poniedziałek , 2 grudzień 2024

Zeitanomalie 6 – raport

W dniach 10-12.09.2021 r. odbyła się szósta edycja meetingu miłośników komputera Commodore 64 o nazwie Zeitanomalie. Wydarzenie miało miejsce w tajemniczej lokalizacji gdzieś w rejonach jednego z niemieckich miast kawałek drogi od Hanoweru. Impreza okazała się niebywałym sukcesem, a na przybyłych gości czekał ogrom niesamowitych atrakcji.

2021 rok upłynął pod znakiem niemalże całkowitego braku oficjalnych imprez komputerowych. Wszystko za sprawą przedłużającej się pandemii COVID-19, której skutki odczuwalne są mimo upływu blisko trzech lat od jej rozpoczęcia. Miłośnicy retro komputerów nie dali się jednak dosłownie zamknąć w czterech ścianach i niejednokrotnie decydowali się na organizację spotkań w kameralnym gronie. Tak było m.in. w Tucholi. W Niemczech z kolei maniacy Commodore 64 uczestniczyli w kolejnej edycji Zeitanomalie.

Zaproszenie na imprezę otrzymałem ze strony wieloletniego dobrego znajomego ThunderBlade, który zawsze pamiętał o mojej pasji do twórczości Welle:Erdball. Zgodziłem się na jego propozycję przyjazdu do Niemiec bez chwili wahania i jednocześnie spytałem, czy na Zeitanomalie mogę przybyć z osobą towarzyszącą. Po uzyskaniu zgody od głównego organizatora meetingu na minimalne powiększenie liczby zaproszonych gości, ThunderBlade „przyklepał” moją i Moongirl wizytę w… Funkhaus! Jak się bowiem wkrótce okazało, szóstą edycję Zeitanomalie organizował Honey, mój wieloletni idol muzyczny. Perspektywa stanięcia oko w oko z liderem formacji Welle:Erdball okazała się być dla mnie bardzo ekscytująca.

W daleką podróż do Hanoweru wybraliśmy się z Moongirl w piątkowy poranek 10 września. W zasadzie był to nadal środek nocy (4:00), albowiem rzutem na taśmę udało mi się znaleźć korzystną ofertę przejazdu samochodem na popularnym serwisie internetowym. Nasz kierowca Marcin debiutował w swojej roli i muszę przyznać, że wywiązał się z niej idealnie. Podróż okazała się bezpieczna, szybka i tania. Do Hanoweru dotarliśmy około 10:00 i ze względu na fakt, iż ThunderBlade był jeszcze w pracy, pozostawały nam co najmniej 4 godziny do dyspozycji na skromne zwiedzanie miasta. Pokręciliśmy się więc po okolicy dworca centralnego, gdzie najbardziej utkwiła nam w pamięci scena, w której to bezdomni koczujący naprzeciw Hannover ZOB puszczali głośno z głośnika bluetooth polskie disco polo… Kilkugodzinny pobyt w Hanowerze był również okazją do wykonania garści pamiątkowych zdjęć, których motywem przewodnim była komunikacja miejska.

Po godzinie 14:00 spod dworca zgarnął nas ThunderBlade. To było nasze dopiero drugie spotkanie na żywo (po raz pierwszy po długich latach wirtualnej znajomości spotkaliśmy się w 2010 roku w Holandii), dlatego też obaj radowaliśmy się, że po 11 latach znowu jest nam dane uścisnąć sobie dłoń na powitanie. Wnet wybraliśmy się w podróż, której celem było „zgarnięcie” po drodze c0zmo i dotarcie do Honeya. Ciekawostką był fakt, iż Moongirl nadal na tę chwilę nie wiedziała, kto będzie gospodarzem imprezy. Wkrótce poznaliśmy jednego z najnowszych członków ulubionej formacji Welle:Erdball. C0zmo, bo o nim mowa, jak się po chwili okazało, miał tego dnia urodziny. Było mi i Moongirl głupio z tego powodu, że przyjechaliśmy do niego z pustymi rękami. Cóż, nikt nas nie poinformował o tejże okoliczności… C0zmo okazał się być jednak bardzo wyrozumiały i przyjął nasze życzenia z wdzięcznością. Wkrótce wyruszyliśmy w kierunku party place. Na miejscu przywitał nas sam gospodarz we własnej osobie – Honey! Ponieważ przyszło mu gościć dwoje przybyszy z Polski, nie omieszkał wspomnieć o swoich polskich korzeniach. Po pozostawieniu bagaży w części sypialnej, lider Welle:Erdball zaprosił nas do siedziby Funkhaus. Widok potężnej ilości muzycznego sprzętu na żywo robiła ogromne wrażenie. Zasiedliśmy wygodnie na miękkiej sofie i oczekiwaliśmy na rozpoczęcie imprezy.

