wtorek , 3 grudzień 2024

Willa Grüneberga – walka o przetrwanie

Od blisko trzech lat toczy się heroiczna walka miłośników zabytków o zachowanie Willi Grüneberga w Szczecinie, wraz z otaczającymi ją pozostałościami po przedwojennej fabryce organów. Jest to bez wątpienia obiekt o szczególnej wartości historycznej, którego walory materialne i pozamaterialne powinny być od dawna objęte całkowitą ochroną.

Przypomnę, że budynek po obrysie został wpisany do rejestru zabytków pod koniec 2010 r., w przeciwieństwie do ogrodu i pozostałych zabudowań, będących składową częścią kompleksu rezydencjonalno-fabrycznego rodziny Grüneberga. Pomimo względnej ochrony prawnej (wynikającej z ustawy), nadal nie mamy żadnej gwarancji przetrwania historycznego obiektu w takiej postaci, jaka jest ona dostępna obecnie.

Uprzedzając pytania niektórych czytelników, chciałbym od razu odpowiedzieć, że nie chodzi mi tutaj o ewentualną (ryzykowną) procedurę przesunięcia budynku, forsowaną z uporem przez szczecińskich urzędników. Zagrożeniem dla zabytku jest planowane wysiedlenie mieszkańców willi. Nie jest istotny w tym momencie fakt, że przodkowie rodziny Kępińskich otrzymali tuż po II wojnie światowej budynek od ówczesnych władz Szczecina w podziękowaniu za uruchomienie elektrowni przez p. Stanisława. Dotychczasowe działania decydentów wskazują, że o tym wydarzeniu nie należy w czasach obecnych pamiętać, jak i o tym, że w tym samym miejscu powstawały przed laty najznakomitsze organy mistrza Grüneberga.

Chciałbym zatem zaprezentować czarną wizję przyszłości zabytku w przypadku pozostawienia go bez żadnej opieki. Niemalże każdy opuszczony budynek jest prędzej czy później grabiony przez złomiarzy i demolowany wskutek destrukcyjnych działań okolicznych mieszkańców. Na pierwszych zdjęciach prezentuję nieistniejące już zabudowania mieszkalne przy ul. Zwierzynieckiej. Dewastacja posunęła się do tego stopnia, że z dachu zniknęło większość dachówek, a teren dookoła przypominał jedno wielkie wysypisko śmieci. Przedwojenne budynki nie zostały zachowane – zniknęły z mapy Szczecina w październiku 2011 r., podobnie jak i sąsiadująca z nimi stolarnia.

Zdjęcie nr 1: Zdewastowane przedwojenne budynki przy ul. Zwierzynieckiej 16a.
Zdjęcie nr 2: W taki sposób kończy swój żywot większość obiektów pozostawionych bez opieki.

 

We wnętrzach domów odnaleźć można było m.in. niemalże kompletne piece kaflowe, a także oryginalne, niemieckie drzwi z framugami. Nie tylko smuci fakt, że budynków już nie ma. Także przygnębiający jest brak polityki bazującej na zasadzie recyklingu, umożliwiającej wykorzystanie materiału z rozbiórki (cegły, drewno) do innych celów.

Zdjęcie nr 3: Dawniej piece kaflowe były stałym wyposażeniem poniemieckich domów. Dziś jest ich już coraz mniej…

 

Zdjęcie nr 4 przedstawia jeden z kilku budynków, kolidujących z trasą Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju (ul. Batalionów Chłopskich 62). W jego sąsiedztwie znajdował się inny przedwojenny budynek, który bardzo szybko został zrównany z ziemią. Prezentowany na fotografii obiekt przetrwał do listopada 2010 r. Wcześniej, pomimo zamurowanych okien, stał się celem okolicznych złomiarzy. Ich działania mogły doprowadzić do poważnego wypadku, albowiem podczas kradzieży rur, uszkodzeniu uległa instalacja gazowa. Wydobywająca się łatwopalna substancja zmusiła do ucieczki nieproszonych gości. Przypadkowo, będąc w okolicy, zaczepił mnie pewien starszy pan i stwierdził, że z budynku wydobywa się gaz. Bez chwili wahania zadzwoniłem po straż pożarną, która przy pomocy pracowników pogotowia gazowego, zapobiegła możliwości wystąpienia tragedii.

