czwartek , 21 listopad 2024

Allegro Pixel Party – 25.09.2010 r. w Poznaniu [relacja]

Dnia 25 września 2010 r. odbyła się w Poznaniu 13. edycja spotkań użytkowników portalu aukcyjnego Allegro pod nazwą Pixel Party 2010. W rolę konferansjera i wodzireja wcielił się Mariusz Kałamaga (znany przede wszystkim z kabaretu Łowcy.B), za oprawę muzyczną odpowiadał DJ Wojtek Dominik, natomiast gwiazdą wieczoru była legenda i jedna z ikon muzyki Eurodance lat 90. – Dr. Alban.

Lokalizacja tegorocznego Allegro Party zaspokoiła zapewne najbardziej wybrednych osobników, albowiem była nią Iglica, wchodząca w skład kompleksu Międzynarodowych Targów Poznańskich, zlokalizowanego vis-a-vis głównego dworca PKP w Poznaniu.

Rozpoczęcie Pixel Party zaplanowano na godzinę 18:00. Do Poznania przybyłem dwie godziny wcześniej i od razu swoje kroki skierowałem w stronę pobliskich budynków MTS-u. Po wejściu natknąłem się na barierki otwierane kartą magnetyczną, stąd też swoje kroki skierowałem do pani siedzącej tuż obok. Z uśmiechem na twarzy poinformowała mnie, że dopiero za dwie godziny blokady zostaną zwolnione i wówczas uczestnicy Pixel Party będą swobodnie wpuszczani do Iglicy. Jednakże na moją wieść, że na terenie MTS-u znajdują się moi znajomi, upewniła się, czy jestem może z obsługi technicznej i pomimo mojej odmownej odpowiedzi, była na tyle miła i sympatyczna, że wpuściła mnie do środka. Po chwili spotkałem się z dobrze mi już znaną ekipą ze sceny komputerowej w składzie: V0yager, Deadman, Willy, Fei, Gorzyga, Szymon (vel. Nabij) oraz Adam. Na powitanie Gorzyga poinformował mnie, że są tutaj Atarowcy, co spotkało się z moim stwierdzeniem w stylu „I co, mam się bać?” (jak ktoś pamięta wojny Commodorowców i Atarowców, to wie, o co chodzi). 🙂 Tuż po chwili poznałem ich silną grupę w składzie: TDC, Gzynio, AdamGilmore, Axi0maT oraz Nosty i TwilightMaster, której nieoficjalnie przewodził Marek vel. Mac.

We wnętrzu Iglicy próbę przed koncertem odbywał Dr. Alban, jednakże nie zdążyłem już zobaczyć mojego idola w akcji. To głównie dla niego wybrałem się na wycieczkę do Poznania i była to spontaniczna decyzja podjęta na dwa dni przed rozpoczęciem Pixel Party 2010. Postanowiłem rozejrzeć się po terenie party place, którego wystrój był bardzo klimatyczny. Górowały oczywiście plansze z motywem przewodnim imprezy, na których figurował m.in. żółty bohater z gry Space Invaders, napisy w stylu „Score”, „Hi-Score” i „Lives” oraz dwukolorowe logo z napisem Allegro Party. Na pierwszym piętrze, do którego prowadziły ciekawie rozwiązane ruchome schody, znajdował się m.in. bar, kafejka internetowa, miejsce, w którym można było wykonać sobie pamiątkową fotopocztówkę oraz tzw. Strefa Chillout, która niebawem zapełniła się przybyłymi uczestnikami spotkania. Dla wszystkich dostępne były darmowe napoje i suto zastawione jedzeniem stoły, przy których serwowano także dwa ciepłe posiłki.

Zanim impreza rozpoczęła się na dobre, zapoznałem się wzrokowo z rozłożonymi na miejscu komputerami i konsolami. Wśród nich znalazł się oczywiście Commodore 64, a także Amiga 600 (w jej zastępstwie wystąpił Minimig, jednakże nikt z uczestników nie zauważył tej podmiany), 3x Atari (XE GS, 800XL i 65XE), ZX Spectrum +3, Amiga CD32, Atari 2600, Famicom, SNES oraz Sega Mega Drive i lekki powiew nowości pod postacią Xbox’a. Niektóre z urządzeń były lekko podrasowane, np. Spectrum pracował z podpiętym kontrolerem divIDE. Ciekawostką był także fakt, że Commodore 64, jako jedyny, miał wczytaną grę z magnetofonu (!), który na czas party został oczywiście od niego odłączony. Obraz wyświetlały fabrycznie nowe 22” monitory LCD, z wyjątkiem Atari XE GS, którego podpięto do 60” plazmy. Znawcy tematu zapewne wiedzą, iż tego typu wyświetlacze nie do końca sobie radzą z obrazem ze starych komputerów, jednakże ogólnie dawały radę, sporadycznie kłując oczy dziwnym kontrastem kolorów bądź brakiem interlace’u.