Wnet oficjalne przemówienie rozpoczął Honey. Poinformował przybyłych, że następuje w tym momencie otwarcie kolejnej edycji imprezy o nazwie Zeitanomalie. Głównym przesłaniem spotkania jest podróż w czasie, podczas której powinniśmy zapomnieć o codzienności, nowoczesnej technologii, Internecie i telefonach komórkowych. Jednocześnie zostaliśmy poproszeni o powstrzymywanie się od wykonywania zdjęć oraz niedotykanie instrumentarium Honeya. Należy jednak wyrazić w tym miejscu dla lidera Welle:Erdball słowa uznania, że mimo prywatnej sfery zgodził się na obecność w niej całkowicie dla niego obcych osób. Honey okazał się być przemiłą i gościnną osobą. Zresztą nie tylko on, albowiem zdecydowana większość uczestników wydarzenia dbała o to, by przybysze z Polski mogli przynajmniej po części rozumieć, o czym jest w danej chwili dyskutowane. Wszelkiego rodzaju przemówienia, wydarzenia i konkursy były w miarę możliwości realizowane bilingwalnie. Panowie i Panie – ogromny szacunek za Wasze podejście!

Przy okazji rozpoczęcia szóstej edycji Zeitanomalie, C0zmo z ThunderBladem opowiedzieli nam w telegraficznym skrócie, jak przebiegały poprzednie edycje meetingu. Ciekawostką jest to, że zazwyczaj kolejne spotkania odbywały się w różnych lokalizacjach, tak więc na nudę za każdym razem nikt nie miał prawa narzekać. Podobno podczas jednej z edycji uczestnicy całkowicie schowali telefony komórkowe i nie używali ich przez weekend, zgodnie z ideą imprezy polegającą na zaginaniu czasoprzestrzeni. Tym razem w zasadzie było podobnie, bo jak się potem okazało, serwowane przez organizatora atrakcje pozwalały na całkowite odcięcie się od codzienności i zapomnienie o potrzebie patrzenia na zegarek i kalendarz, o Internecie nie wspominając.

Pierwszym punktem programu były… biorytmy! Część „starych” użytkowników Commodore 64 zapewne pamięta słynny program „Biorhythmus”, który w spolszczonej wersji był rozpowszechniany na niektórych pirackich składankach z grami. To właśnie tym programem uraczył nas Honey na przysłowiowe „dzień dobry”. Śmiechu przy tym było co niemiara, szczególnie gdy komputer wydrukował dla c0zmo komunikat „Alles gute zum geburstag!” po wpisaniu przez niego daty swoich urodzin.

Gdy wyposażony w IDE64 Commodore 64 Honeya policzył dla każdego z nas biorytmy, wówczas można było uznać kolejną edycję Zeitanomalie za otwartą. Na uczestników wydarzenia czekało szereg atrakcji. Darmowe chłodzone napoje i kawa z prawdziwego automatu, maszyny arcade, konkursy i wspaniała atmosfera… Funkhaus w ciągu następnych kilkudziesięciu godzin stał się miejscem, w którym naprawdę można było doświadczyć zatracenia.

Pierwszym konkursem ogłoszonym przez Honeya okazała się rywalizacja o zdobycie największej liczby punktów w grze Asteroids odpalonej na maszynie arcade. Na tablicy wyników znajdowały się już jednak dosyć mocno wyśrubowane rekordy nabite przez samego organizatora. Kolejnym konkursem, którego rozstrzygnięcie przewidziano na niedzielny poranek, było napisanie programu w BASIC-u na zabytkowy komputer Commodore PET 2001. Maszynka czekała cierpliwie na koderów w przejściu między schodami a główną jaskinią Honeya. Do pisania programu zasiadłem dopiero w sobotę, o czym wspomnę w dalszej części raportu.