Kolejne dwa zdjęcia prezentują opuszczony dom kolejowy przy ul. Winogronowej – również spisany na straty przez urzędników, którzy w tym miejscu zapragnęli wybudować linię szybkiego tramwaju. Kilkanaście metrów od zabudowań odnaleźć można jeszcze stare podkłady kolejowe, będące pozostałością torów z czasów powojennych. Dawniej pociąg nie przeszkadzał nikomu, a teraz?

Zdjęcie nr 4: Nieistniejący budynek przy ul. Batalionów Chłopskich. Podczas jego rozkradania uszkodzono instalację gazową.
Zdewastowany i rozkradziony budynek przy ul. Winogronowej.

Chociaż zdjęcia nie obrazują do końca tragizmu tych budynków, to jednak warto wspomnieć, że część mieszkalna została w listopadzie zeszłego roku podpalona. Ponadto, w lewej części obiektu dewastacja osiągnęła punkt zenitu, albowiem zniknęła tam nawet… podłoga. Nie chciałbym nawet wyobrazić sobie chwili, w której okoliczne dziecko, żądne wrażeń, nieoczekiwanie łamie sobie nogi w tak niebezpiecznym miejscu.

Smutny widok prezentuje także część gospodarcza, wypełniona jedynie gruzem i fragmentami połamanych drzwi. Czy wiszący na ścianie winogron zdąży zakwitnąć, zanim budynki znikną z tego miejsca?

Zdjęcie nr 6: Część gospodarcza. Jeszcze w grudniu budynek był rozkradany przez jednego ze złomiarzy.

 

Skoro o podpaleniu była przed chwilą mowa, to należy zauważyć, że nie tylko w tym miejscu ogień strawił doszczętnie przedwojenne zabudowania. Przykładem destrukcyjnej mocy żywiołu jest chociażby budynek przy ul. Oficerskiej w Dąbiu. Sąsiadująca z nim kamienica z kolei stała się okolicznym wysypiskiem śmieci. Dąbie to wyjątkowo pechowe osiedle. W czasie wojny zostało zniszczone w kilkudziesięciu procentach. Teraz, w wyniku działań urzędników, kolejne oryginalne obiekty, idą w zapomnienie.

Zdjęcie nr 7: Spalona kamienica przy ul. Oficerskiej w Dąbiu.
Zdjęcie nr 8: Przykład wnętrza budynku, strawionego przez pożar. W tym wypadku spaleniu uległa piwnica i dzięki szybkiej reakcji straży pożarnej, ogień nie dostał się na wyższe kondygnacje.

 

Zdjęcia nr 9 i 10 prezentują przykładowy wygląd opuszczonych obiektów (w tym przypadku mało wartościowych biurowców z historycznego punktu widzenia) po huraganowym ataku złomiarzy. Mniej więcej tak będzie wyglądać zabytkowa Willa, w momencie gdy urzędnicy „pozbędą” się z niej mieszkańców.

Zdjęcie nr 9: Nieistniejący biurowiec przy ul. Energetyków i jego opłakany widok po ataku złomiarzy.
Zdjęcie nr 10: Słynny biurowiec przy ul. Gdańskiej, a w zasadzie to, co po nim pozostało.

 

Wyłączone z użytkowania nieruchomości mają to do siebie, że często padają ofiarą okolicznych wandali. Zdjęcia nr 11 i 12 obrazują postępującą dewastację byłego samu spożywczego w Wielgowie. Przez nieco ponad rok budynek zmienił się nie do poznania. Na pocieszenie pozostaje fakt, że w tym miejscu powstał w zeszłym roku pierwszy w okolicy dyskont spożywczy (na bazie szkieletu samu), jednakże jego budowa odbyła się kosztem kilku wiekowych drzew.

