się przed wejściem do Ergo Areny. Informacji dla zdezorientowanych udzielała ekipa osób ubrana w kamizelki. Wśród stojącego sznura oczekujących na wejście dojrzałem wnet Adama, Jarka i Ivo. Ostatni z wymienionych na koncert Samanthy specjalnie przybył z Włoch. Przez kolejne pół godziny próbowaliśmy dostać się do wnętrza hali. Bywały i takie osoby, które wkręcały się w kolejkę na tzw. „krzywy ryj”. Panie przy weryfikacji osób z darmowymi wejściówkami i akredytacjami dwoiły się i troiły, by wykonywać dzielnie swoje zadanie. Zaskakujące było podejście organizatorów, nakazujące fotoreporterom wchodzenia przez to samo wejście, co pozostałym uczestnikom wydarzenia.
Wewnątrz Ergo Areny znajdowało się już wówczas kilka tysięcy osób. Kolejną niemiłą niespodzianką była płatna szatnia, oblegana tłumnie z dosłownie wszystkich stron. Tuż po wejściu za kulisy spotkałem się ze znaną mi już ekipą w składzie: Simon, Netmaniak, Gabi, Artur, Tomasz i Ania. Otrzymałem wówczas bardzo interesujące wiadomości dotyczące początkowej niechęci ochroniarzy względem przebywania fotoreporterów w tym miejscu, jak i wykonywania sobie pamiątkowych fotek z Pawłem Stasiakiem. Na szczęście napięta sytuacja została unormowana, a mnie przyszło się cieszyć z tego, że nie dane mi było w niej uczestniczyć.
Pierwszą gwiazdą koncertu andrzejkowego była legendarna formacja Papa D., która wystąpiła w składzie: Paweł Stasiak (wokal), Waldemar Kuleczka (bas, wokal), Jacek Szewczyk (gitara, wokal), Filip Siejka (klawisze) oraz Dariusz Piskorz (perkusja). Niespełna godzinny show obfitował w plejadę przebojów zespołu z lat 80: od „Pocztówki z wakacji” poprzez „Panoramę Tatr”, „O-la-la”, „Nasz Disneyland” aż po „Kamikadze wróć!” i „Naj story” włącznie. Średniego wzrostu postać frontmana (ubranego dla kontrastu w białą kamizelkę i czarne spodnie), nieprzerwanie zachwycała swoją aktywnością na scenie i wybiegu. Paweł Stasiak, bo o nim mowa, dał przy tym prawdziwy popis wokalnych umiejętności, m.in. wykonując „Ocean wspomnień” w sposób bardzo zbliżony do oryginału. Przy okazji tej kompozycji muzycy Papa D. zdementowali wcześniejsze stwierdzenie konferansjera, jakoby warstwa liryczna nawiązywała do ich wrażeń podczas pobytu w żwirowni (a szczególnie refren, mówiący, że „Szary wiruje pył, tylko on mnie nie opuszcza”).
Nie wszystkie aranżacje poszczególnych utworów granych na żywo zachowały oryginalne brzmienie, jednakże wpływ na ich percepcję mogło mieć niezbyt optymalne ustawienie nagłośnienia przez ekipę akustyków. Zbyt przesadnie wyeksponowane niskie tony wręcz zabijały detale, serwowane głównie przez pana uzbrojonego w przenośny syntezator. Występ Papa D. okazał się wielkim sukcesem, o czym świadczyła świetna zabawa w sektorze publiczności. Zresztą na bis w wersji skróconej zabrzmiała ponownie „O-la-la”, wspierana przez kilka tysięcy krzyczących gardeł. W repertuarze zespołu pojawiły się tylko dwa nowsze utwory: „Będziemy tańczyć” oraz „Dla ciebie”. Bardzo dobrze wkomponowały się w setlistę udowadniając jednocześnie, że ekipa Pawła Stasiaka radzi sobie we współczesnych czasach bardzo dobrze na scenie muzycznej.