Uczestnicy wydarzenia mogli wybierać dowolny rodzaj aktywności. Impreza absolutnie nie polegała na „zamulaniu” przed ekranem projektora z butelką alkoholu w rękach. Wręcz przeciwnie! Wnet zasiedliśmy przy trzech Commodorkach przygotowanych do pracy w sąsiednim pomieszczeniu. Mi i Moongirl przydzielono sprzęt podłączony do dużego ekranu. C0zmo z ThunderBladem odpalili swoje komputery i zaczęli dłubać coś przy muzyce i kodzie. Przy naszym stanowisku pierwsza w ruch poszła legendarna gra „Bubble Bobble”. Honey widząc mnie i Moongirl grających z pasją na C64, zaproponował w pewnym momencie możliwość zmierzenia się z tym samym tytułem na maszynie arcade. Zgodziliśmy się bez chwili wahania. Było to nasze pierwsze spotkanie z „Bubble Bobble” w wersji z podzielonym ekranem. W takim wydaniu kultowa gra z czasów naszego dzieciństwa okazała się ciekawym eksperymentem retro gamingowym.

Następnie zdecydowałem się przetestować legendarne Asteroidy. Jaka była największa trudność w grze na maszynie arcade? Mianowicie taka, że joystick był umiejscowiony na pulpicie po lewej stronie stanowiska do grania. Być może projektant tej akurat maszyny był leworęczny? Nieważne. Asteroidy w wersji arcade były dla mnie dosyć trudne i nie udało mi się pokonać najlepszego, jakim po kilku godzinach od rozpoczęcia konkursu okazał się ThunderBlade.

Impreza rozkręcała się z godziny na godzinę w najlepsze. Wśród gości pojawił się The German Japanese, Veto oraz znajomy c0zmo o imieniu Tim. Ten ostatni podobno kiedyś był posiadaczem Amigi, a teraz na „stare” lata otrzymał od Malte piękny egzemplarz Commodore 64. Wkrótce zrobiliśmy sobie wspólne „posiedzenie” przy turbo assemblerze. Ja, Tim i ThunderBlade tworzyliśmy prosty program pokazujący zmianę kolorów ramki i ekranu w dowolnym miejscu. Przy okazji przeoczyliśmy potrzebę wyłączenia przerwań, przez co początkowo nasz krótki programik chwilami wyświetlał bugi na ekranie. Co, jak co, ale człowiek uczy się przez całe życie. Miałem więc okazję wcielić się w rolę nauczyciela i tłumaczyłem Timiemu podstawy kodowania w assemblerze na C64. Kto wie, może mój „uczeń” stworzy coś na poczciwym 8-bitowcu w niedalekiej przyszłości?

W tzw. międzyczasie na party place pojawiły się… dziewczyny! I to nie byle jakie. Były nimi M.A. Peel we własnej osobie oraz jej przyjaciółka Yonca. Dla niewtajemniczonych pierwsza z wymienionych jest od kilku lat główną wokalistką Welle:Erdball. Tak więc dzięki temu podczas Zeitanomalie 6 miałem okazję stanąć oko w oko z 75% aktualnego składu zespołu. WOW!

Pochłonięci tematami koderskimi prawie nie zauważyliśmy, jak Honey, Moongirl, ThunderBlade i c0zmo odpalili w sąsiednim pomieszczeniu jakąś grę na 4 osoby. Śmiechu przy tym było co nie miara! A to był tak naprawdę dopiero początek imprezy… Gdy przyłączyłem się do grupki osób skupionych wokół organizatora wydarzenia, na ekranie monitora królowała wówczas nieznana mi gra o tytule „Apple Cider Spider”. Kilka chwil z joystickiem w ręku spowodowały, iż wciągnąłem się w rozgrywkę i byłem bliski przejścia drugiej planszy.

