W dniach 29-31 sierpnia 2008 r. odbyła się druga edycja ogólnopolskiego multiplatformowego party o nazwie Riverwash 2 – Project Mayhem. Tym razem scenowców zaproszono do zajazdu „Pod Dębem”, mieszczącego się w Rudach Raciborskich. Początkowo głównym organizatorem, jak w przypadku pierwszej edycji Riverwasha był Fei, jednakże z przyczyn osobistych, na dwa miesiące przed terminem party, nieoczekiwanie zrezygnował on z przywództwa nad całą imprezą. Jego miejsce zajął V0yager, który zdecydował się odpowiadać za całą oprawę imprezy, jak i standardowo za przeprowadzenie większości kompotów muzycznych. Z kolei Ubik był odpowiedzialny za webmastering, a Comankh za dosłownie wszystko, co było związane ze sprzętem, a przede wszystkim nagłośnieniem. Ja natomiast po raz kolejny zostałem zaproszony do organizowania kompotów na platformę Commodore 64, a w celu promocji party zakodowałem na komodzie małą invitkę. Zajmowałem się także zbieraniem Commodorowskiego stuffu na kompoty, którego tym razem było nieco więcej, niż przy pierwszej edycji Riverwasha.
W długą i daleką podróż na party place wybrałem się 29. sierpnia wraz z Datą i Spiderem. Wyruszyliśmy z dworca głównego w Szczecinie pociągiem relacji Szczecin-Katowice. W Krzyżu dosiadł się do nas Data, który tradycyjnie już obładowany był sprzętem Commodorowskim. Tym razem jednak oboje zdecydowaliśmy o podziale hardaware’u między nami, dlatego też ja zabrałem ze sobą stację dysków oraz zasilacz, a Data zabrał komodę i monitor. Podróż przebiegała spokojnie i była przepełniona tradycyjnie scenowymi wspomnieniami z innych party. Jedyną atrakcją 8-godzinnego tripu był niesamowity widok połamanego przez wichurę lasu w obrębie kilku kilometrów w okolicach Opola.
Po dotarciu do Katowic udaliśmy się w umówione miejsce, by spotkać się z Noisem. Pierwotnie miał on razem z nami pojechać na party, jednakże w ostatniej chwili zrezygnował, ponieważ jak stwierdził – nie skończył muzyki na konkurs. Jednakże nie chcąc robić nam przykrości, zaofiarował się podwieźć nas na party place, tak więc udaliśmy się jego samochodem w kierunku Rud Raciborskich. Kiedy dotarliśmy do celu, to okazało się, że mamy pewne problemy z właściwym dotarciem na party place. Wyludnione miasteczko tonące w mroku i deszczu, pozbawione było jakiejkolwiek żywej istoty na ulicach. Zatrzymaliśmy się wiec przy jednym z barów i spytaliśmy o drogę do zajazdu „Pod Dębem”. Uzyskawszy potrzebne wskazówki zawróciliśmy się i w końcu dotarliśmy na party place. Tam przywitał nas widok kilku lekko podchmielonych scenowców, żywo dyskutujących na różne tematy.
Samo party place prezentowało się wyjątkowo exkluzywnie. Duża sala z barem, za którym stał miły starszy pan, wyposażona w projektor i połączona z mniejszą, półokrągłą salą, na której stał bilard i leżał rozłożony cały sprzęt organizatorski. W tle leciały dema z VIC-20, puszczane przez V0yagera, a wokół piętrzyła się gromada scenowców oklaskujących żywiołowo oglądane produkcje. Przywitaliśmy się z ludźmi i zaraz po tym udaliśmy się do zlokalizowanych nieopodal akademików, by zostawić tam nasze rzeczy. Pomógł nam w tym Hołdys, który ofiarnie wskazał nam drogę i przekazał klucz do pokoju. Po powrocie na party place rozłożyliśmy naszego Commodorka, jednakże na drodze do szczęścia stanął nam problem z podłączeniem monitora do sieci. Okazało się bowiem, iż na party place wszystkie gniazdka posiadają bolce, a zamontowana przez Datę ebonitowa wtyczka jest starszego typu i nie można jej podłączyć do żadnego przedłużacza. W poszukiwaniu kombinerek udaliśmy się do starszego pana stojącego za barem, który użyczył nam… duży klucz do odkręcania śrub. Pierwsza próba skrócenia wtyczki od monitora zakończyła się fiaskiem. Drugie podejście było na tyle skuteczne, co zaowocowało kompletną destrukcją całej wtyczki.