Setlista Papa D. – 24.11.2012 r. w Gdańsku:
1. Dla Ciebie
2. Pocztówka z wakacji
3. Panorama Tatr
4. O-la-la
5. Nasz Disneyland
6. Maxi singiel
7. Nietykalni
8. Naj story
9. Sunshine reggae (cover)
10. Ocean wspomnień
11. Kamikadze wróć!
12. Będziemy tańczyć
Bis:
13. O-la-la (refren śpiewany z publicznością)
14. Nasz Disneyland
W przerwie przed występem Boney M. miałem okazję stanąć oko w oko z liderem Papa D.(ance). Kilkuminutowe spotkanie zostało uwiecznione nie tylko dla fotografii, ale także przede wszystkim pisemnie za pomocą dedykacji przez niego złożonej na lekko wyeksploatowanej okładce drugiej studyjnej płyty (wydanej w 1986 roku na winylu). Mój imiennik z chęcią podpisał także płytę dla kolegi Mariusza, a spytany o koncert sprzed ośmiu lat w Szczecinie stwierdził, że pamięta go doskonale jak i pozostałe zespoły, które zagrały wtedy z okazji obchodów Dnia Morza.
Kilka chwil później w Ergo Arenie pojawiła się Sandra z mężem Olafem. Przy asyście ochroniarzy para szybko przemknęła do garderoby. Oczekiwanie na spotkanie z gwiazdą zakończyło się fiaskiem. Zamiast Sandry, przed nami pojawił się jedynie Olaf, ze swoim jakże szczerym uśmiechem na twarzy. Na prośbę wyjął z kieszeni skrzętnie ukrywane autografy swojej żony (złożone na pocztówkach ze zdjęciem z okładki płyty „Stay In Touch”) i podarował nam ich kilka sztuk. Zapytany o możliwość uzyskania podpisu na przyniesionych ze sobą płytach i plakatach, zgodził się bez wahania. Wówczas przekazałem mu okładkę vinylowej wersji albumu „Paintings In Yellow” oraz czarny marker. Tomasz z kolei wysunął się z teczką plakatów, pochodzących ze złotej ery czasopism młodzieżowych Bravo i Popcornu.
Dziesięć minut później mąż Sandry zaszczycił nas ponownie swoją obecnością, początkowo wykonując żartobliwy gest, jakoby miał ze wszystkim, co trzyma w rękach, ulotnić się z Ergo Areny. 🙂 Wokalistka złożyła podpisy tam, gdzie miała to uczynić (koledze podpisała wszystkie plakaty, ale jeden z nich zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach), jednakże nie zdecydowała się przywitać garstki swoich fanów, czekających na tę wyjątkową chwilę.
Na scenie wówczas rozpoczynał się show z udziałem n-tej odsłony Boney M. z Sheylą Bonnick na czele. Warto przy tym zaznaczyć, że w składzie zespołu w roli rodzynka znalazł się były członek Bad Boys Blue. Skoczne rytmy muzyki disco końca lat 70 porwały do zabawy tysiące ludzi zgromadzonych w hali. Atmosfera była jednak nieco mniej entuzjastyczna, jak w przypadku występu Maizie Williams podczas festiwalu Discotex we Wrocławiu kilka miesięcy wcześniej. Niemniej klasyczne dyskotekowe szlagiery, jak chociażby „Daddy Cool”, „One Way Ticket”, „Ma Baker” i „Rasputin” zrobiły po prostu swoje. A publiczność bawiła się bardzo dobrze, czego efektem było chóralne odśpiewanie „Rivers Of Babylon”.
Członkowie ekipy pani Bonnick nawiązywali pozytywny kontakt z publicznością, a na czas wykonania „Rasputina” zaprosili na scenę (a raczej na wybieg) kilka losowo wybranych osób. Śmiałkowie mieli za zadanie próbować przynajmniej tańczyć w charakterystyczny dla klimatów tej kompozycji sposób. Setlistę na bis zamknęła nieco mniej znana piosenka „Painter Man”, po której poszczególni członkowie zespołu zniknęli za kulisami sceny.
Setlista Sheyla Bonnick’s Boney M. – 24.11.2012 r. w Gdańsku:
1. Daddy Cool
2. Sunny
3. One Way Ticket
4. ???