Po pewnym czasie, w ramach odpoczynku od komputerów, Honey zaprezentował co nieco z twórczości swojego zespołu. Mogliśmy zatem m.in. podziwiać teledysk do utworu „Space Oddity” (który notabene miał premierę dopiero rok później, a dokładniej zaledwie kilkanaście dni przed napisaniem przeze mnie niniejszego raportu). Usłyszeliśmy również kilka nowych utworów Welle:Erdball w wersji demo, bez wokalu. Robiły wrażenie! Następnie Honey wspomniał o albumie „Engelstrompeten & Teufelsposaunen” z 2020 roku, który powstał jako projekt symfoniczny przy udziale (podobno) polskich muzyków. Ponieważ wiedział, że jestem fanem jego zespołu, pozwolił mi wybrać kilka utworów, które następnie zaprezentował ze wspomnianego wydawnictwa. Najwięcej emocji wzbudził „Starfighter F-104G”, którego tekst na pamięć zna kolejny wielki fan Welle:Erdball, jakim jest ThunderBlade. Tak więc razem śpiewaliśmy i emocjonowaliśmy się z tak niecodziennej prezentacji twórczości naszego ulubionego zespołu.

Następnie impreza na pewien czas przeniosła się na świeże powietrze. Co prawda było już ciemno, ale nie przeszkodziło nam to przy blasku ogniska kontynuować rozmowy o wszystkim, co jest tylko możliwe. Postanowiłem zahaczyć Honeya i spytać, czy posiada może nadmiarowy egzemplarz ostatniej płyty swojego zespołu na sprzedaż, na co mój idol odparł, że może mi po prostu podarować „Engelstrompeten & Teufelsposaunen” w wersji na podwójnym CD. Sięgnął więc po płytę, dorzucając przy tym pakiecik promocyjnych naklejek i przypinek. Nie był to jednak koniec niespodzianek, jakie zaserwował mi organizator Zeitanomalie. Z półki, gdzie dumnie prezentują się bodajże wszystkie wydawnictwa Welle:Erdall, zdjął 12-calowy transparentny winyl o tytule „Die Unsichtbaren” (który miał swoją premierę w październiku 2019 roku) i wręczył mi z uśmiechem na twarzy. Co więcej, Honey zgodził się na autograf. Mojej radości nie było końca! Taki prezent od własnego idola! Na tę chwilę czekałem 21 lat, odkąd pierwszy raz spotkałem się z twórczością Welle:Erdball. Postanowiłem pójść za ciosem i poprosiłem o autografy od c0zmo i M.A. Peel. Ze wspomnianym przed chwilą c0zmo odbyłem również bardzo ciekawą i chwilami osobistą rozmowę na poważne tematy i myślę, że obaj poczuliśmy, że nadajemy na tych samych falach.

Jak już wspomniałem wcześniej, impreza przeniosła się na zewnątrz budynku. To właśnie pod gołym niebem przyszło nam skonsumować zamówioną przez Honeya pizzę. Po dłuższym czasie powróciliśmy do wnętrza Funkhaus, by kontynuować dobrą zabawę. C0zmo z Honeyem zadali pytanie, czy chcemy wysłuchać na żywo fragmentu ich najnowszego słuchowiska. Zgodziliśmy się bez chwili wahania. Dołączyła do nich M.A. Peel i wnet trio porwało do rąk kartki z dialogami i zaczęło odgrywać swoje role. C0zmo przykładał dużą uwagę do tego, by po każdej scenie tłumaczyć jej treść na język angielski, ponieważ całość prezentowana była po niemiecku. Tak więc mieliśmy niesamowitą okazję wysłuchać fragmentu słuchowiska o tytule „Nick Semloh – Folge 2: Die Geistermönche Aus Dem Grusellabor”, którego premiera miała miejsce ponad rok później od naszego spotkania.

Następnie Honey zaprosił wszystkich do udziału w kolejnym konkursie. Polegał on na puszczaniu z tableta wybranych fragmentów utworów i zgadywaniu przez pozostałych tytułu i/lub wykonawcy. Najlepiej w tym wszystkim radziła sobie M.A. Peel. Jej wiedza muzyczna była godna podziwu. Z kolei ja uzyskałem słowa uznania od samego Honeya, którego zaskoczyłem znajomością wielu utworów z lat 80. z klimatów synth pop i new wave. Jeżeli dobrze pamiętam, odpaliłem uczestnikom konkursu m.in. Kim Wilde. Najbardziej zaskoczył mnie jednak fakt, iż nikt nie potrafił odgadnąć utworu „Hysteria” z repertuaru Def Leppard. Na koniec konkursu Honey zaczął puszczać covery różnych znanych utworów w wersjach na Commodore 64 i tutaj również udało mi się zabłysnąć moją znajomością pseudonimów niektórych kompozytorów z dawnych lat.

