W dniach 25-27.09.2006 odbyła się szósta edycja Symphony Party, organizowana przez grupę Madwizards & Friends. Tym razem zlot odbył się w totalnej głuszy – w wiosce Piecnik niedaleko Wałcza. Na party wybrałem się wraz z Adamsoftem i Kopernikiem, którzy to przybyli na moje osiedle samochodem w piątek po południu. Po załadowaniu bagaży wyruszyliśmy w podróż w stronę Wałcza przez Stargard Szczeciński. Bez żadnych problemów dotarliśmy na party place, które umiejscowione było w lesie przy wsi Piecnik.
Wjeżdżając na wyboistą drogę, naszym oczom ukazały się drogowskazy przygotowane przez organizatorów Symphony, wśród których najbardziej wyróżniała się strzałka z napisem „CZORT” :). Wiedzieliśmy już wówczas, iż jesteśmy niedaleko miejsca docelowego :). W końcu udało nam się przebyć krętą i dziurawą drogę i wkrótce wjechaliśmy na party place, które tym razem było niezwyczajną leśną harcówką, zwanej przez miejscowych Stanicą. Powitała nas gromada partyzantów trzymająca browary w dłoniach i śpiewająca różne piosenki. Po przywitaniu się ze wszystkimi stwierdziłem, iż wcale tak dużo osób, jak na tamtą godzinę, nie przybyło na party.
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Jednak po chwili moim oczom ukazał się wielki znak drogowy oznajmiający koniec zabudowań (przekreślone domki) ozdobiony wielkim napisem „Wasza matka pierze w rzece!”. Wkrótce zrozumiałem, na czym polega ten slogan :). Moim oczom ukazał się tez lekko zdewastowany, przyklejony plakat z Bravo z wokalistą zespołu Tokio Hotel. Główną częścią party place była wielka drewniana wiata, podzielona na 2 części, obklejona promocyjnymi plakatami grupy GGS. Przednią częścią tego wielkiego drewnianego tworu było czymś w rodzaju stołówki dla harcerzy, tylna posiadała za to kominek, który praktycznie non stop był oblegany przez partyzantów. Stanowił nawet miejsce do snu dla niektórych zmęczonych ludzi. Po lewej stronie znajdował się kompleks namiotów, w których to można było się umiejscowić, co też uczyniliśmy.
Po zawołaniu V0yagera w ruch poszła pierwsza półlitrówka, która została opróżniona dosyć szybko przez ekipę z Kopernikiem na czele. Na zewnątrz inni partyzanci czynili wszelakiego rodzaju zło, które jest typowe dla tego typu zlotów. Tak więc odbyło się m.in. wspólne dewastowanie znaku drogowego i wiele innych rzeczy. Część osób przybyła już dzień wcześniej, wówczas w tym miejscu stacjonowały jeszcze młode harcerki, uprawiające taniec synchroniczny. Zostało to zarchiwizowane przez Fei’ego, który to również zaprezentował młodej świcie utwór „Komputerowy Misio”, do którego także został wykonany taniec :). Voicer nie pozostawał w tyle i przyłączał się do wspólnych wyczynów. Nie warto więc przybywać na party na ostatnią chwilę, bo traci się naprawdę wiele ciekawych sytuacji.
Moim oczom rzuciła się postać Łysego z wygoloną fryzurą i napisem „Złoooo” na tyle jego koszuli. Widać więc, że zabawa była przednia. Na party place był obecny tylko jeden przedstawiciel sceny zachodniej – Wix, człowiek ze Szwecji, który był również obecny na poprzednich edycjach Symphony. Ogólnie atmosfera była bardzo przyjazna. Czułem się tam prawie, jakbym był gdzieś na obozie. Nie było chamstwa, ani specjalnego bydła. Myślę, iż to było związane też głównie z tym, iż traktowani byliśmy jak ludzie. Serwowano nam śniadania, obiady i kolacje, niczym jak na stołówce, a sam właściciel harcówki, pan Edek, był bardzo miły dla wszystkich i przymykał oko na czynione wokół zło. Niedaleko spoczywała buda psa o imieniu ABI, co zostało dostrzeżone przez partyzantów, dzięki czemu owa drewniana konstrukcja została urozmaicona literą „K”, co dało w sumie wyraz „Kabi” :). Dodatkowo buda została opatrzona napisem GOTYK, co odnosiło się zapewne do jednej z barwnych postaci Symphony – Deadmana, który po roku przerwy znowu przybył na party. Adamsoft poddał się również zabiegom fryzjerskim i wyglądał po tym jak „uciekajmy i nie wracajmy” :).
