W dniach 29-31 lipca 2022 r. odbyła się w Tucholi pierwsza edycja spotkania miłośników sceny Commodore 64 o nazwie Teddy Beer C=64 Party. Organizacji imprezy podjęli się członkowie grupy BOOM! przy wsparciu Stowarzyszenia Miłośników Oldschoolowych Komputerów „SMOK”, lokalnych przyjaciół oraz sąsiadów. Na uczestników wydarzenia czekało szereg atrakcji o charakterze muzycznym, gastronomicznym i przyrodniczym.
Teddy Beer C=64 Party – przybywamy!
Podróż na party place okazała się szybka i wygodna. Wszystko za sprawą AutoMateusza, który zaproponował wspólny przejazd jego samochodem. Pierwotnie podróżować miał z nami Arson, ale ostatecznie zrezygnował na 4 dni przed rozpoczęciem imprezy. Tak więc szczecińska ekipa Quartetowo-Tropyxowa w składzie: AutoMateusz, V-12 i Moongirl, wyruszyła w piątek 29 lipca po godzinie 11:00 w kierunku Tucholi, mając do przebycia „jedynie” 251 kilometrów polskimi drogami.
Na party place dotarliśmy po pięciu godzinach spokojnej jazdy. Czas upłynął nam na wspólnych pogawędkach, głównie o tematyce retro komputerowej. Tuż przed wjazdem na teren ośrodka wypoczynkowego dostrzegliśmy piękny drogowskaz z logo Commodore. Byliśmy w tym momencie pewni, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Podobnych drogowskazów naliczyłem łącznie trzy. Bezbłędnie kierowały one w stronę uroczego party place ukrytego pośród sosnowego drzewostanu.
Miejscówkę poznałem rok wcześniej podczas wspólnego pobytu z Moongirl na pierwszej edycji meetingu u Steffana. Ktoś zaznajomiony z tematem mógłby rzec, że Ośrodek Wypoczynkowy nad Brdą klimatem przypomina camping Tramp w Toruniu, gdzie odbyło się wiele edycji Starego Piernika. Poza drewnianymi domkami i leśnym otoczeniem trudno jednak znaleźć cechy podobne do obu wymienionych przed chwilą lokalizacji. Tucholski ośrodek ma w sobie to coś, czego prawdopodobnie nie ma żadna inna miejscówka w Polsce, a co sprawia, że czujesz się tam jak na prawdziwych wczasach z dala od cywilizacji. Piękne, drewniane domki z prysznicami, aneksem kuchennym i telewizorem, powinny zaspokoić potrzeby nawet najbardziej wybrednych wczasowiczów. Można by rzec, że dzięki połączeniu tradycji z nowoczesnością uzyskano wręcz idealną miejscówkę na wakacyjny odpoczynek.
Party place to nie tylko drewniane domki, ale również i murowany budynek, pełniący na co dzień rolę czegoś na wzór świetlicy połączonej z recepcją. Tutaj, jak się później okazało, odbyło się większość zaplanowanych na cały imprezowy weekend wydarzeń. Ważną rolę w powodzeniu party odegrała również duża drewniana wiata z paleniskiem, zlokalizowana na końcu ośrodka wypoczynkowego. Ekipa organizatorska zadbała nawet o to, by przez leśny teren pociągnąć kabel LAN dla celu streamowania piątkowego występu Wacka na żywo.