W końcu nadszedł czas na zasłużony odpoczynek. Będąc niespełna 24 godziny na nogach należało choć trochę podładować naturalną baterię. Sobotni poranek przywitał nas pysznym śniadaniem przygotowanym przez Honeya na świeżym powietrzu. Następnie organizator szóstej edycji Zeitanomalie ogłosił kolejny konkurs na najlepszy wynik w grze na automat arcade, jaką była zawierająca niemiecką syntezę mowy kosmiczna strzelanka o tytule „Astro Blaster”. Kto był zwycięzcą? Wyjątkowo nie pamiętam, ale gra okazała się być naprawdę wciągająca.

Ponieważ w sobotnie przedpołudnie niewiele działo się na party place, zdecydowałem się zakodować coś na PET-a. Przy mentalnym wsparciu Moongirl powstał program o tytule „Pett-IQ Test”, który (jak sama nazwa wskazuje) testuje iloraz inteligencji użytkownika. Nasze dzieło zapisałem na kasecie magnetofonowej, albowiem była to jedyna możliwość utrwalenia tego, co zostało wklepane do pamięci poczciwego PET-a. Debiutanckie kodowanie na ponad 40-letnim komputerze było bardzo ciekawym doświadczeniem, szczególnie pod kątem pierwszego kontaktu ze specyficzną klawiaturą z małymi klawiszami.

Tempo imprezy na dłuższą chwilę wyraźnie zwolniło. W tzw. międzyczasie Honey przygotował obiad w postaci grilla. Towarzyszyli nam w tym czasie nowi goście, znajomi gospodarza. Był to też również moment, by porozmawiać o twórczości Welle:Erdball. Lider zespołu zapytał się mnie, czy kiedykolwiek tłumaczyłem jego teksty piosenek, na co odpowiedziałem twierdząco i potwierdziłem ich wysoką jakość. Po obiedzie przyszedł czas na kontynuację imprezy. Zebraliśmy się w pomieszczeniu z projektorem celem wysłuchania prelekcji, jaką miał do wygłoszenia ThunderBlade. Tematem jego wystąpienia był komputer Commodore MAX Machine. Malte postanowił niejako dokonać próby generalnej przed docelową prelekcją, zaplanowaną podczas nadchodzącej imprezy DoReCo Party 2021. Dzięki jego wystąpieniu mogliśmy poznać dane techniczne, specyfikację oraz możliwości japońskiego prekursora Commodore 64.

Po części wykładowej powróciliśmy do imprezowania. Honey nie poprzestawał w organizowaniu kolejnych szalonych konkursów w stylu retro. Następna zabawa polegała na odgadywaniu hasła, które było rysowane na ekranie Commodore 64. W Polsce podobną rywalizację toczono w latach 90. XX wieku w telewizyjnym programie „Kalambury”. Nasze kalambury były jednak o tyle wyjątkowe, że do rysowania zagadek wykorzystywaliśmy… pióro świetlne! Uśmialiśmy się przy tym po pachy, nie tylko ze względu na umiejętności artystyczne poszczególnych uczestników, ale również dzięki inwencji twórczej zgadujących. Gdy nadeszła moja kolej rysowania, to okazało się, że niektóre z haseł są zapisane w języku niemieckim. Na szczęście c0zmo mówił mi na ucho ich angielskie odpowiedniki. Każdy rysujący miał ograniczony czas do bodajże 1,5 minuty. Kalambury na Commodore 64 okazały się strzałem w dziesiątkę i rozkręciły konkretnie sobotnią część imprezy!

