Nie ma co ukrywać, ale jedną z najlepszych rzeczy w scenowaniu jest swap. Ta profesja (niezależnie od platformy) jest jak gdyby kontynuacją starych tradycji pisania listów. Obecnie przybiera ona inną formę. Listy w postaci cyfrowej doręcza nam listonosz, jednak klimat towarzyszący temu zjawisku jest jedyny i niepowtarzalny. Osobiście, jako 4-letni swapper, jestem zwolennikiem pisania listów na kartce. Oczywiście przy dużej liczbie kontaktów i przy brzydkim piśmie jest to raczej kłopotliwe, jednak swego czasu nawet do dwóch kontaktów pisałem listy na pececie i je potem drukowałem. Doszedłem następnie do wniosku, że jest to totalny brak szacunku do adresata. Dlatego teraz każdy list bez dyskietki piszę na papierze.
No, ale przejdźmy do sedna sprawy. Jak wygląda swap na C64? Swap, jako jedna z profesji scenowych, powstał już w latach 80. w celu spreadowania najnowszego warezu grupy. Przy okazji wytłumaczę, jak definiowane są wyrazy „stuff” i „warez” na scenie C64. Stuff to nic innego, jak wypychanie po brzegi dysku. Jest to wszystko, co można nagrać na dyskietkę, włącznie z notką. Warez to pojedynczy produkt grupy, czyli np. demo, kolia itp. Covery raczej nie należą do części stuffu. Skoro już jestem przy roverach, to warto wspomnieć, że ta profesja rozwinęła się oczywiście na naszej scenie. Pierwotnym założeniem kowerzystów było narysowanie coveru na dyskietkę 5’25 cala. Potem niestety ta profesja zatraciła swoje pierwotne znaczenie i w dzisiejszych czasach coverem nazywa się byle jaki rysunek narysowany na kartce papieru. Tak, tak, drodzy pececiarze Wy tak na prawdę nie rysujecie coverów, tych z prawdziwego zdarzenia…W swojej kolekcji coverów (ponad 120 sztuk) mam niewiele takich, z których nie dałoby się zrobić okładki na dyskietkę. Ludzie spreadujący covery piszą swoją xywkę na pustym polu przedniej części coveru, nie na tylniej, jak to ma miejsce na scenie PC. Popularny cover ma na sobie kilkanaście podpisów. Obecnie spread coverów jest na scenie C64 mało popularny. Dostępne są też covery z naszej sceny w postaci zeskanowanej na stronach internetowych. Ostatnio też niektórzy praktykują drukowanie skanów i ich spreadowanie, czego jestem raczej przeciwnikiem. Myślę, że jak znajdę czas, to poświęcę jeden artykuł na opisanie niektórych coverów i coverzystów ze sceny komody.
No, ale powróćmy do swapu. Generalnie swap odbywa się na dysku 5’25 cala. Z reguły dokładany jest drugi dysk, by zwiększyć ilość warezu na nim nagrywanego. W dzisiejszych czasach wiele osób po prostu nie ma co na nie nagrywać, ale o tym może później. Dyskietka zabezpieczana jest tzw. protektorem – tekturką wyciętą np. z kartonu na rozmiar dyskietki i ów protektor wsadzany jest przed dyskietkę. Zabezpiecza to dysk przed pogięciem, jak i sadystycznym stemplowaniem znaczków na poczcie. Na protektorach znajdujemy podpisy ludzi ze sceny C64, często też ludzi z zagranicy. Sami możemy pozostawić po sobie ślad. Kopertę robi się z byle czego. Najlepiej do tego służą kartki formatu A4, zadrukowane z jednej strony. Wówczas wystarczą 4 zagięcia i 3 przeciągnięcia taśmą klejącą, by list był sprawnie zapakowany. Stampy oczywiście się czituje. Dawniej stosowano różnego rodzaju mieszanki zwykłych klejów z wikolem do drewna. Obecnie producenci klejów w sztyfcie serwują nam idealny sposób na czitowanie stampów. Metodą prób i błędów można dojść, jaki klej jest dobry. Ja używam właśnie drugi klej, który po wyschnięciu jest niewidoczny i łatwo się zmywa. Czitowanie stampów stosuje się tylko i wyłącznie ze względów ekonomicznych. Mając stały dopływ gotówki, nie trzeba się w to bawić. Jako ciekawostkę podam, iż stampy swego czasu suszyłem na zasilaczu od komody, obecnie suszę na stacji dysków (bo ma zasilacz w środku :).