Cisza i spokój na party place
Po przybyciu na party place zorientowaliśmy się, iż niewielu tzw. partyzantów okupuje główny budynek party place. Większość z przybyłych relaksowała się w swoich domkach letniskowych. Przywitaliśmy się z kilkoma osobami, w tym m.in. z Kierownikiem, Jemasoftem i Kropką. Niektórzy, jak się potem okazało, przyjechali na party place z całymi rodzinami. Tak było chociażby z Cobrą, której czas umilały wspólne z mężem i synem przejażdżki na rowerach. Wnet naszym oczom ukazał się przesympatyczny Hairdog, którego rolą było sprawowanie pieczy nad rozdawaniem identyfikatorów oraz zwracaniem kaucji w wysokości 50 złotych uiszczanej podczas rejestracji on-line. Ostatecznie impreza dla wszystkich zarejestrowanych uczestników była darmowa. Dodatkowo każdy partyzant, który uiścił kaucję, przy jej zwrocie otrzymywał słodki wypiek w postaci pierniczka z logo Commodore. Taka forma rejestracji na imprezę pozwoliła jej organizatorom oszacować ilość zasobów spożywczych potrzebnych do bezproblemowego przygotowania poszczególnych posiłków na czas całej imprezy.
Po krótkim czasie naszym oczom ukazał się główny organizator tego szalonego przedsięwzięcia, jakim było Teddy Beer C=64 Party, czyli Steffan we własnej osobie! Jak nietrudno się domyślić, był w ferworze ostatnich prac związanych z przygotowaniem miejscówki do przyjęcia maniaków komputerowych. Spotkaliśmy go, gdy wraz z Łukaszem przywiózł samochodem dostawczym na party place… lodówkę. W tle Rebok podłączał ostatnie elementy setupu audiowizualnego. Po chwili uzyskaliśmy od Steffana informację, iż otrzymujemy przydział w postaci domku nr 2 wspólnie z Rime i Duszą Artysty. Wiadomość ta nas lekko zaskoczyła, bo pierwotnie mieliśmy spać na podłodze w całkowicie innej lokalizacji. Ale podobno mawiają, że „darowanemu Commodorkowi nie zagląda się w klawisze”, tak więc summa summarum z takiego rozwiązania byliśmy bardzo zadowoleni. Szczególnie, że towarzystwo memberów grupy Fancy Rats odpowiadało nam wyśmienicie. Nie byliśmy jednak świadomi, że nasz domek będzie pełnił rolę głównego frontu na polu walki związanej z przygotowaniem wszystkich prac na tzw. kompoty (konkursy), wprowadzaniem poszczególnych pozycji do systemu głosowania oraz edycją strony internetowej party. W tym celu organizatorzy pociągnęli kabel LAN i ulokowali w naszym drewnianym schronie sprzęt komputerowy potrzebny do wykonywania odpowiednich prac. To nie był koniec „niespodzianek” związanych z przydzielonym nam miejscem noclegowym. Otóż w naszym domku stworzono magazyn sprzętu Katoda. Był to jednocześnie przypuszczalnie najczęściej odwiedzany budynek na party place. Co chwilę ktoś szukał tutaj Steffana albo… przychodził skorzystać z toalety. Oczywiście nie były to przypadkowe osoby, a głównie z kręgu grupy organizatorów. Nasz domek był bowiem usadowiony najbliżej budynku, wokół którego miało toczyć się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin imprezowe życie w klimacie 8-bitowym.