5. No Woman No Cry
6. Ma Baker
7. Brown Girl In The Ring
8. Dreadlock Holiday (cover)
9. Hooray! Hooray! It’s A Holi-Holiday
10. Rasputin
11. Rivers Of Babylon
12. Gotta Go Home
Bis:
13. Day-o (The Banana Boat Song) (cover)
14. Painter Man
W trakcie krótkiego zamieszania ekipy Sheili Bonnick z dziennikarzami, zdążyłem „załapać się” na pamiątkowe zdjęcie z liderką zespołu. Pozostałe panie wraz z rodzynkiem bardzo szybko zniknęły z pola widzenia, jak gdyby celowo nie chcąc uczestniczyć w krótkiej sesji fotograficznej. Tymczasem gwiazda wieczoru, czyli Samantha Fox, przybyła do Ergo Areny mniej więcej półtorej godziny przed swoim występem. W towarzystwie Myry (partnerki życiowej) błyskawicznie przemknęła do garderoby, obiecując spotkać się z fanami tuż po swoim koncercie. Już wtedy miała na sobie bardzo ładny makijaż, rzucający się mocno w oczy. W tym czasie trwała jedna z przerw (notabene stosunkowo długich, nużących) między występami poszczególnych artystów. Próby rozbawienia publiczności podejmował konferansjer. Anegdoty z życia gwiazd i krótkie konkursy dla odważnych (w jednym z nich trzech Andrzejów stanęło w szranki o tytuł najładniej tańczącego tego wieczoru na scenie) nie były jednak mocnym punktem programu. Narzucony z góry harmonogram imprezy pozwalał jednak bezproblemowo przygotować się do występu kolejnych artystów.
Jako trzecia zaśpiewała więc słynna gwiazda lat 80 – Sandra. Zanim jednak to nastąpiło, z garderoby w pierwszej kolejności wyłoniła się niewielkiego wzrostu, ubrana na biało operatorka syntezatorów – Miyabi. Tuż za nią wkroczyła urocza Kukutekeleza, doświadczając przy okazji stosunkowo długiej sesji zdjęciowej ze strony fotoreporterów. Na koniec po pozostałych członkach zespołu, w asyście męża i ochroniarzy, ukazała się Sandra. Przeszła z obojętnością na twarzy obok grupki dziennikarzy, ani na chwilę nie spoglądając w inną stronę, aniżeli przed siebie.
Potężny napis z logiem artystki pojawił się po chwili na wielkim telebimie (wiszącym w centralnej części sceny i służącym do wyświetlania różnorodnych wizualizacji). Koncert zainicjowało intro oraz nieśmiertelny przebój „Maria Magdalena”. Wbiegająca przy jego pierwszych taktach wokalistka nieoczekiwanie… przewróciła się! Tysiące osób zgromadzonych w Ergo Arenie na ten niecodzienny widok wydało z siebie jedno, głośne westchnienie. Sandra jednak błyskawicznie pozbierała się i absolutnie bez żadnego grymasu na twarzy (wykorzystując przy tym zapewne ponad trzydziestoletnie doświadczenie sceniczne) stanęła uśmiechnięta naprzeciw statywu z mikrofonem. Niefortunne wejście zostało zapewne wnet szybko zapomniane przez fanów. Ci najwierniejsi po chwili wznieśli do góry sporej wielkości banner, na którym widniały ich wyrazy uznania dla wokalistki.
Sandra bardzo często podczas całego występu pojawiała się na wybiegu, chociaż jej ruchy nie były tak dynamiczne, jak to miało miejsce chociażby podczas tegorocznego koncertu na Sunrise Festival w Kołobrzegu. Miłe zaskoczenie stanowiła obecność w setliście aż czterech utworów, pochodzących z najnowszej płyty wokalistki o tytule „Stay In Touch” (dostępnej na półkowych sklepach muzycznych od ponad miesiąca). Niestety, ich przyjemny odbiór (nawet w dalszej odległości od sceny) zepsuli ponownie dźwiękowcy, eksponując z dziwnym uporem bas i perkusję ponad brzmienie klawiszy. Przez to m.in. swój urok straciła m.in. jakże przyjemna kompozycja o tytule „Angels In My Head”.
Publiczność stosunkowo wybiórczo podchodziła do repertuaru Sandry, reagując bardziej żywiołowo przy najpopularniejszych jej przebojach z lat 80 (takich, jak chociażby „Everlasting Love”). Artystka przez większość show uśmiechała się i śpiewała (bądź udawała, że śpiewa). Nie zapomniała również wspomnieć, że to dzięki nam (tym, co byli na koncercie w Warszawie) – polskim fanom powstał teledysk do „Infinite Kiss”. Podczas bisu zdarzyło jej się jednak zaliczyć drobną wpadkę z mikrofonem (spóźniła się do niego względem granego z pół-playbacku wokalu), a wśród złośliwych komentarzy pojawiły się nawet stwierdzenia, że tekst piosenki „Love Starts With A Smile” czytała z leżącej na ziemi kartki. Mimo wszystko występ był udany, gdyby nie to pechowe nagłośnienie…
Setlista Sandry – 24.11.2012 r. w Gdańsku:
1. Intro / Maria Magdalena
2. Love Starts With A Smile
3. Innocent Love / Around My Heart / Hi! Hi! Hi!
4. Infinite Kiss
5. Secret Land /Everlasting Love
6. Angels In My Head
7. One More Night / Behind Those Words
8. Maybe Tonight
9. Heaven Can Wait
10. Hiroshima
11. Stop For A Minute / Little Girl
12. In The Heat Of The Night
Bis:
13. The Second Day / Maria Magdalena
14. Love Starts With A Smile
Nie dane mi było po raz kolejny stanąć oko w oko z Sandrą (na co czekam notabene od dwudziestu lat). Z pewnością będę musiał znowu uzbroić się w cierpliwość. Zaszczytu spotkania z gwiazdą lat 80 dostąpili nieliczni (w tym m.in. Simon), którzy poświęcili część koncertu Samanthy Fox i czekali w drodze do tylnego wyjścia z Ergo Areny. Sandra zachowała się podobno wówczas bardzo dziwnie, albowiem na wstępie zastrzegła, by nie dotykać, ani nie zbliżać się do niej za bardzo. W takiej atmosferze kilka minut spędzone w towarzystwie gwiazdy mogło być mocno rozczarowujące.
Samantha z kolei nie kazała zbyt długo czekać na siebie. Wyłoniła się z garderoby, w skupieniu i zamyśleniu. Udało mi się w pośpiechu tylko przywitać z Myrą, która na mój widok ucieszyła się i podała rękę. Zanim Samantha wkroczyła na scenę, minęło kolejnych dziesięć minut. Oglądaliśmy za kulisami jej przygotowania do występu. Simon postanowił nie czekać dłużej i podszedł do wokalistki, wręczając drobny prezent – bransoletkę. Samantha z radością przyjęła podarunek i postanowiła go założyć na czas koncertu. Niestety, nie nacieszyła się nim długo, ponieważ manela ześlizgnęła się z ręki. Po kilku próbach jej ponownego założenia, gwiazda wieczoru zrezygnowała ze swojego pierwotnego zamysłu, by bransoletkę nosić na sobie podczas koncertu.
Pojawienie się szczupłej, skąpo odzianej i z barwnym makijażem na twarzy oraz błyszczącym od brokatu ciałem gwiazdy na scenie, wywołało burzę aplauzu wśród publiczności. Dynamiczne ruchy Samanthy, jej niezwykła aktywność oraz niesamowity kontakt z publicznością (za co została nawet nagrodzona kwiatkiem) mogły wprawiać w zadumę niejedną osobę świadomą tego, że ta pani przeżyła już 46 wiosen. Kolejnym niepodważalnym atutem koncertu był fenomenalny wokal artystki. Poszczególne utwory śpiewane na żywo przekazywały sobą dużą dawkę energii. Oliwy do ognia dolewały popisy muzyczne i ruchowe gitarzysty Jonny’ego i basisty Ivana. Sporo pożytecznej pracy czyniły także dwie panie o imionach Saffron i Julie, udzielające się nieprzerwanie w chórkach. To ich okrzyk „S-S-S-S-Samantha Fox” zainicjował show.
Setlista koncertu początkowo nie odbiegała od tej, jaka była ułożona na potrzeby zeszłorocznego występu w Dolinie Charlotty. Przeboje z lat 80 mieszały się z utworami z ostatniej, jak do tej pory, studyjnej płyty Samanthy z 2005 roku (ponoć najnowszy krążek ma ukazać się niebawem). Miłym zaskoczeniem było wykonanie przez gwiazdę wieczoru pierwszego w jej karierze utworu, którego jest współautorką (mowa oczywiście o „Confession”). Prawdziwe wrażenie na publiczności wywarł cover Madonny „La Isla Bonita”. Z kolei ostatni przebój Samanthy o tytule „The Secret” wyjątkowo rozbujał stojące tłumy przy barierkach. Pani Fox imponowała dosłownie wszystkim i widać było po niej, że to, co robi, sprawia jej niesamowitą radość. Wiele emocji musiał ponownie wywołać w niej utwór „True Devotion”, albowiem jego fragment wykonała… na kolanach.
Ostatnia część koncertu odsłoniła rockowe oblicze wokalistki. Począwszy od „I Surrender (To The Spirit Of The Night)”, w Ergo Arenie królowało tylko i wyłącznie ostre, gitarowe brzmienie. Podczas „Sex On Fire” w rolę drugiej wokalistki wcieliła się Saffron Sprackling. Dla niewtajemniczonych warto przy tym wspomnieć, że jest ona znana przede wszystkim z zespołu Republica.