strefie Retro Games zaplanowano konkursy, w których zdobywca największej liczby punktów stawał się zwycięzcą jednej z dziewięciu kultowych gier. Ich dobór odbył się (niestety) przez pracowników Allegro, stąd też zabrakło takich klasyków, jak chociażby Space Invaders, Tetris lub Frogger. Zamiast nich uczestnikom zaserwowano następujące gry:

  • Boulder Dash (Commodore 64)
  • River Raid (Atari 2600)
  • Arkanoid (Atari XE GS)
  • Zybex (Atari 800XL)
  • Robbo (Atari 65XE)
  • Ms. Pac-Man (ZX Spectrum +3)
  • Gryzor (a.k.a. Contra) (Famicom)
  • Donkey Kong (SNES)
  • Super Frog (Amiga CD32)

Natomiast poniższe tytuły były dostępne poza konkursem:

  • Lotus II (Amiga 600/Minimig)
  • Dance Dance Revolution (Xbox)
  • Mortal Kombat 3 (Sega Mega Drive)

W ramach relaksu postanowiłem przećwiczyć Boulder Dasha, którego po niespełna pół godzinie przeszedłem bez problemu (pomimo niesprzyjającego mi joysticka). Następnie zahaczyłem Mariusza Kałamagę, z którym to wykonałem sobie pamiątkowe zdjęcie. 🙂 W oczekiwaniu na rozpoczęcie Pixel Party 2010, rozmawiałem zarówno ze starymi znajomymi, jak i dopiero co poznanymi Atarowcami. Atmosfera była bardzo przyjazna i z każdym mogłem podzielić się różnymi ciekawostkami o tematyce komputerowej. Szczególnie miło wspominam dyskusje z TDC, Gzynio oraz Axi0maT’em, nie zapominając także o Macu. 🙂

V-12 i Mariusz Kałamaga!

 

W końcu wybiła godzina osiemnasta i drzwi do Iglicy zostały otwarte. W tym samym momencie zasiadłem przy Spectrumie i rozegrałem pierwszą partię w Ms. Pac-Mana, osiągając wynik powyżej 17 tysięcy punktów. Następnie udałem się w stronę wejścia w celu uzyskania identyfikatora. Tam należało podać swój login z Allegro i po przejściu krótkiego procesu weryfikacji, każdy otrzymywał tzw. pakiet startowy (szmaciany worek z gadżetami typu puzzle, landrynki, długopis i notes) oraz sporawej wielkości identyfikator. Ponieważ wpłaty za wejściówkę dokonałem na krótko przed rozpoczęciem imprezy, mojego nazwiska, czy też pseudonimu, nie było na liście uczestników. Mimo tego sympatyczne panie nie przegoniły mnie ze swojego stanowiska, a wręcz przeciwnie, pierwsza z nich wydała mi bez problemu identyfikator, a kolejna flamastrem napisała wielkie „V-12”. Po otrzymaniu pakietu startowego, zdałem go wraz z plecakiem i kurtką dżinsową do szatni i udałem się ponownie w strefę Retro Games.

Stanowiska komputerowe były oblegane przez przybyłych gości, a największą popularnością cieszył się oczywiście nieśmiertelny River Raid. Któż z nas nie zaczynał swojej przygody z grami komputerowymi, przesiadując noce nad pirackim klonem konsoli Atari 2600, podpinanej przez kabel antenowy do telewizora? 😉 Jako że najmniej chętnych krążyło wokół Atari XE GS, stąd też postanowiłem sprawdzić swoje umiejętności w grze w Arkanoida. Jak się wkrótce okazało, spędziłem tam szacunkowo godzinę, dochodząc do 27. planszy i osiągając niebagatelny rekord 258 660 punktów! Tak więc już na starcie zapewniłem sobie jedno zwycięstwo, jednakże nie zamierzałem spoczywać na laurach. Czekałem więc cierpliwie, aż się zwolni miejsce przy C64, okupowanym nieprzerwanie przez zwolenników Boulder Dasha. W międzyczasie spróbowałem swoich sił w River Raid, ale nie udało mi się pobić ówczesnego rekordu ze względu na fakt, że jestem wytrenowany w wersji na C64, a dostępna na party była pierwszą odsłoną, nieco różniącą się od późniejszych klonów.