Po rozpakowaniu z samochodu Mateusza naszych rzeczy, postanowiliśmy wybrać się na obiad. Chcieliśmy zjeść w restauracji znajdującej się w sąsiedztwie ośrodka, ale na miejscu okazało się, że lokal jest zarezerwowany na potrzeby jakiejś rodzinnej imprezy. Wybraliśmy się więc do pobliskiej pizzerii. Tam po krótkim czasie dołączyli do nas Rime i Dusza Artysty. Po skonsumowaniu przynależnej każdemu z nas porcji pizzy, wyruszyliśmy w drogę powrotną na party place. Opowiadałem wówczas ekipie m.in. o prawdopodobnej genezie mojego artystycznego pseudonimu. Na terenie ośrodka trwały intensywne przygotowania do otwarcia imprezy. Miało to nastąpić o godzinie 18:00 w okolicach paleniska. Organizatorzy kończyli ogarniać techniczne sprawy, a prowizoryczna scena z letnim namiotem była już praktycznie gotowa. Powoli zachęcano wszystkich, by wynurzali się ze swoich domków. Nas zmotywował do pójścia w stronę ogniska Hairdog, który jednocześnie wspomniał o tym, iż na party place obecny jest Gregfeel we własnej osobie, poszukujący przy okazji osoby, która byłaby w stanie zakodować narzędzie przenoszące dane z edytora DMC do formatu MIDI. Wnet miałem okazję stanąć oko w oko z legendarnym polskim muzykiem. Jego zaki zna chyba każdy, kto scenował w latach 90. XX wieku. Aż trudno uwierzyć w fakt, iż Grzegorz ostatni raz na party komputerowym był 28 lat temu! Zresztą, jak się później okazało, takich rekordzistów było na Teddy Beer kilku. Gregfeel stał w towarzystwie innego scenera z dawnych lat – Pythona. Przywitaliśmy się z nimi i rozpoczęliśmy wesołą konwersację.
Kolejnym spotkaniom ze znanymi osobami nie było końca. Na party place przybyli reprezentanci innych scen (Amiga, Atari, PC, Spectrum), co jeszcze kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia. Miło było widzieć po dłuższej przerwie znajome twarze. Po chwili na party pojawiła się legenda sceny C64, a w zasadzie jej praojciec – Silver Dream ! wraz z Olą, która na potrzeby rejestracji na party przyjęła pseudonim Groobozhnik. Przywitaliśmy się serdecznie jednocześnie żartując, że prędzej spotkamy się na drugim końcu Polski, niż w rodzimym Szczecinie. Niezwykle miłą i wspaniałą niespodziankę przygotował dla mnie Rime. Sprezentował mi bowiem oryginalny (i podobno działający!) egzemplarz gry Boulder Dash wydanej na dyskietce 3’5 cala na PC-ta pod DOS-a. Muszę przyznać, że ten upominek był najlepszą rzeczą, jaką mogłem dostać. Dziękuję! Zapakowana w blister dyskietka wnet pojawiła się jako obowiązkowy dodatek do identyfikatora powieszonego na smyczy. Idealnie wpasowała się w całość i nie zasłaniała wydrukowanej ksywki. Drugą niespodzianką był dla mnie prezent od Wacka. Podarował mi bowiem zafoliowany egzemplarz płyty, na której znajduje się zagrany przez niego set muzyczny podczas Lost Party 2021. Przy okazji pogadaliśmy sobie na tematy muzyczne, bo okazji konwersowania na żywo nie mieliśmy od dawna.
Imprezę czas zacząć, czyli otwarcie Teddy Beer C=64 Party
Uczestnicy wydarzenia wnet zebrali się w komplecie wokół ogniska. Po chwili oficjalnego otwarcia imprezy dokonał Sachy, znany z bycia głównym organizatorem RetroKompa i LOAD ERRORA. Bez owijania w bawełnę zaprosił do wspólnej zabawy przy dźwiękach serwowanych przez Wacka, który od kilku lat wydaje się mieć monopol na granie podczas różnych imprez komputerowych, nie tylko w Polsce. Warto przy tym wspomnieć, iż Adam do swoich występów przygotowuje się skrupulatnie i za każdym razem dobiera nieco inny zestaw utworów, nie tylko z platformy C64. Wnet pierwsze 8-bitowe dźwięki okraszone nowoczesnym brzmieniem popłynęły z kolumn, a część publiczności rozpoczęła zabawę. Występ Wacka był streamowany na „jutubowym” kanale Steffana, ale jak się wkrótce okazało, podczas transmisji pojawiały się cykliczne problemy z dźwiękiem. Podobno winę za to ponosiła karta muzyczna w urządzeniu wykorzystanym do przesyłania danych. Cóż, nie wszystko musi wyjść idealnie. A jak komuś to przeszkadzało, to niech następnym razem przybędzie na party podziwiać muzyczne popisy Wacka na żywo! 😉