Tego wieczora nie było nam dane podłączyć komody na party place. Zawiedzeni tym faktem, musieliśmy nacieszyć się tylko tym, co leciało na big screenie. Wkrótce potem Hołdys przyniósł swoją Amigę 500 i podłączył do drugiego projektora. Był on umieszczony w głównej sali w ten sposób, że podczas puszczania czegokolwiek na dużym ekranie, nie widać było tak naprawdę, co się puszcza i trzeba było biegać w tą i z powrotem, bądź prosić kogoś, by mówił, w którą stronę należy przesunąć kursor myszki. Dodatkowo wystąpiły także problemy z podłączeniem Amigi i ostatecznie dema zostały obejrzane w trybie czarno-białym. Jako że była już dosyć późna pora i zmęczenie dawało znać o sobie, wkrótce udaliśmy się do akademika na zasłużony odpoczynek.
Sobotni poranek rozpoczął się od wspólnego śniadania, przy ekskluzywnie zastawionym stole. W następnej kolejności, wraz z Datą i Spiderem, udaliśmy się „na miasto” w celu poszukiwania sklepu z elektrycznymi częściami. Naszym celem było bowiem naprawienie wtyczki od monitora i podłączenie komody na party place. Zakupy zostały zrealizowane z powodzeniem. Po naszym powrocie okazało się, że część scenowców udała się na przejażdżkę zabytkową kolejką wąskotorową, której muzeum dosłownie sąsiadowało z zajazdem „Pod Dębem”. Zdecydowaliśmy się w pierwszej kolejności naprawić wtyczkę w monitorze, a następnie w ślad za innymi scenowcami, wybraliśmy się na wycieczkę kolejką. Było to niesamowite doświadczenie, a dla mnie przede wszystkim możliwość przypomnienia sobie lat dziecinnych. Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć na tle składu złożonego z lokomotywy i dwóch wagoników, zakupiliśmy specjalne bilety w cenie 7 zł, które były ważne tylko w dniu przejazdu. Kontroli jednak żadnej nie doświadczyliśmy, a sama podróż była krótką, 4 km trasą pomiędzy stacjami Rudy-Paproć-Rudy. Przejażdżka była bardzo klimatyczna, przy solidnie hałasującej lokomotywie prowadzonej przez starszego pana w kraciastej flanelowej koszuli i przy przeciekającym dachu wagonu.
Spotkanie z zabytkową lokomotywą 🙂
Po powrocie na party place okazało się, że nie dzieje się tam nic ciekawego. Atmosfera była iście rodzinna, albowiem niektórzy scenerzy zabrali ze sobą swoje żony i dzieci. Alkohol naturalnie lał się strumieniami, jednakże wszystko odbywało się w sposób kulturalny. Jedynie Rudy – member zespołu Krzyż:Kross chodził non-stop pijany, co nawet groziło wykluczeniem go z udziału w koncercie. Na party place przybył także słynny SilentRiot, obecni byli także goście zza granicy: tradycyjnie już Wix ze Szwecji, oraz Topy44, który zaprezentował nam trackera na GameBoy’a. Warto także wspomnieć o bardzo ciekawym pomyśle o nazwie „Drop Zone”. Był to stolik, na którym scenowicze mogli pozostawiać wszelakie niepotrzebne rzeczy, np. płyty CD, DVD, kasety, czasopisma itp., które to mogły stać się własnością innych scenowców. Pomysł ten okazał się bardzo udany, ponieważ „Drop Zone” cieszyło się sporym zainteresowaniem wśród wszystkich przebywających na party place.