 

W końcu nadszedł czas na Boulder Dasha. Z wewnętrznym spokojem i pewnością siebie zasiadłem przed moją ulubioną maszyną i rozpocząłem grę, mając do pobicia rekord o wielkości nieco ponad 4 tysiące punktów (dla uwagi dodam, że w rozgrywce treningowej przed konkursem osiągnąłem 2x większy rezultat). 🙂 W trakcie gry podszedł do mnie z mikrofonem Mariusz Kałamaga i gdy zauważył, że idzie mi bardzo dobrze, zaczął wypytywać mnie o to, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z Boulder Dashem. Odparłem, nie spuszczając wzroku z monitora, że jest to moja ulubiona gra od 17-tu lat. Następnie Mariusz spytał się mnie, w co pogrywam w chwili obecnej, spodziewając się zapewne, że zasypię go tytułami najnowszych gier z peceta, bądź nowoczesnych konsol. Jakież było jego rozczarowanie, gdy (zgodnie z prawdą) rzekłem, iż nadal gram sobie w Boulder Dasha, co jest związane z tym, że akurat w tym roku zdecydowałem się na mały powrót do korzeni i sporadycznie odpalam sobie nowe części przygód Rockforda, w które jeszcze nie grałem. Kałamaga nie pozostał mi dłużny i zapytał „A nie chciałbyś się rozwijać?”, co oczywiście rozbawiło wszystkich stojących wokół mnie. Już nawet nie pamiętam, czy coś wówczas powiedziałem, ale z pewnością czułem satysfakcję, że moja skromna osoba chociaż na chwilę stała się obiektem zainteresowania dużej liczby jednostek. Ostatnim pytaniem Mariusza było „Jaką grę byś polecił innym osobom?”, a moja odpowiedź brzmiała mniej więcej następująco „W zasadzie poleciłbym Boulder Dasha, ponieważ jest to gra, która rozwija inteligencję”. 🙂

Po przejściu całej gry dostrzegłem lekkie znudzenie w oczach Maca i postanowiłem dobić do 10 tysięcy punktów. Po ich przekroczeniu, będąc dokładnie w rundzie F na poziomie drugim (i mając oczywiście 9 żyć do stracenia), zdecydowałem się odejść od stanowiska, dając szansę innym na pobicie mojego rekordu. Oczywiście nikomu się to nie udało, ale chętnych do gry ani przez chwilę nie brakowało.

W dalszej kolejności spróbowałem swoich sił w Zybexa, jednakże Skorpion (joystick) nie leżał mi dobrze w dłoni i grało się nim dosyć trudno. Po chwili zasiadłem ponownie za sterami ZX Spectruma i pobiłem swój pierwszy wynik w Ms. Pac-Mana. Jednakże 30 tys. punktów to było za mało, by pokonać rekordzistę, który zdobył o 20 tys. punktów więcej ode mnie. Dokonałem także po dwie próby w River Raid i Super Froga, bez większych szans na dogonienie wyśrubowanych już w tym czasie rekordów.

V0yager i V-12.
Spotkanie ludzi ze sceny komputerowej różnych platform.

 