Cokolwiek by się nie działo ze streamingiem, publiczność na Teddy Beer C=64 Party bawiła się wyśmienicie! Część „partyzantów” konsumowała upieczone kiełbaski i raczyła się trunkami. Wacek bawił publiczność przez nieco ponad godzinę. Były niekończące się bisy, owacje i podziękowania. Lepszego rozpoczęcia imprezy Steffan nie mógł sobie wymarzyć! Po występie Wacka ci, którzy pozostali wokół ogniska, skupili się na konsumpcji kiełbasek, ciasta oraz darmowego piwa pochodzącego prosto z prywatnego browaru samego organizatora. Wkrótce jednak nadszedł czas na zasłużony odpoczynek, który jak się wnet okazało, był bardzo krótki. O godzinie 6:30 do naszego domku wparował Steffan celem uruchomienia swojego setupu służącego przygotowywaniu prac na konkursy (tzw. kompoty). Nie dane nam było się w związku z tym wyspać, ale nikt oczywiście do nikogo o to nie miał żadnych pretensji. Steffan wspierany przez Łukasza podłączył komputer do sieci LAN i zaczął pobierać spływające na jego skrzynkę e-mailową prace przesłane głównie przez tych, którzy nie planowali przybyć na imprezę. O godzinie 9:00 rozpoczęło się śniadanie. Serwowano m.in. pyszną jajecznicę, którą przygotowywał sam mistrz patelni, czyli pan Irek, przystrojony w ogromną, białą czapkę kucharską.
Randka w ciemno z Gianą i 40-lecie Commodore 64
Następnym punktem programu imprezy była gra w Gianę Sisters bez patrzenia na ekran. Ten szalony konkurs poprowadził BroneCk. Randka w ciemno z Gianą odbywała się w parach. W szranki stanęło łącznie 6 duetów, a jako pierwsi zagraliśmy my, czyli V-12 i Moongirl. Do tematu podeszliśmy bez żadnego przygotowania. Wykonałem jedynie krótką, dozwoloną regulaminem rozgrzewkę. Mieliśmy 2 minuty, by dotrzeć jak najdalej. I jak się wkrótce okazało, nasza gra okazała się najbardziej skuteczna. Muszę jednak przyznać, iż granie w Gianę Sisters bez patrzenia na ekran to bardzo trudne wyzwanie. Nawet dobra pamięć oraz wskazówki udzielane przez drugą osobę nie pozwalały uczestnikom konkursu na osiąganie najlepszych rezultatów. Zanim partner zdążył wskazać potrzebę wykonania jakiegoś ruchu, główny gracz ginął poprzez zetknięcie z pierwszym lisem. Nam udało się dojść najdalej. Polegliśmy na ostatniej pułapce, gdzie do pełni szczęścia zabrakło nam dosłownie jednego piksela. Naszą rozgrywkę zarejestrował AutoMateusz, dzięki czemu można przekonać się, iż konkurs nie był wcale taki prosty. Pozostałe pary radziły sobie ze zmiennym szczęściem, a najbliżej nas dotarł duet Tomxx z synem. Ciekawe jak wyglądałaby rozgrywka w Boulder Dasha na takich samych zasadach? 🙂
Około 13:30 na party place wjechał jubileuszowy tort z okazji 40. urodzin naszego poczciwego Commodore 64. Słodki wypiek prezentował się niesamowicie i okazale. Porcji starczyło dla każdego. Ba, nawet można było załapać się na dokładkę. Tort był pyszny. Przy okazji gromkie 100 lat partyzanci odśpiewali Steffanowi, który niedawno obchodził swoje osiemnaste urodziny. 😉 Myślę, że największym dla niego prezentem było to, że tak dużo osób przyjechało na jego imprezę i bawiło się wyśmienicie.