Przejdźmy teraz do samego sedna swapu. Każdy dobrze szanujący się swapper wie, iż swapa się przede wszystkim dla listów, nie dla warezu. Może traci to pierwotne założenie tej profesji (spread warezu sceny), jednak można podzielić jedno z drugim prowadząc spis, co się komu wysłało i nagrywać nowy warez. Długość listów na komodzie zależy od osoby, do której się pisze i otrzymuje listy. Są ludzie, którzy piszą góra jedną-dwie strony (jedna strona na komodzie to prawie 1 KB textu), są ludzie którzy się czasami rozpisują. Są też pojedyncze jednostki, które nie posiadają szacunku do odbiorcy i piszą zbiorówki, co totalnie potępiam. Jeżeli ktoś swapa na ilość, a nie na jakość, to jest zmuszony tak postępować. Oczywiście występują czasami extremalne przypadki, kiedy np. ktoś idzie do woja i w ostatni dzień pisze zbiorówkę do wszystkich. Jednak ja w swojej karierze swapperskiej nigdy nie napisałem zbiorówki i tego nie uczynię. Najdłuższy list napisany przeze mnie na C64 to jakieś 35 KB textu. Swapać można nie tylko z Polakami, ale i z ludźmi z całego świata. Miło jest np. dostać list ze znaczkami, na których widnieją kangury :). A jak się pisze senda na komodzie? Pisząc list na C64 w specjalnych do tego przystosowanych noterach (sam nawet kiedyś stworzyłem jeden) można jak najbardziej dołączyć jakąś muzyczkę do niego, przez co sama magia czytania listu jest niepowtarzalna. Włączasz sobie list, w tle leci jakiś zak, a Ty czytasz literki na kolorowym tle, czasami widzisz nad textem logo czyjejś grupy. Niepodważalnie listy na C64 mają najlepszy klimat. Czasami coś się zwiesi, ale tylko i wyłącznie, jak odtwarzana muzyczka używa tego samego zakresu pamięci, co noter. Sam zajmuję się relokacją muzyczek (jestem w tym najlepszy na scenie), aby można je było odtwarzać pod noterem. Dzięki temu pisząc list, możemy słyszeć muzyczkę np. z International Karate, w które się grało za młodych lat :). Swapperzy, oprócz spreadu warezu i czasami coverów, zajmują się też spreadem votek do magazynów. Robią to raczej osoby, które są oficjalnymi spreaderami lub te, które za wszelką cenę chcą zdobyć w ten sposób sławę. Na szczęście takich sytuacji jest niewiele na naszej scenie.