W dalszej kolejności doczekaliśmy się crazy compo zwanego „Druid Dancer”. Kilku śmiałków miało zaprezentować swój wymyślony taniec do starodawnej muzyki. Compo wygrał Hołdys, który bez żadnych oporów szalał po parkiecie bez koszulki. Wszyscy uczestnicy compo zostali nagrodzeni różnymi gadżetami przez V0yagera, a na koniec swój specjalny taniec przedstawił Deadman, który był ubrany w strój mnicha, trzymając jednocześnie szczotkę do zamiatania w ręku. Następnie doczekaliśmy się niezwykle ekskluzywnego obiadu, podawanego nam do stołów osobiście przez szefa baru. Po udanej konsumpcji odbyło się compo zwane „Deadman wróży z nut”. Każdy z uczestników tuż przed party miał podesłać V0yagerowi zestaw swoich ulubionych utworów. Z nich powstały kilkuminutowe sety, na podstawie których Deadman miał wróżyć na temat danej osoby. Mój set, puszczony jako ostatni, okazał się najbardziej ciekawym i najmilej ocenionym przez Deadmana. Było mi więc z tego powodu bardzo miło.
V-12 i Hołdys
A party toczyło się dalej. Kilku scenowców na stole bilardowym rozłożyło mnóstwo papierowych gadżetów zebranych przez lata swapu. Było tam wiele zabawnych rarytasów, np. bilety, wycinki z gazet porno, a wszystko to było naznaczone przez swapperskie ksywki i znane texty w stylu „stamps back”. Większość scenerów przybyłych na party rozproszyła się na zewnątrz. Nie udało się zatem przeprowadzić demoshow z C64. Pod wieczór rozpoczęły się przygotowania do koncertu Krzyż:Kross. Naturalnie za podłączaniem całego sprzętu odpowiedzialny był Comankh. Koncert został zaplanowany na zewnątrz budynku, na okrągłym tarasie umiejscowionym w dolnej części zajazdu. Na scenie podłączony został także projektor, na którym w trakcie koncertu były wyświetlane różne wizualizacje. Sam koncert cieszył się sporym powodzeniem wśród scenowców, a pomiędzy niektórymi utworami, jak to zwykle bywa, przemawiał sam SilentRiot, który w takiej roli na każdym party czuje się najlepiej.
Podczas trwania koncertu V0yager zadecydował, by kompoty muzyczne przeprowadzić tuż po koncercie korzystając z tego, że cały sprzęt jest rozłożony na tarasie. Jego plan został zrealizowany tylko częściowo. Na zewnątrz odbyły się tylko kompoty muzyczne w kategorii msx newschool, ponieważ nagła zmiana temperatury skutecznie zniechęciła wszystkich do przebywania na dworze. Tak więc przeniesiono z powrotem cały sprzęt na party place i kontynuowano muzyczne kompoty w pozostałych kategoriach. Pojawiły się niestety poważne problemy z podłączeniem komody do sprzętu muzycznego. Z pomocą przyszedł niezastąpiony Comankh, który dzięki uprzejmości Krzyż:Krossa zdobył dla nas odpowiedni kabel. Dzięki temu mogłem odpalić sample i zaki z komody na compo.
W następnej kolejności odbyły się kompoty graficzne, które były prowadzone przez Ubika. Niestety, podłączenie komody do projektora zakończyło się kompletnym fiaskiem – nie mogliśmy uzyskać kolorowego obrazu na ekranie. Comankh dwoił się i troił, by było to możliwe, jednakże niestety jego starania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Byłem wówczas już bardzo wykończony tymi wszystkimi problemami związanymi ze sprzętem, dodatkowo niektóre osoby bardzo mi przeszkadzały kręcąc się niepotrzebnie wokół naszego organizatorskiego stolika. Zwracanie uwagi nie pomagało, a jedynie pogłębiało moją frustrację. Po kolejnych nieudanych próbach podłączenia obrazu z C64 na projektorze, zdecydowałem się postawić przed publicznością monitor Daty i z niego puścić bezpośrednio kompoty graficzne i dema. Nie było bowiem innego wyjścia, by przeprowadzić w całości kompoty na komodę.