Pozostając w klimatach konkursowych, bardzo płynnie przeszliśmy do kolejnej rywalizacji, tym razem w tzw. szaradę. Gra polegała na tym, iż wybrana osoba stawała przed publicznością, wymyślała sobie postać, a następnie uczestnicy zabawy zadawali jej pytania w stylu „Czy jesteś człowiekiem?”, „Czy jesteś kobietą?” i tak dalej. Tak się ciekawie złożyło, że odgadłem pierwszą prezentowaną przez kogoś postać, a był nią Jack Tramiel. Jako nagrodę otrzymałem od Honeya piękną i zadbaną stację dysków Commodore 1541. Podczas zabawy podobało mi się szczególnie to, że w zasadzie wszyscy uczestnicy starali się zadawać pytania w języku angielskim, niezależnie od tego, kto akurat serwował zagadkę. Jako przybysze z innego kraju w takich warunkach (ja i Moongirl) nie mieliśmy prawa poczuć się wyobcowani.

W tak zwanym międzyczasie podczas jednej z rozmów przeprowadzonych z Honeyem, wspomniałem mu, że jedną z moich pasji jest ratowanie zabytkowego sprzętu RTV. Lider Welle:Erdball po jakimś czasie przyszedł do mnie i wręczył mi kolejny prezent, jakim był… telewizorek+radio+magnetofon w jednym! Tego rodzaju urządzenia praktycznie były nieznane w Polsce, choć czasami zdarzało się gdzieś znaleźć na bazarze combo łączące w sobie możliwość słuchania radia i oglądania telewizji. Prezent od Honeya zawierał nawet kasetę z jakimś niemieckim słuchowiskiem. Co więcej, poszczególne funkcje urządzenia okazały się być w pełni sprawne! Zeitanomalie było więc prawdziwą imprezą, w której podróż w czasie odbywała się w zasadzie na każdej możliwej płaszczyźnie.

Ostatnim punktem sobotniej imprezy było karaoke. I to nie byle jakie, ale odpalane prosto z naszego poczciwego Commodorka! Uruchomiono na nim wkrótce „International Karaoke” (w wersji rozszerzonej) i zaczęła się wspólna zabawa. Śpiewaliśmy wspólnie znane i kultowe przeboje typu „Careless Whisper”, „Sweet Dreams” i inne… Zabawa była przednia i trwała do późnych godzin nocnych.

W niedzielny poranek czas do wyjazdu skrócił się niemiłosiernie. Zjedliśmy zatem błyskawiczne śniadanie w samym sercu Funkhaus (rolę stołu pełnił automat arcade, na którym dwa dni wcześniej graliśmy w „Bubble Bobble”). Następnie musieliśmy się szybko zbierać do wyjścia. Czekał na nas już bowiem kierowca, który zadeklarował się podjechać pod wskazany adres. Honey, jak na gospodarza przystało, odprowadził nas do samochodu, pomagając taszczyć ciężkie tobołki (w końcu troszkę przybyło nam do dźwigania podczas uczestnictwa w Zeitanomalie). Lider Welle:Erdbal zaimponował mi swoim szaleństwem, albowiem wyszedł ze swojego domu w samych skarpektach! Jak się bawić, to się bawić do końca. 🙂 Żałowaliśmy, że nie mogliśmy dotrwać do zakończenia imprezy. Jednocześnie minęliśmy się z C0zmo, który w tym samym czasie dotarł ponownie na party place. Ominęła nas prezentacja prac stworzonych na PET-a. ThunderBlade podesłał nam fotki z odpalania „Pett-IQ Test” i po minach C0zmo było widać, że chłopaki bawili się doskonale. Wydaje mi się, że drugą pracę na konkurs zgłosił ThunderBlade, ale oficjalnego ogłoszenia wyników się nie doczekałem.

Tak właśnie mniej więcej przebiegała szalona impreza w stylu retro, w której po raz kolejny doszło do prawdziwego zagięcia czasoprzestrzeni. Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę i ogromną dawkę pozytywnych emocji!

Swoje wspomnienia z szóstej edycji Zeitanomalie z małym poślizgiem spisał:

Paweł Ruczko (V-12/Tropyx)
Szczecin, 26.10.2022 r.

Raport ukazał się 31 grudnia 2022 r. w jedenastym numerze magazynu dyskowego Hot Style.