Dlaczego swap na C64 powoli umiera? Jest kilka powodów, dla których ludzie rezygnują ze swapu. Takim podstawowym jest np. praca, rodzina itp. Na szczęście tacy ludzie dają się jeszcze namówić na powrót :). Jednak największym zagrożeniem dla rodzimego swapu jest oczywiście Internet. Wszystko by było znośne, gdyby nie wynalezienie sposobu podłączenia stacji dysków z C64 do peceta. W wyniku czego zaczęto transferować warez z C64 do plików .d64 i w takiej postaci warez obecnie najczęściej jest „spreadowany” po sieci. Produkcje scenowe są obecnie na równi traktowane, jak pliki mp3, czy też filmy. Przeciętne lamerki przesiadują na najpopularniejszych portalach internetowych dotyczących C64 i czekają na nowy warez. Ta część sceny, która coś jeszcze produkuje, stanowi jak gdyby źródło nowego warezu. Po co swapać, skoro wszystko można dostać na necie? Najlepiej wejść na kilka FTP-ków, zaciągnąć sobie wszystko i wypalić na płytę. Rozkładowi swapu skutecznie pomogli i pomagają dalej twórcy emulatorów C64 na peceta. Coś, co powinno służyć np. czytelnikom niniejszego maga, wkradło się w naszą scenę i skutecznie ją niszczy. Dostając do ręki nowy warez z C64 nawet nie mamy pewności, czy został on wykonany na prawdziwej komodzie, czy emulatorze. Dopóki będę żył, będę mainfestował swój sprzeciw odnośnie emulatorów i internetowego „swapu” i kontynuował tradycyjny snailmailowy swap. Poruszyłem też kwestię, dlaczego tradycyjni swaperzy nie mają co nagrywać na dyskietki. Nie jest to kwestia braku nowego warezu, bo ten ukazuje się bardzo często. Podstawowym problemem jest fakt, iż ukazuje się on na sieci. Zaopatrzony w śmieszny komentarz, czeka na download. Tradycyjni swapperzy nie mają z reguły stałego dostępu do netu, nie mają peceta, a jeżeli już, to nie mają kabelka by podłączyć stację z komody do peceta. Przez to nowy warez metodą naturalną prawie w ogóle nie dociera do Polski. Trzeba zdać się na własną rękę i spreadować metodą tradycyjną warez zdobyty przez Internet. Dla wielu ludzi swap jest zbędny, bo wejdą sobie na c64.sk i ściągną wszystko, co najnowsze. Ale dopóki będzie żył ostatni tradycyjny swapper, dopóty nie wszystko, co nowe, będzie można ściągnąć z netu :). W tym roku przypada 20-lecie naszej komody. Największym prezentem są kolejne osoby porzucające swap na rzecz plików .d64 i emulatora. Dla wielu ludzi dziś nie liczy się klimat, tylko prędkość. Nie liczy się smaczek adrenaliny przy wrzucaniu listów do skrzynki z zaczitowanymi stampami, nie liczy się ciekawość i czekanie na kolejny list. Liczy się ilość megabajtów ściągniętych z netu oraz duża liczba „kolegów” z IRC-a. Nie ma co ukrywać, póki będą żyli ludzie bawiący się prawdziwym swapem, póty scena będzie istnieć. Po nas nie będzie już następców, a scena zamieni się w jedno wielkie emulowane gówno. Dlatego ja wolę się cieszyć tym, co mam i że mam tyle kontaktów i spędzam miło czas przy tym, co ludzie robili kilka lat temu i nawet teraz się wstydzą, lub wspominają z nostalgią. Swap nie umarł!
Pozdrowienia dla wszystkich prawdziwych swapperów.
Murdock/Tropyx/Draco/Nostalgia/Cascade
Jest to pierwszy artykuł, jaki napisałem ekskluzywnie do magazynu dyskowego sceny PC o nazwie The Beast. Zawiera on różne informacje na temat swapu na C64. Przy pisaniu tej publikacji inspirowałem się własnym doświadczeniem dotyczącym pecetowego swapu z Monkiem. Porównałem wówczas podobieństwa i różnice przy swapie na obu platformach i zawarłem to wszystko w niniejszym artykule.
Tekst napisałem 22 września 2002 r. i ukazał się on 2 kwietnia 2003 r. w pecetowskim magazynie dyskowym The Beast #4/The Grid w dziale C-64. Po dłuższym czasie zdecydowałem się także na publikację tego artykułu na scenie C64 i tekst pojawił się 21 grudnia 2003 r. w discmagu Newspaper #9/Exon w dziale Scena. Oryginalną treść poddałem licznej korekcie interpunkcyjnej i merytorycznej.