Zdjęcia nr 11-12: Były sam spożywczy w Wielgowie i postępująca jego dewastacja.

 

Na koniec chciałbym przedstawić nieistniejący budynek przy ul. Pszennej. Został on spisany na straty w momencie stworzenia projektu przebudowy skrzyżowania z ul. Dąbską (obecnie funkcjonuje tam sporej wielkości rondo). Inwestycja całkowicie zmieniła tamtejszy krajobraz, szczególnie poprzez wycięcie wielu drzew. Największą stratę poniosła jednak po raz kolejny historia Szczecina, ponieważ z jej mapy zniknął następny przedwojenny budynek.

Zdjęcie nr 13: Nieistniejący przedwojenny dom przy ul. Pszennej. Przegrał on nie tylko walkę z siłami natury, lecz przede wszystkim z brakiem wrażliwości urzędników.

 

Większość z zaprezentowanych obiektów nie była zabytkowa, odnosząc się do słownikowego znaczenia tego pojęcia. Dla wielu osób to zwykłe domy mieszkalne (jak każde inne), które ze względu na swój wiek, powinny wręcz być jak najszybciej zrównane z ziemią. Jednakże każda taka operacja powoduje utratę fragmentu przedwojennej tożsamości i historii naszego miasta w sposób bezpowrotny. Czy taki los spotka także zabytek przy ul. Batalionów Chłopskich w Szczecinie?

Obecna sytuacja Willi Grüneberga skłania mnie do postawienia następujących pytań:

  • Dlaczego urzędnicy stawiają na rozwój miasta kosztem przedwojennej architektury?
  • Dlaczego tylko wybrane obiekty, najczęściej na lewobrzeżnych terenach miasta, postrzegane są jako zabytkowe?
  • Dlaczego Willa Grüneberga zaczęła być traktowana przez urzędników jako zabytek dopiero po wpisaniu jej do rejestru zabytków?
  • Dlaczego forsuje się plan przesunięcia Willi kosztem innego, zabytkowego budynku (fabryki piszczałek organowych)?
  • Dlaczego urzędnicy chcą wysiedlić mieszkańców Willi (przekazanej im przed laty za zasługi dla miasta) nie bacząc na fakt, że opuszczenie budynku wiąże się z groźbą zrujnowania zabytku przez złomiarzy?
  • Dlaczego niektóre komercyjne media lokalne wykazują się nierzetelnością, stronniczością, a także fałszywością w przekazach dotyczących sytuacji zabytku i projektu SST?
  • Dlaczego wreszcie tak wiele mieszkańców Szczecina „nie czuje” klimatu zabytkowych budynków i nie rozumie, że potencjał miasta tkwi w jego historii?

Zachęcam do osobistej refleksji w tym temacie.

Zdjęcie nr 14: Willa Grüneberga – czy wygra walkę o przetrwanie i pozostanie na swoim miejscu, wraz ze swoim otoczeniem?

 

Paweł Ruczko
Szczecin, 9.03.2012 r.


Ostatecznie mieszkańcy zabytku zostali wywłaszczeni przy nadużyciu specustawy, która powinna być stosowana tylko przy realizacji inwestycji drogowych, zrównano z ziemią pozostałości po fabryce Grüneberga i ogołocono teren z jakiejkolwiek zieleni, tworząc wokół Willi wielką pustynię. Sam budynek został następnie przesunięty o kilkanaście metrów i pozbawiony w tym sposób oryginalnego podpiwniczenia.


Na temat niniejszego artykułu pojawiła się wzmianka w Kurierze Szczecińskim z dnia 23 marca 2012 r. w tekście autorstwa Janusza Ławrynowicza o tytule „Czy cel uświęca środki? Mieszkańcy czekają na decyzję wojewody”.