Ogólnie atmosfera na party place zrobiła się dosyć senna, zgromadzeni scenerzy przed big screenem rzadko reagowali w jakikolwiek sposób na prezentowane przed nimi produkcje. Brakowało z ich strony gromkiego aplauzu, bądź śmiechu. Również produkcje z C64 nie spotkały się z żadną reakcją ze strony publiczności. Ja osobiście byłem już kompletnie zmęczony po wyczerpującej walce z przeciwnościami losu, dlatego też wkrótce potem udałem się do akademika na zasłużony sen, rezygnując jednocześnie z oglądania pozostałych compotów.
Niedzielny poranek rozpoczęliśmy od spakowania całego sprzętu, skonsumowania śniadania i pożegnania się z partyzantami. Zgodnie z umową przyjechał po nas Noise, który odwiózł nas z powrotem do Katowic. Zmęczeni i niewyspani wsiedliśmy wkrótce do pociągu, by spędzić w nim kolejnych 8 godzin podróży. Pomimo faktu, iż był to ostatni dzień wakacji, szczęśliwie uniknęliśmy przepełnionych wagonów i spokojnie mogliśmy dotrzeć do swoich domów.
Okazało się potem, iż na party place zostały powtórzone wszystkie kompoty, poza kompotami z komody. Sytuacja ta spowodowana była faktem, iż przez przeoczenie nie został dostarczony na party place elektroniczny system głosowania i zdecydowano o przeprowadzeniu tradycyjnego systemu votowania. W ten sposób wyłoniono zwycięzców pozostałych kompotów. Z kolei w kwestii prac z C64, V0yager zdecydował o zorganizowaniu głosowania online na stronie Riverwasha. Zostało to uczynione tuż po powrocie z party. Po około 3 tygodniach zostały ogłoszone oficjalne wyniki, a tak duże opóźnienie wynikało z faktu, iż nie było dużo chętnych do głosowania.
Riverwash 2 – Galeria zdjęć:
Na koniec chciałbym podziękować kilku osobom: Dacie za support ze sprzętem i jak zwykle za miłą atmosferę na party, V0yagerowi za organizację Riverwasha 2 oraz za to, że namówił mnie ponownie na współpracę, Comankhowi za sprzętową pomoc, Ubikowi również za organizację, no i oczywiście Deadmanowi za to, że zawsze potrafi rozkręcić atmosferę oraz za pochlebne słowa w trakcie wróżenia z nut.
Pamiątkowy ident z Riverwasha 2
Dziękuję wszystkim za współpracę oraz pomoc, za stuff i wsparcie. Było to bowiem moje ostatnie multiplatformowe party, na którym organizowałem kompoty na C64.
Paweł R. vel. V-12/Tropyx
Szczecin, 2.10.2008 r.
Riverwash 2 – wyniki konkursów w kategorii C64:
Demo compo:
1. Tropyx – We Are One Family (71 p.)
2. Vulture Design – 40×25 (61 p.)
Sample compo:
1. V-12 – Short Rave (61 p.)
2. Vegeta – Shitt’y! (42 p.)
Music compo:
1. V0yager – Half-Blown-Flame (69 p.)
2. Data – Sentence 2 (66 p.)
2. Surgeon – Error (66 p.)
2. Jakim – Atak Zmutowanych Kotow (66 p.)
3. V-12 – 104 (56 p.)
4. Klax – Departure (51 p.)
5. Vegeta – Fucking (41 p.)
Graphics compo:
1. JSL – Wizard (83 p.)
2. Bimber – C12H17N2O4P (57 p.)
3. DCMP – Socialising (42 p.)
Lobo – I See You – Praca zdyskwalifikowana, ponieważ została opublikowana przez autora rok wcześniej w Internecie.
Raport napisałem ekskluzywnie dla magazynu Commodore & Amiga Fan #3, który wydawany jest w formacie .pdf i stanowi kontynuację legendarnego czasopisma C&A z pierwszej połowy lat 90’ych. Do publikacji wybrałem także kilka zdjęć, które niestety ze względu na brak miejsca, nie zostały dołączone do treści.
Raport powstał 2 października 2008 r. i ukazał się on 1 listopada 2008 r. w czasopiśmie C&A Fan #3. Oryginalną treść wzbogaciłem o pamiątkowy skan identa, niepublikowany wcześniej filmik autorstwa Daty, a także o fotki Azzaro, Counta, Gorzygi, MoVeRa i Topy44.