Party toczyło się bardzo spokojnym rytmem. Chwilami można było odnieść wrażenie, iż jest to rodzinne spotkanie na łonie natury, a nie zlot 8-bitowych maniaków starych komputerów. Klimat imprezy był niesamowity, głównie za sprawą Steffana, który ze stoickim spokojem realizował kolejne elementy swojego przedsięwzięcia. Nie było ani przez chwilę po nim widać jakiegokolwiek stresu czy napięcia, choć jak się domyślam, wewnętrzne musiał przeżywać dużą burzę emocji.
W tak zwanym międzyczasie swoje stanowisko handlowe przed wejściem do głównego budynku party place rozłożył Raf, oferując uczestnikom zlotu produkty sygnowane marką „C64Lover”. Kolejnymi punktami programu był obiad, serwowany o godzinie 15:00. Wybór z menu był binarny i zarazem iście staropolski: grochówka lub bigos. Następnie swoje umiejętności w rysowaniu grafiki za pomocą joysticka (!) zaprezentował Katon. Trzeba przyznać, że jego talent artystyczny jest niepowtarzalny.
BeamRacer wlatuje na salony
Od wielu lat podczas imprez komputerowych organizowane są różnego rodzaju prelekcje i wystąpienia. Tak było również podczas Teddy Beer C=64 Party. Tuż po godzinie 17:00 jako pierwszy wystąpił przed publicznością Yugorin, który opowiedział bardzo interesującą historię związaną z powstaniem jego stowarzyszenia oraz organizacją pierwszej edycji Moonshine Dragons party (w 2019 roku). Tuż po nim z ponadplanową (nieuwzględnioną pierwotnie w harmonogramie imprezy) prezentacją wystąpił Silver Dream ! Przedstawił on najważniejsze detale związane z funkcjonowaniem oraz użytkowaniem w praktyce akceleratora graficznego do Commodore 64 o nazwie BeamRacer. Temat ten jest niezwykle interesujący, ponieważ urządzenie umożliwia uzyskanie nowych możliwości graficznych przy jednoczesnym zachowaniu ducha oryginalnego sprzętu. Jako ciekawostkę mogę dodać jeszcze fakt, iż prezentacja multimedialna BeamRacera powstała w trakcie party, dlatego w tym miejscu należą się słowa uznania dla Silver Dreama ! za to, że podjął się starań, by przygotować wszystko jak należy. Panowie z Quartetu poradzili sobie nawet z problemami technicznymi związanymi z podłączeniem jabłuszkowego laptopa do projektora, choć początkowo ich starania nie przynosiły pożądanych rezultatów.
W tzw. międzyczasie ekipa organizatorska uruchomiła grilla. A było to nie lada wyzwanie, ponieważ należało do tego celu przetransportować sporej wielkości metalową i ciężką konstrukcję z drugiego końca terenu ośrodka wypoczynkowego. Kilku rosłych i silnych scenowców uczestniczyło w tej skomplikowanej operacji i wkrótce grill mógł być odpalony. Należało bowiem posilić się przed najważniejszym punktem programu wydarzenia. Za metalowym hardwarem służącym do pieczenia kiełbasek stanął nie kto inny, jak sam pan Irek ze swoją nieśmiertelną czapką kucharską. Posileni solidną porcją pożywienia, oczekując na wieczorne wydarzenia mieliśmy okazję stanąć oko w oko z Katodem. To wyjątkowe i zarazem sympatyczne spotkanie zostało uwiecznione na zdjęciach.
Kompoty czas zacząć!