Tuż po godzinie 21:30 Mariusz Kałamaga zapowiedział gwiazdę wieczoru – Dr. Albana. Na tę wiadomość pod sceną zaludniło się od żądnych zabawy gości, a po chwili na stosunkowo niewielkiej scenie, w rytmach intra pod postacią instrumentalnych fragmentów utworu „Hard Pan Di Drums”, pojawiła się blondwłosa wokalista, a tuż po niej dwaj tancerze. Wkrótce potem z otchłani wynurzył się Dr. Alban i zaczął śpiewać „odświeżoną” wersję jednego ze swoich pierwszych przebojów „Hello Africa”. Podstawowa setlista składała się w zasadzie z klasyków, spośród których tylko jedna kompozycja („Chiki Chiki”) nie powstała w latach 90-ych. Show był niesamowity! Stojąc na środku parkietu wodziłem wzrokiem za moim idolem i śpiewałem z nim prawie wszystkie piosenki. Dr. Alban sprawiał jednak wrażenie rutyniarza i nie nawiązywał bezpośredniego kontaktu ze swoimi fanami. Nie pomogła nawet okładka pierwszego longplaya „The Album Hello Africa”, wznoszona w górę przez osobnika stojącego po lewej stronie sceny. Mimo tego zabawa trwała na całego. W przerwie między utworami Dr. Alban próbował żartować i np. stwierdził, że pierwszy raz w Polsce był 60 lat temu. 😉 Po wykonaniu klasycznych „It’s my life” oraz „Sing Hallelujah” (przy którym na scenę wciągnął kilkanaście osób z publiczności) artysta zniknął w otchłani, jednakże gromada ludzi, zmotywowana przez Kałamagę, wywołała po chwili gwiazdę wieczoru ponownie na scenie. Na bis Dr. Alban zaserwował jeden z nowszych przebojów „Work Work”, a na koniec – remake nieśmiertelnego „It’s my life”.

Dr. Alban live @ Pixel Party 2010!

Setlista Dr. Albana:

1. Hard Pan Di Drums (Intro) / Hello Africa
2. Let the beat go on
3. This time I’m free
4. Chiki Chiki
5. One love
6. Look who’s talking
7. It’s my life
8. Sing Hallelujah

Bis:

9. Work work
10. It’s my life (remake)

 

Po koncercie podążyłem ruchomymi schodami na pierwsze piętro, gdzie miałem nadzieję spotkać się z moim idolem. Przed garderobą znajdowało się już kilku fanów, jednakże dostęp do artysty miała tylko telewizja, oraz prawdopodobnie organizatorka, która wpuściła po znajomości jedną osobę. Wnet artysta wynurzył się z garderoby, jednakże na jego twarzy gościł grymas zdenerwowania. Zabronił robienia sobie z nim zdjęć i bodajże tylko jedna osoba załapała się na „szybki” autograf. Następnie w asyście ochroniarzy zszedł na parter i udał się do swojej białej limuzyny. Ze smutkiem odprowadzałem jego postać, mając jednocześnie nadzieję, że może kiedyś uda mi się z nim porozmawiać i wykonać pamiątkowe zdjęcie.

Trapiony lekkim rozczarowaniem powróciłem na party place, gdzie wówczas nieco się już wyludniło, jednakże zwolenników starych gier nadal nie brakowało. W tle leciała muzyka miksowana przez DJ-a Wojtka Dominika, która z założenia miała być utrzymana w klimatach lat 90-ych. Ku mojemu rozczarowaniu, zamiast potężnej dawki klasycznego Eurodance’u, otrzymałem w zamian mieszankę nieudolnie dobranych kompozycji, gdzie w jednym szeregu postawiono np. The Prodigy i Reni Jusis (!).

Wkrótce nastąpiło ogłoszenie wyników konkursów gier z sekcji Retro Games. Jako pierwszy wyczytany został Scalak, który osiągnął najlepsze rezultaty w grach: Zybex, Robbo oraz River Raid. Na uwagę jednak zasługuje fakt, że była to jedyna osoba, która uczestniczyła w konkursie grając na swoim joysticku przyniesionym z domu.

„Drugim niewątpliwym liderem” byłem ja 🙂 i zostałem wyczytany jako ten, który „wymiótł w Arkanoida”. Otrzymałem 2 zestawy upominków, które notabene były mniej ciekawe, aniżeli tzw. pakiet startowy rozdawany przy wejściu na Pixel Party 2010. Nie kryłem wówczas mojego zadowolenia i z satysfakcją uścisnąłem dłoń osoby przemawiającej. Po wręczeniu wszystkich nagród i krótkiej przerwie muzycznej, rozpoczęła się licytacja na rzecz powodzian. Do zgarnięcia były dwie nagrody: zestaw do wspinaczki górskiej oraz wycieczka po budynku Allegro. Tłumów pod sceną nie było, ale i chętnych do zabawy nie zabrakło. Dokładnych cen już niestety nie pamiętam, ale ponoć możliwość zwiedzenia zakamarków Allegro „poszła” za ponad 2 tysiące złotych.

