sobota , 21 grudzień 2024

Silesia Party 1 – 5-7.07.2007 r. w Katowicach [raport]

Party na Śląsku? A czemuż by nie! Party na Śląsku i to dodatkowo w szkole? To już może brzmieć bardziej intrygująco :). Silesia Party powstało z inicjatywy BoBeRa, który to po ostatniej edycji North Party postanowił stworzyć własne party. Jego plan został zrealizowany z różnorodnym skutkiem, o czym opowiem za chwilę.

Silesia Party 1 odbyła się w dniach 5-7 lipca 2007 r. w Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Katowicach. Osobiście całe wydarzenie uważałem za nowe doświadczenie, ponieważ w swojej już dosyć długiej karierze scenowej nie dane mi było do tej pory imprezować z Commodorowcami w szkole :). Na party jednak zmuszony byłem wybrać się dopiero w sobotę (6. lipca), ponieważ dzień wcześniej byłem cały dzień w robocie i zwyczajnie nie miałem sił, by jeszcze tłuc się całą noc w pociągu. Dystans do pokonania był niebagatelny – grubo ponad 500 km. Na party miałem jechać wspólnie z Silent Riotem (organizatorem wszystkich edycji Symphony), który to deklarował się żywiołowo, że wsiądzie do tego samego pociągu, którym z rana będę podążał do Katowic. Na nic się zdały jego obietnice – owszem, przyjechał na party place, ale jeszcze później, niż ja :). Stąd też czekała mnie samotna podróż, która dłużyła się niesamowicie.

Katowicach udałem się na przystanek autobusowy i po kilku minutach oczekiwania zorientowałem się, że dzisiaj przecież jest już sobota i komunikacja miejska kursuje tego dnia inaczej. Stwierdziłem wnet, że nie będę wieczność czekał na autobus i zdecydowałem się wsiąść do pobliskiej taksówki. Po kilkunastu minutach driver dowiózł mnie w okolice ul. Techników, lecz ze względu na kiepskie oznakowanie obiektów musiał wykonać jedno pełne kółko, zanim odnalazł podaną przeze mnie lokalizację.

Przy wejściu na party place powitała mnie miła kobieta i kazała się wpisać na listę. Następnie spotkałem w korytarzu grupkę partyzantów z Moogiem na czele. Gdy wszedłem do klasy, stanowiącej główne party place, moim oczom ukazała się pewna liczba scenerów, spośród której jedni grali w Bombmanię, a inni dyskutowali o czym się tylko dało. Fartem załapałem się na ostatni dostępny u organizatorów identyfikator, a następnie począłem dowiadywać się od innych tego, co mnie do tej pory ominęło. Moim oczom ukazała się wybita dziura w jednej z szyb okiennych i po chwili któryś z partyzantów poinformował mnie, że sprawcą tej szkody jest… sam organizator, czyli BoBeR, który chciał wyrzucić przez okno butelkę po wódce. Na party bowiem wyjątkowo panowała prohibicja, czyli po prostu zakaz wnoszenia i spożywania alkoholu. Jednakże mało kto trzymał się tej zasady, stąd też trudno było oczekiwać, aby BoBeR przyjmował to wszystko ze spokojem.

Oprócz alkoholowych rewelacji ominął mnie także turniej gry w piłkę nożną, w którym to zwycięskie medale i puchar w postaci złotej płyty głównej C64 zgarnęła ekipa „Huragan Arise” w składzie: Bimber, Elban, Gorzałek Ochlałek, Prezes, BlackLight oraz DJ Gruby. Zanim jednak turniej się rozpoczął, ktoś rzucił ideę (prawdopodobnie Prezes), aby zwyczajnie pojechać po… Sebaloza 🙂 z racji tego, ze mieszka on w Katowicach, a na party się nie stawił. Kilku partyzantów z Provee’mPrezesem na czele zajechało wnet do jego mieszkania i kulturalnie przez domofon wywołało Sebaloza z jego jaskini :).

A ja w międzyczasie dyskutowałem ze starymi znajomymi i poznawałem nowe twarze, w tym m.in. Jericho (z którym to swapowałem za starych, dobrych czasów) i Remedy, z którą to również wspominaliśmy złote lata swapu i rozmawialiśmy dużo o muzyce :). Zostałem wówczas zachęcony do zapoznania się z twórczością The Breakfastaz, a w rewanżu zachęciłem Remedy do zagłębienia się w album Marushy zatytułowany „Offbeat”.

Atmosfera była iście rodzinna, czego dowodem była chociażby obecność żony i sympatycznej córeczki Grabby o imieniu Maja, która to zdaje się nawet poczęstowała mnie chipsami :). Wnet na party place pojawił się wspomniany przed chwilą Sebaloz, który na mój widok stwierdził, że jestem Cactusem, a potem jeszcze wymienił dwie inne ksywki, za każdym razem pudłując. Nie wiem, co ten człowiek bierze… 😉

Doczekałem się również przybycia Silent Riota, który ku zdziwieniu wielu partyzantów swobodnie wszedł na party place z browarami w kieszeni. Na pytanie, jak to uczynił, odparł, że cieciowi stojącemu przy wejściu powiedział na luzie: „Ja tu służbowo” :).

Warto wspomnieć, że na party pojawiło się ogólnie wiele zaginionych twarzy, np. Druid, Shogoon, Robak, Praiser, Pajda, Mr. Fiz, Harpoon, Hornet, Isildur, Daf, a także wymieniony wcześniej Jericho, który wieczorem stał się obiektem zainteresowania partyzantów po zaliczeniu zgonu na krześle :).