Konkursy rozpoczęły się z około 70-minutowym opóźnieniem. Nikomu jednak ten fakt nie przeszkadzał. Steffan poinformował licznie zgromadzonych w świetlicy o elektronicznym systemie głosowania, do którego dostęp każdy otrzymywał poprzez zalogowanie przy wykorzystaniu indywidualnego kodu wydrukowanego na odwrocie identyfikatora. Ponadto dostępne były również papierowe karty do głosowania, z których jak się potem okazało, garść scenowców nawet skorzystała. Wkrótce rozpoczęły się tzw. kompoty muzyczne, na które zgłoszono zaledwie 4 prace. Liczba ta bardzo mocno zaskakiwała, szczególnie mając na uwadze fakt, iż w Polsce mamy nadal dosyć sporą liczbę aktywnych muzyków. Podobno jeden z nich zbojkotował kompoty, gdy dowiedział się, że tak mało prac zostało wystawionych. A inni? Zapewne stwierdzili, że na niszowe party nie będą wystawiać swoich prac, bo jak mawiał klasyk: „Alepoco”. Szkoda. Niemniej 4 zaki zaprezentowane podczas pierwszej edycji Teddy Beer C=64 Party „robiły robotę”. Nie tylko cieszyły ucho, ale bawiły tytułami („Prick Dangerous” autorstwa MCH) lub skutecznie rozkręcały imprezę (zapętlony zak Rafa o tytule „Bo mi kazali”). Zanim jednak kompoty rozpoczęły się na dobre, Steffan poinformował ze stoickim spokojem, że nastąpił tzw. „fuckup”, ponieważ jedna z prac została pominięta w systemie głosowania. Zaproponował wszystkim zgromadzonym dosłownie krótką przerwę, podczas której miał dodać „zapomnianą” pozycję do odpowiedniej kategorii, a naszym zadaniem było odświeżenie listy do głosowania w przeglądarce internetowej na urządzeniu mobilnym lub dopisanie jednej pozycji na papierowej karcie. Operacja zakończyła się sukcesem, a kompoty doczekały się pomyślnej kontynuacji.
Jako drugie w kolejności „poleciały” tzw. wildy, czyli szalone prace nie mieszczące się w żadnej innej kategorii. Można było tutaj zaprezentować niemalże dowolną twórczość, niekoniecznie związaną z klimatem komputerowym. Postanowiłem w tej kategorii wystawić narzędzie o tytule „OCR2HEX” oraz dokonać jego prezentacji. Stres mocno dawał mi się we znaki i w zasadzie jedyną rzecz, jaka została przeze mnie pominięta, to prezentacja zawartości pliku, który został następnie poddany konwersji na oczach kilkudziesięciu uczestników wydarzenia. Najbardziej byłem zadowolony z faktu, iż moja prezentacja okazała się być interesująca, ponieważ zarówno bezpośrednio po niej, jak i następnego dnia, udzielałem odpowiedzi na pytania osób zainteresowanych (m.in. Wacka i Kaza).
W kategorii Wild pojawiło się łącznie 7 prac. Największym zainteresowaniem cieszyła się gra „Party Speedway 0.96” zakodowana przez Tomxxa z ekipy K&A Plus. Autor produkcji zaprosił do prezentacji cztery osoby, w tym mnie, ponieważ wcześniej uczestniczyłem w testach, jakie kilkanaście godzin wcześniej (po randce z Gianą) odbyły się na świeżym powietrzu. Ostatecznie rozgrywkę rzutem na taśmę wygrał Fei, a mi zabrakło niewiele do remisu. Tomxx – dziękuję za zaproszenie i jednocześnie gratuluję świetnej produkcji!
Następnie zaprezentowano 11 prac zgłoszonych w kategorii graphics compo. Rozstrzał jakościowy grafik był dosyć spory. Debiutancka praca Pshemsky’ego o tytule „Tedy na szybko” pokazuje potencjał i możliwość dalszego rozwinięcia ukrytego talentu Przemka. Psychodeliczna grafika Cobry na big screenie robiła wrażenie. Uroczo wyglądał również miś narysowany przez Innuendo. Ponieważ sam jestem graficznym beztalenciem, to nawet i tego rodzaju prace cieszą moje zmysły. Prace Carriona, Faceta i Katona również robiły wrażenie, ale panowie zdążyli nas już przyzwyczaić do swoich możliwości.