 

W międzyczasie miałem możliwość pogratulowania potrójnego zwycięstwa Scalakowi, który grał wówczas w… Boulder Dasha! Dosiadłem się więc do niego, a on wnet oddał mi joystick i pozwolił kontynuować zaczętą przez siebie rozgrywkę. Stwierdził ponadto, że widział wcześniej moją rozgrzewkę i od razu sobie powiedział, że nie będzie miał szans pobić mojego rekordu. 🙂 Pogawędziliśmy sobie sympatycznie stosunkowo długo, a ja m.in. dzieliłem się informacjami o moich własnych częściach Boulder Dasha, w tym m.in. o Żulder Dashu, w którym Rockford zamiast diamentów, zbiera puste butelki. 🙂

V-12 i Scalak!
Deadman i V-12!

 

Miłe pogawędki ucinałem sobie także z TDC, a Gzynia poprosiłem, aby na Atarynce odpalił mi Boulder Dasha II. Chciałem sobie przypomnieć klimat z połowy lat 90-ych, kiedy wówczas na 65’tce synów mojej kuzynki pierwszy raz przeszedłem całą grę od początku do końca. 🙂 Oczywiście dwójeczkę rozpracowałem stosunkowo szybko, aczkolwiek nie było mi tak do końca łatwo, ponieważ zmagałem się z topornością Skorpiona. Następnie wskoczyłem na chwilę na parkiet i w rytmach dwóch kawałków The Prodigy skakałem wraz z V0yageremSzymonem, wprawiając tym w zdumienie samego Mariusza Kałamagę. 🙂 Niestety DJ bardzo szybko wytrącił nas z rytmu, albowiem po dynamicznym „No Good (Start To Dance)” zapuścił… „Enjoy The Silence” z repertuaru Depeche Mode. Ewakuowaliśmy się więc z parkietu, zgarniając ze sobą Kałamagę 🙂 i udaliśmy się na zewnątrz, gdzie czekała na nas pozostała część ekipy. Rozpętała się interesująca dyskusja, w której m.in. Deadman próbował wytłumaczyć kabareciarzowi, czym jest scena komputerowa i wychodziło mu to dosyć zabawnie. 🙂 Chłopaki przy okazji namawiali go na przyjazd na party i zachęcali do napisania skeczu o scenie. 🙂 Kałamaga bez przerwy powtarzał, że nie potrafi zrozumieć tego, czym się zajmujemy, ale wspomniał, że w dzieciństwie był posiadaczem Commodore 64. 🙂 Po kilku minutach stwierdził jednak, że musi wracać na miejsce swojej pracy, by wygłosić mowę pożegnalną (albowiem zbliżała się już godzina czwarta nad ranem) i pożegnał się z nami serdecznie.

 

Na nas też nadszedł czas, tak więc chłopaki zwinęli sprzęt, zapakowali do busa i udaliśmy się na zasłużony wypoczynek. Zanim jednak poszliśmy spać, rozdałem część moich nagród, które trafiły m.in. do V0yageraDeadmana. 🙂 Rano zaszczycił nas swoją obecnością Dante (ex. Informer), który ze względu na swój stan zdrowia nie mógł uczestniczyć w Pixel Party 2010. Zabrakło także SilentRiota, deklarującego wcześniej swoją obecność na imprezie. Dante był na tyle uprzejmy, że podrzucił mnie i Feiego na dworzec PKP, a tam pozostało mi już tylko czekać na pociąg powrotny do Szczecina.

W drodze powrotnej nieoczekiwanie spotkałem moją byłą nauczycielkę od matematyki z podstawówki, która akurat wracała z innej imprezy (dokładnie był to Festiwal kultury i sztuki esperanckiej ARKONES 2010), a także Adę – żonę KopernikaPC-towej grupy Marsmellow. Było to dla mnie miłe zaskoczenie i oczywiście spytałem Kubę, czemu od kilku lat nie pojawia się na party komputerowym. Odparł mi, że poświęca się pracy zawodowej i rodzinie, ale być może jeszcze kiedyś zawita na jakimś zlocie. 🙂

I tak skończyła się moja wycieczka do Poznania na Pixel Party 2010. Dziękuję wszystkim za świetną atmosferę, klimat, dyskusje i pamiątkowe zdjęcia. Mam nadzieje, że doczekamy się drugiej edycji Pixel Party i będzie nam dane znowu się spotkać i zmierzyć w kultowe gry z naszego dzieciństwa. 🙂

Allegro Pixel Party 2010 – galeria zdjęć!

Paweł R. a.k.a. V-12/Tropyx
Szczecin, 27-28.09.2010 r.