Wśród partyzantów królował megafon na baterie, który to wędrował z rąk do rąk, dopóki bateria się w nim nie wyczerpała. Na party place przybył Dagon, który według tego, co mówił, przyjechał taksówką z bardzo daleka i nie miał już kasy nawet na wejściówkę :). Znudzeni partyzanci rozpoczęli walkę na siłowanie, gdzie postacią dominującą był słynny Kierownik. Następnie po rozmowie z Bloodmanem rozłożyłem swoją komodę na party place i podłączyłem do sprzętu. Po chwili rozpoczęło się pierwsze demoshow z komody, które niestety było lekko zakłócane przez niektórych partyzantów żądnych zabawy. Po skończonej prezentacji demek z C64 ludzie kręcili się wszędzie, popijając ostatnie zapasy piwa i rozmawiając o wszystkim. Wśród dialogów krążyła słynna opowieść Deadmana o japońskich łabędziach :). W tle wymiotował Kopernik, który pierwotnie zasnął na stole, a potem wydawał z siebie nieartykułowane dźwięki. Ja zmęczony położyłem się spać, jednakże w nocy było dosyć zimno, a w dodatku Kopernik, który chwilę wcześniej przybył do tego samego namiotu, ponownie zaczął wymiotować, hałasując przy tym niemiłosiernie. Po pewnym czasie zbudził mnie Adamsoft, który to szukał swojego telefonu. Co ciekawsze, Kopernik swoją komórkę również zgubił, na szczęście znalazł ją w miejscu swojego poprzedniego fraktalowania.
Rano wstałem i w oczekiwaniu na śniadanie rozmawiałem z partyzantami. Dalsze biesiadowanie trwało bez przerwy. Wiele osób udało się do pobliskiego sklepu (notabene jedynego w okolicy) w celu zakupu paliwa. Ja również wybrałem się ze Spiderem i GDR’em i jeszcze z jednym gościem, którego xywki teraz nie pamiętam. W drodze powrotnej nawet znalazłem pełną, zamkniętą butelkę Żubra. Wkrótce na party place przybył Data/De-Koder/Tropyx. W międzyczasie Silent Riot znalazł w swojej kanciapie folię do palet i ludzie wpadli na pomysł, aby obwinąć nią Voicera wokół drzewa, co zostało uczynione z zadowalającym skutkiem :). Adamsoft pozwolił sobie mu nawet zajrzeć w rozporek :). Silenta natomiast przyczepiono do stołu :).
Trójca organizatorska Symphony 2006 party
Na party place zjawił się Count w obecności swojej dziewczyny. Jakie było moje zdziwienie na widok cichego, skromnego Counta, jakże odmiennego od postaci, jaką prezentował sobą przez ostatnie kilka lat. Najwidoczniej obecność dziewczyny zmieniła go nie do poznania… A szkoda, ponieważ był on zawsze barwną postacią party i jej nieodłącznym symbolem. Ale inni bawili się za to doskonale! Znużeni partyzanci zdecydowali się na manipulacje gaśnicą, tak więc na całym party place zrobiło się siwo, niczym jak we mgle. Problem powstał niewiele czasu później, kiedy w ruch poszła druga gaśnica. Wściekły Silent wyłączył muzykę i kazał zwołać wszystkich ludzi. Zagroził, iż party zostanie odwołane, kiedy nie znajdą się winowajcy. Przyznał się tylko jeden – Kierownik. Zarządzono zbiórkę pieniędzy do mojej czapki i z odliczoną kwotą udaliśmy się do pana Edka. Właściciel terenu z uśmiechem przyjął kwotę, a niektórzy z partyzantów zapytali dyskretnie Silenta, czy skoro gaśnica została już naruszona, to czy mogą ją całkowicie wykorzystać. No i znowu powstał siwy dym, a w tej akcji brał udział również sam Silent Riot.
Inni partyzanci zajęci byli strzelaniem z karabinu Adamsofta. Poprzedniego wieczoru celem snajperów stały się lampy, tym razem strzelano do puszek. Przy okazji ucierpiała na tym jedna szyba z pobliskiego baraku. Wokół panowało ogólne pijaństwo, próbowano również różnych mikstur przywiezionych m.in. przez Spidera i GDR’a. Wykorzystano do tego celu również klosz, który został wykręcony z harcówki. Następnie przystąpiliśmy do rozprowadzania identyfikatorów wśród uczestników party, by na koniec stwierdzić, iż na Symphony 2006 przybyło około 50 osób.