Nadszedł w końcu czas na prezentację prac kodowanych. Nie było ich jednak zbyt wiele i pod względem techniczno-koderskim raczej nie powalały na kolana. Ogólnie zgłoszono do konkursu 6 demek i 2 intra 4K. Mi osobiście najbardziej spodobała się praca pt. „Blow The Party!” autorstwa BroneCka. Utrzymana ona została bowiem w oldskulowym klimacie: sprajty, scroll i te sprawy. Pozostałe produkcje również były godne uwagi. Pomimo braku na pierwszej edycji Teddy Beer C=64 Party dema z prawdziwego zdarzenia, publiczność miała co oglądać i bawiła się doskonale.
Let the music play!
Ostatnim punktem programu był koncert Katoda, który swoją elektroniczną muzyką, okraszoną brzmieniem elektrycznej gitary, przyciągnął na parkiet głównie damską część publiczności. Dziewczyny bawiły się wyśmienicie, a Katod prezentował zarówno autorskie kompozycje, jak i covery znanych hitów z gier komputerowych bądź z repertuaru innych wykonawców (m.in. Marka Bilińskiego). Jego instrumentarium było imponujące. Trzeba przyznać, że Katod ma prawdziwy talent. Po jego występie jeszcze długo trwały dyskusje dotyczące technicznej strony całego show. Powoli jednak party place pustoszało, co umożliwiło organizatorom dokonanie odpowiednich prac związanych z uporządkowaniem przestrzeni pomieszczenia.
Koniec imprezy, zawijamy się do domu
Niedzielny poranek przywitał wszystkich przyjemną pogodą. Po zjedzeniu śniadania większość uczestników imprezy zebrała się tam, gdzie jeszcze kilkanaście godzin temu były prezentowane prace konkursowe na tzw. big screenie. Zanim nastąpiła prezentacja wyników, Steffan wyczytał z imienia lub pseudonimu wszystkich, którzy pomagali w organizacji jego szalonego przedsięwzięcia. Bez zaangażowania kilkunastu osób Teddy Beer C=64 Party nie miało szansy na powodzenie. Wszyscy pojawili się przed publicznością wywołani przez Steffana i otrzymali za swój wkład w organizację imprezy gromkie brawa.
Wyniki konkursów zostały przedstawione zarówno w wersji pisemnej na dużym ekranie, jak i w formie słownej. W rolę konferansjera ponownie wcielił się Sachy. Na tych, co zajęli miejsca na podium, czekały różne upominki oraz drewniane statuetki w kształcie choinki. Tuż przed ogłoszeniem wyników tzw. „kompotów” otrzymałem z Moongirl nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca w grze w Gianę Sisters „od tyłu”. 😉 Po nagrodzeniu wszystkich lokat na podium w poszczególnych kategoriach, nadszedł czas pożegnań i rozstań. Ostatnie pamiątkowe zdjęcia i w zasadzie imprezę można było uznać za zakończoną. Jednakże nie do końca, ponieważ ostatnią, nadplanową atrakcją było afterparty zorganizowane przez Gregfeela. Tak więc ci, co pozostali na party place, mogli wspólnie poimprezować w okolicach znanego nam już wszystkim paleniska.
Pierwsza edycja Teddy Beer C=64 Party okazała się wielkim sukcesem. Ogromne słowa uznania należą się Steffanowi za jego profesjonalizm i zaangażowanie. Dzięki niemu oraz wsparciu ze strony przyjaciół powstała impreza, która zapisała się na kartach historii polskiej sceny komputerowej jako jedna z najbardziej klimatycznych, pozytywnych i wręcz rodzinnych. Do zobaczenia zatem na kolejnej edycji!
V-12/Tropyx
Szczecin, 25.08.2022 r.