niedziela , 22 grudzień 2024

Napis na betonowcu Ulrich Finsterwalder

Rozpoczynając polemikę dotyczącą umieszczenia napisu przez załogę portalu Prawobrzeze.eu na betonowcu Ulrich Finsterwalder, należałoby w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na fakt, iż w zasadzie trudno w tym przypadku o całkowitą obiektywność ze strony autora niniejszego felietonu w kwestii poruszanego tutaj tematu. Problem jest bowiem poważniejszy, ponieważ porusza on zarówno zagadnienia estetyki, jak i pojęcie wandalizmu.

Umieszczenie napisu na betonowcu trudno jest uznać bezpośrednio za wandalizm. Albowiem był to czyn precyzyjnie zaplanowany i wykonany nie z myślą o zabawie, bądź złośliwości, ale przede wszystkim w celach historycznych, bez woli i chęci zniszczenia obiektu, którego ów czyn dotyczył. Podpisanie betonowca miało na celu przywrócenie jego prawdziwego imienia i tożsamości, a jak powszechnie wiadomo, każdy pływający statek posiada swoją własną nazwę, wymalowaną tradycyjnie na jednej z burt. Nasz betonowiec takowej nazwy nie posiadał. Był do tej pory ozdobiony tajemniczymi białymi zaciekami, tysiącami ptasich odchodów, a także kilkoma skromnymi podpisami wcześniejszych żeglarzy. Tak więc trudno jest nasz czyn plasować w ramach pojęcia wandalizmu, ponieważ odbiega on w swej istocie przede wszystkim dzięki motywom naszego działania od klasycznych aktów wandali, mających miejsce praktycznie każdego dnia na ulicach naszego miasta.

Wykonanie tego projektu wymagało wiele pracy i wysiłku. Przede wszystkim niezwykle dużo czasu zajęło stworzenie szablonów liter z nazwy betonowca. Samo dotarcie do miejsca przeznaczenia kosztowało wszystkich uczestników wyprawy także wiele energii, albowiem tego dnia była bezwietrzna i bardzo słoneczna aura. Wreszcie samo wykonanie napisu trwało około 2 godzin i było utrudnione przez wadliwy sprzęt malarski, zabrudzoną 60-letnim osadem burtę betonowca, a także problemami ze stabilizacją naszej żaglówki. Jednakże po wielu wysiłkach akcja zakończyła się sukcesem, a po niej nastąpił chrzest Finsterwaldera.

Cel akcji był jeden – odtworzenie prawdziwej historii betonowego statku poprzez namalowanie na nim jego prawdziwej nazwy. Chodziło także o to, by napis był w miarę duży i czytelny, aby przepływający w okolicach żeglarze mogli go z daleka przeczytać. Jednakże nasze szczere intencje spotkały się później z falą krytyki na łamach Internetu. Były to nie tylko polemiki na forach internetowych, ale także krótkie artykuły (najczęściej zawierające skopiowane informacje z jednego źródła) zadające wciąż to samo pytanie – czy nasza akcja była właściwa?

Przy okazji można się było przekonać, jak media kreują rzeczywistość i pozbawione są kompletnie obiektywności. Wystarczy bowiem, że autor danej publikacji posiada negatywny stosunek do konkretnego wydarzenia, to zawsze będzie starał się je opisać pod kątem swoich własnych odczuć i emocji. Tą drogą poszedł właśnie między innymi twórca artykułu pt. „Oszpecony betonowiec” zamieszczonego na witrynie internetowej Gazety Wyborczej. Autor tej publikacji wykazał się niezwykle wylewną krytyką niekonstruktywną, wykazując przy tym kompletny brak świadomości tego, jak ciężko nam było wykonać napis na betonowcu. Nie sposób było bowiem stworzyć idealnie równy napis stojąc na pokładzie ruchomej żaglówki, którą ze względu na okoliczności trudno było właściwie przycumować do wraku betonowca. Ruchy fal powodowały, iż co chwilę odpływaliśmy od burty Finsterwaldera, co było momentami dosyć niebezpieczne.

Kontrowersyjną kwestią wydaje się nadal sam fakt umieszczenia napisu na burcie betonowca. Dla wielu ludzi nie jest w tym momencie istotne to, że Finsterwalder jest w całości pokryty ptasimi odchodami, że ludzie szargają jego dobre imię załatwiając na nim swoje potrzeby fizjologiczne. Nie jest istotne także to, iż burta betonowca pokryta jest dużą ilością tajemniczych białych zacieków. Także nikt nie zwrócił uwagi na to, iż my – wykonawcy dużego napisu „U. Finsterwalder” nie byliśmy pierwsi w tej dziedzinie. Wrak został już wcześniej podpisany przez nieznanych sprawców, jednakże owe napisy zwyczajnie nie rzucają się w oczy przepływającym obok żeglarzom. Dla osób oblewających nas krytyką istotny był w tym momencie tylko sam czyn, a nie jego intencje. Stąd też w oczach wielu ludzi, umieszczenie napisu na betonowcu ocenione zostało błędnie jako akt wandalizmu.

Problem pozostaje jednak nadal nierozstrzygnięty. Nie jest bowiem moralnie i prawnie dopuszczone, by umieszczać jakiekolwiek napisy na różnych obiektach, takich jak ściany domów, wiaty przystanków itp. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie przecież podpisywał przykładowo zabytkowych budowli, które swoją nazwę posiadają tylko na papierze. Jednakże czy w kwestii betonowca zostały naruszone jakiekolwiek normy? Nie sądzę. Intencje były zdroworozsądkowe, tym bardziej, że w przeszłości podjęto już decyzję o rozbiórce Finsterwaldera. Jeżeli decyzja o likwidacji betonowca kiedyś zostanie w końcu zrealizowana, raczej nikt już nie będzie wtedy się przejmował tym, że Finsterwalder był przez kogoś wcześniej ochrzczony po raz drugi. Dla nas, ludzi pragnących zachować pewną część historii naszego miasta, nawet taka kontrowersyjna akcja miała dla nas duże znaczenie. I bez względu na przychylność bądź niekonstruktywną krytykę ze strony innych ludzi uważamy, że nasz czyn nikomu nie zaszkodził i bez względu na jego charakter, nie powinien być w żaden sposób wartościowany. A za kilkadziesiąt lat, być może gdy nas już tu nie będzie, kolejne pokolenia mogą być nam wdzięczne za to, że ktoś kiedyś starał się zachować prawdziwe imię betonowca Finsterwaldera.

Zachęcam gorąco do wycieczki na betonowiec, a także do zapoznania się z jego historią.

Paweł „V-12” R.
Szczecin, 6-7.08.2008 r.

Poniższy felieton został pierwotnie opublikowany na Portalu Miłośników Prawobrzeża z dwumiesięcznym poślizgiem.

Tekst ukończyłem 7 sierpnia 2008 r. Oryginalną treść wzbogaciłem o zdjęcia autorstwa Anubiski (za których udostępnienie serdecznie dziękuję).