Samantha zaskakująco mocno podkreśliła sukces swojego show, wykonując cover zespołu Kiss o tytule „Rock And Roll All Nite”. Na zakończenie nie mogło zabraknąć nieśmiertelnego „Touch Me”, które zabrzmiało tym razem w wersji wzbogaconej o spokojny początek.
Setlista Samanthy Fox – 24.11.2012 r. w Gdańsku:
1. I Wanna Have Some Fun
2. Nothing’s Gonna Stop Me Now
3. Angel With An Attitude
4. Naughty Girls
5. Cause An Effect
6. I Give Myself To You
7. I Only Wanna Be With You
8. Confession
9. True Devotion
10. Call Me (cover)
11. La Isla Bonita (cover)
12. The Secret
13. Love House
14. I Surrender (To The Spirit Of The Night)
Bis:
15. Do Ya Do Ya (Wanna Please Me)
16. Sex On Fire (cover)
17. Rock And Roll All Nite (cover)
18. Touch Me (I Want Your Body)
Oczekiwanie na spotkanie z ukochaną Samanthą trwało niespełna pół godziny. Nie musieliśmy jednak stać w korytarzu, albowiem Myra zaprosiła nas do garderoby. W pomieszczeniu, gdzie wcześniej stacjonowała Sandra, kilkunastoosobowa ekipa odliczała minuty do tego, co miało nastąpić za chwilę. Wśród zagranicznych gości, oprócz Ivo z Włoch była także Diana z Litwy. Polskie szeregi fanów reprezentowali oprócz mnie także Adam i Jarek, oraz Simon, Megi Fox, Netmaniak i Gabi. Większość trzymała w dłoniach okładki płyt celem zdobycia jakże cennego autografu.
W grupie wyczuwalne zdawało się napięcie i stremowanie. Dla mnie miało to być już trzecie spotkanie z gwiazdą, przez co do sprawy podchodziłem całkiem swobodnie. Wnet Myra zaprosiła nas do pokoju, przeznaczonym dla jej ekipy. Samantha z uśmiechem na twarzy powitała wszystkich, a następnie przystąpiła do indywidualnych spotkań z poszczególnymi fanami. Minęło sporo czasu, zanim stanąłem przed jej obliczem. Nie śpieszyłem się zbytnio, bo nie było to absolutnie wskazane.
W tym czasie miałem wyjątkową okazję poznać panie Julie i Saffron, udzielające się w chórkach podczas koncertów. Niebywała otwartość, szczerość i niekończące się uśmiechy na twarzy to główne cechy duetu wokalistek. O ile Saffron gości w ekipie Samanthy stosunkowo krótko, o tyle Julie pracuje swoim głosem już od ładnych kilku lat. Początkowo nie miałem świadomości, z kim mam do czynienia. Saffron bowiem jest wokalistką słynnego zespołu Republica i mimo niesłabnącej urody, nieco zmieniła się od czasu pamiętnego przeboju „Ready To Go” z 1996 roku. Rozmowy z obiema paniami były nad wyraz przyjemne i bardzo przyjacielskie. Z Julie wspominaliśmy m.in. nieprzyjemną aurę podczas koncertu w Dolinie Charlotty. Na pamiątkę wykonaliśmy wspólne zdjęcie, by uwiecznić tę wyjątkową chwilę.
Nadszedł w końcu czas na moje spotkanie z Samanthą. Dojrzała mnie w momencie, gdy podpisywała komuś okładkę płyty. Poczekałem cierpliwie, aż skończy tę czynność i wnet utonąłem w objęciach ukochanej wokalistki. Przywitanie skwitowałem stwierdzeniem, że bardzo się cieszę, że mogę się z nią znowu widzieć. Podkreśliłem także fakt posiadania obecnie nieco dłuższych włosów, niż podczas poprzedniego spotkania. Samantha dotknęła mojej fryzury i stwierdziła, że jej się bardzo podoba. Następnie poprosiłem o autograf na okładce drugiego w dorobku artystki albumu (w wersji vinylowej). Podsunąłem także małą ściągę – karteczkę z moim imieniem. Samantha oczywiście spełniła moje życzenie. Następnie poprosiłem o autograf dla kolegi Mariusza, który jak się potem okazało, oczekiwał na spotkanie z nią tuż przy tylnym wyjściu z Ergo Areny. Krótka wymiana zdań, pamiątkowe zdjęcie wykonane przez Jarka i w taki sposób zakończyła się pierwsza część niezapomnianego spotkania.