Rozpoczęły się przygotowania do kompotów. Silent Riot preparował plansze na swoim PC, a ja wykonałem drugie demoshow z komody. Największe uznanie zebrało demo Execute Overdrive/Smash Designs. W końcu rozpoczęły się kompoty, naturalnie na pierwszy ogień poszła muzyka. Przy moim zaku, który notabene był coverem słynnego utworu „Mig – Co Mi Dasz?”, cała publiczność śpiewała głośno i bawiła się doskonale :). Potem poleciała grafika, dema, a na koniec wildy, wśród których powaliła wszystkich ze śmiechu produkcja GGS o nazwie „Wataha Zua”. Naturalnie dla przeciętnej osoby nie będącej rok wcześniej na party, większość gagów z tego wild compo będzie niezrozumiała.
Pomiędzy kompotami Silent dzwonił do różnych osób, m.in. próbował dodzwonić się do słynnego Monka, niestety bez powodzenia. Ogólna atmosfera była bardzo udana, było wesoło, ale samo party place było ciasne, a big screen mogła zasłonić jedna osoba. Było także dosyć zimno, ponieważ harcówka nie była w żaden sposób ogrzewana. Atmosfera party była podsycana również dzięki popularnym hasłom, wzbogacanym o nowe w stylu „Co zrobił Adamsoft?” albo „Czym jedziesz na party?” :). Pomiędzy kompotami również był czas na zabawę przy najpopularniejszych hitach scenowych w stylu „Nas nie przepijat”, albo „Co mi dasz”. Tak więc parkiet przed big screenem zaludnił się od scenowców, z moim udziałem także, i dokonywane były wspólne szalone tańce.
V-12 i Deadman
W końcu po kompotach zmęczony udałem się spać, jednakże jak zwykle przeszkadzał mi chłód, oraz potężny hałas. Rano po przebudzeniu stwierdziłem, iż część osób zbiera się już w drogę powrotną, a części już po prostu nie ma. W oczekiwaniu na śniadanie obejrzeliśmy powtórkę Watahy Zua, a potem różne zakręcone filmiki w stylu Hard Gay itp. Później, walcząc z ciszą, puszczałem muzykę z Winampa, m.in. utwory Scootera. Po zjedzeniu obiadu zdecydowaliśmy się spakować swoje rzeczy i wyruszyć w drogę powrotną. Około 18’tej byłem już w domu, zmęczony, ale zadowolony z pobytu na jakże udanym party.
Symphony 2006 – Galeria zdjęć:
Reasumując trzeba przyznać, iż była to jedna z najlepszych edycji Symphony. Nie dopisała może tylko frekwencja, oraz pan Edek, który po party sprawił nam wiele problemów, z którymi zmaga się teraz Silent Riot. W związku z tym organizacja Symphony 2007 na razie stoi pod znakiem zapytania. Jednakże mam nadzieję, że przyjdzie mi znowu przybyć na to zwariowane party, by wyprać stuff w rzece razem z innymi partyzantami :). Dziękuję wszystkim za przybycie, oraz za świetną zabawę! Do zobaczenia już wkrótce!
Pamiątkowy ident z Symphony 2006
Paweł „V-12/Tropyx” Ruczko
Symphony 2006 – wyniki konkursu z udziałem prac z C64:
CHIP/SID Music Compo
1. Genuine Next Part – Traymuss/Addict (15 p.)
2. Co Mi Dasz – V-12/Tropyx (7 p.)
3. Yautra – Traymuss/Addict (4 p.)
4. Numer Dozwolony – Traymuss/Addict (3 p.)
4. Sky Above Us – KAM/Iris (3 p.)
5. Vein – Klax/Oxygen64/Voodoo/Draco/Tropyx/Clochard (2 p.)
5. Timetable – Surgeon/Vulture Design (2 p.)
5. Cipek – Aceman & Jakim (2 p.)
6. Inner Sins – V0yager/Tropyx (1 p.)
7. Edition – Data/De-Koder/Tropyx (0 p.)
Raport napisałem wówczas, gdy Volcano wyszedł z pomysłem zbierania nowych artykułów do nowego, 10-go wydania magazynu dyskowego Newspaper/Exon. Jednakże magazyn nigdy się nie ukazał, ponieważ nie było więcej chętnych osób do pisania tekstów. Publikacja także nigdy nie ujrzała światła dziennego, ponieważ zwyczajnie na polskiej scenie C64 zaprzestano wówczas wydawać jakiekolwiek magazyny dyskowe. Stąd też po latach doczekała się premiery na łamach River’s Edge.
Tekst napisałem 16 października 2006 r. Oryginalną treść poddałem korekcie merytoryczno-interpunkcyjnej oraz wzbogaciłem ją o skan identa oraz niepublikowany wcześniej filmik autorstwa Daty, a także dorzuciłem wybrane fotki Dreamweba, Fei’a, Gorzygi, Qixa, Shexbeera i Venire’a.