Po party place przemieszczał się bez przerwy Kisiel, który uwieczniał na swoich fotkach najczęściej płeć piękną :). Późniejsze ich oglądanie przerodziło się w niesamowitą komedię, a rozbrajający śmiech Kisiela wypełniało wnętrze całego party place :). W pamięci utkwił mi również dialog z Grabbą, który spoglądając na stojące na regałach globusy stwierdził, że to już chyba nie te lata, bo człowiek ma ochotę coś z tym zrobić, ale coś go jednak powstrzymuje :). Dzięki temu ani jeden element wyposażenia party place nie został uszkodzony (poza oczywiście wspomnianym wcześniej oknem).

Wnet rozpoczęły się kompoty, na które dostarczono bardzo dużą ilość prac. Sporadycznie z głębi sali padały różne komentarze przy poszczególnych produkcjach, spośród których najbardziej utkwił mi w pamięci okrzyk SilentaPrzemoooooooc!!!” podczas odtwarzania zaka Surgeona :). Kompoty spędziłem w towarzystwie Remedy i CJ Warlocka, a w międzyczasie także dyskutowałem z Dafem, którego miałem okazję poznać. Poziom prac był różnorodny i zabrakło przede wszystkim dobrej jakości dem. Poza konkursem zaprezentowano jedynie demko w Basicu pod tytułem „XXX Land” autorstwa Surgeona, które było fejkowe i tematycznie skierowane przeciwko grupie Samar. Oglądający tę produkcję Ramos raczej nie był zachwycony. Dla niewtajemniczonych warto jeszcze wspomnieć, że wszystkie kompoty były przeprowadzane z wykorzystaniem dużego kolorowego telewizora, ponieważ ze względów technicznych nie było możliwe podłączenie projektora.

W trakcie chóralnych śpiewów przy odtwarzaniu jednego z zaków stereo, jakim był cover utworu Sabriny – Boys, nieoczekiwanie wpadł na salę cieć i zaczął krzyczeć, że zaraz nas stąd wyrzuci, ponieważ za głośno się zachowujemy i tak dalej :). Atmosfera była dosyć napięta, ale na szczęście party nie zostało przerwane. Była to jednak jedna z najbardziej niezapomnianych chwil na Silesia Party 1, a ochrzczony cieć mianem Chuck Norris jeszcze długo był tematem przewodnim partyzanckich rozmów po party.

Po kompotach część ludzi ulotniła się z klasy, a pozostali mieli doskonały ubaw ze zgonu Jericho, na którego głowie wnet położono dyskietkę 5’25 oraz plastikowy kubek. Po serii pamiątkowych zdjęć na tle wyjątkowego (i notabene obecnie rzadko spotykanego na polskich C64 partiesach) obrazka rozpoczęło się dalsze oczekiwanie na ogłoszenie wyników.

Po pewnym czasie Volcano odczytał rezultaty kompotów, zgodnie z którymi mój zak zajął 10. miejsce, a sampel osiągnął 2. lokatę. Każdy z uczestników mógł sobie wybrać jakąś nagrodę z dostępnej sterty różnorodnych gadżetów hardware’owych i software’owych do C64. Moim łupem padły jakieś oryginalne gry na kartridżach, a w międzyczasie zostałem obdarowany przez Bena Vansena kartonem pirackich kaset.

Na party place wyludniło się dosyć solidnie, a ja byłem jedną z nielicznych osób, która wytrwała przy całonocnych dysputach (m.in. z eLBAN’em). Rano rozpoczęła się ewakuacja z party place. Co poniektórych BoBeR był zmuszony brutalnie wyrwać ze snu, albowiem ogólny czas opuszczenia obiektu przypadał na południe.

Dzięki uprzejmości Leminga, który na party place przyjechał samochodem z Anglii, zabraliśmy się z nim w drogę powrotną. Towarzyszyli nam Randy, Data oraz Silent Riot, który swoim talentem krasomówczym umilał nam większość czasu podróży. Wcześniej jednak zwiedziliśmy centrum handlowe, przed którym odbyła się pamiętna dyskusja na wszelakie tematy, podczas której Silent został idealnie zgaszony tekstem DatySpokojnie. Jeszcze chwilę wytrzymaj i później pójdziemy do zoo” :). Leming cisnął gaz do dechy, a z odtwarzacza leciały kompozycje Randy’ego, nierzadko inspirowane twórczością RMB. Podczas jednego z postojów Leming niemalże umarł ze śmiechu słuchając kolejnych opowieści Silenta z różnych partiesów :). Dużą furorę robiliśmy także wjeżdżając do Poznania i słuchając na maxa zaków z C64 :). Tam pozostało nam się pożegnać i każdy wyruszył w swoją stronę. Ja z Datą udaliśmy się na pociąg w kierunku Szczecina i po kilku godzinach w końcu dotarłem do mojego domu.

Silesia Party 1 – Galeria zdjęć. Autorzy: Data, Marsjanin i Prezes


Po party okazało się, że organizatorzy popełnili błąd w liczeniu votek i nie zostały uwzględnione wszystkie kolumny z liczbami w Excelu, przez co ostateczne wyniki kompotów uległy znacznej zmianie. Mój zak zajął więc 14’te miejsce, druga kompozycja na spółkę z Datą uplasowała się na końcu stawki, natomiast sampelek osiągnął w końcowym rozrachunku 3. lokatę. Mimo wszystko party uważam za udane i pełne niesamowitych przygód :). Mam ponadto nadzieję, że jeszcze w przyszłości chociaż raz będzie mi dane spotkać się z partyzantami w szkole :).

Pamiątkowy ident z Silesia Party 1

Swoje wspomnienia z małym poślizgiem spisał:

V-12/Tropyx
Szczecin, 2.03.2010 r.

Podziękowania dla Daty za wykopanie i udostępnienie po latach filmików z party :).