Backstage trwał niespełna godzinę i działo się wówczas sporo rzeczy. Simon wręczył ponownie Samancie bransoletkę, której zapomniała wziąć po zejściu ze sceny. W rewanżu gwiazda wręczyła mu… wałek do włosów. 🙂 Sporo wrażeń doświadczyła także Gabi, dla której było to pierwsze „oko w oko” z Samanthą. Tę wyjątkową chwilę przeżyła mocno również młoda, aczkolwiek wierna fanka Megi Fox. Jako jedyna wykonała sobie odważne zdjęcie z gwiazdą, trzymając ją na rękach.
Kolejnym punktem spotkania okazały się spontaniczne śpiewy z Samanthą. Zainicjował je Simon, nucąc „Let Me Be Free”. Następnie w garderobie rozbrzmiało chóralne „Touch Me”, po którym wokalistka spytała, jakie są nasze inne ulubione utwory z jej repertuaru. Podsunąłem wówczas przed oblicze wokalistki okładkę płyty, wskazując na środkowe pozycje ze strony B. Samantha na ten widok zaczęła śpiewać „If Music Be The Food Of Love” po chwili jednak przerywając po jednym wersie mówiąc, że dalej… nie pamięta tekstu piosenki. Stwierdziłem więc, że w końcu to było 25 lat temu. Samantha przez chwilę z niedowierzaniem zapewne liczyła w pamięci, czy wynik operacji matematycznej się zgadza i w końcu skwitowała to słowami „Oj tam, to było tylko 2 lata temu!”. 🙂 Następnie wykonaliśmy wspólnie „I Surrender (To The Spirit Of The Night)”. Samantha przez większość śpiewania patrzała się głęboko w moje oczy i w szczególny zachwyt wprawiły jej moje wstawki „I Surrender”. Spodobało jej się to do tego stopnia, że na koniec wykrzyknęła z olbrzymią satysfakcją na twarzy „Thank you Pawel!” i objęła mnie ponownie w przyjacielskim geście.
Chwilę później drugiej w życiu okazji spotkania z gwiazdą dostąpił Adam. Tuż po tym wykonaliśmy sobie w czterech jedyne, ale jakże wyjątkowe i piękne zdjęcie z naszą ukochaną wokalistką. W międzyczasie poprosiłem także o fotkę z Myrą, oraz zamieniłem kilka zdań z gitarzystami.
Powoli nadszedł czas rozstania. Samantha aż dwukrotnie pożegnała mnie mocnym przytuleniem. Byłem także ostatnią osobą, która wychodziła z jej garderoby. Na koniec zadałem pytanie, czy w przyszłości kompozycja „Dream City” pojawi się na koncertach. Uzyskana wówczas odpowiedź nie była jednoznaczna. Artystka stwierdziła, że być może, jednakże teraz skupia się na nagrywaniu nowych piosenek. Ponownie przytuliliśmy się na pożegnanie stwierdzając wobec siebie, że będziemy za sobą tęsknić. Uprzejmości wymieniłem na koniec także z Saffron wyrażając nadzieję, że spotkamy się niebawem. W korytarzu prowadzącym do drzwi wyjściowych z garderoby spotkałem jeszcze Johny’ego, z którym przybiłem piątkę. W taki oto sposób skończyła się magiczna godzina spotkania z najukochańszą wokalistką na świecie!
Wychodząc z Ergo Areny, spotkałem Mariusza, któremu wręczyłem podpisaną płytę Samanthy Fox i niepodpisaną Sandry. Pożegnaliśmy się, a na zewnątrz czekali na mnie Adam, Jarek i Ivo. Wymieniając w drodze powrotnej na gorąco wrażenia i emocje, musieliśmy jednak się wnet rozstać (tym razem stacjonowaliśmy w Gdańsku osobno). W ten sposób zakończyła się kolejna, niesamowita muzyczna przygoda z gwiazdami lat 80.
Andrzejki lat 80. – 24.11.2012 r. @ Ergo Arena – galeria zdjęć:
V-12/Tropyx
Szczecin, 8.12.2012 r.
Serdecznie podziękowania dla Adama, Jarka, Gabi i Netmaniaka (top80.pl) za udostępnienie zdjęć, spośród których kilka z nich pojawiło się w niniejszej relacji. Szczególne wyrazy wdzięczności dla Michała za nocleg. Do zobaczenia na kolejnych koncertach!