wtorek , 3 grudzień 2024

Kilka prawd o PeCecie

Jako posiadacz C64 od 9.5 roku oraz peceta od ponad dwóch lat, przy pracy z oba wymienionymi komputerami zauważyłem, iż komoda z pozoru tak prymitywna i uboga we wszystko niepozornie, często jest lepsza od peceta. Postanowiłem więc wszystkie moje spostrzeżenia na ten temat zebrać w jedną całość i przedstawić w niniejszym artykule.

Wiecie, dlaczego na waszego ukochanego peceta mówią grzyb? Przecież pecet to nic innego, jak zbieranina peryferii, każdy przeważnie innej firmy. Ponieważ sam pecet w sobie przypomina koszyk pełen różnorodnych grzybów, stąd ta prosta nazwa. Posiadając peceta, mówimy „Mam peceta”. Ale tak na prawdę nasz komputer jest bezfirmowy, tzw. składak. Nazwa PC wzięła się od słów Personal Computer. Przecież każdy komputer domowy jest komputerem osobistym. Taka sama nazwa widnieje na mojej komodzie. W dzisiejszych czasach komputer rozpoznaje się poprzez nazwanie go Pentiumem, czy Celeronem lub podaniem częstotliwości taktowania zegara. Rozwiązanie to, jednocześnie proste i prymitywne, zamaskowało dawne czasy, kiedy komputer był tworzony przez jedną firmę. Nie liczy się teraz marka, liczy się ilość megaherców i gigabajtów…

Pecet, gdyby nie systemy operacyjne Widnows oraz Linux pozostałby takim samym komputerem osobistym, jakie ludzie po raz pierwszy kupowali 10 lat temu. Dopiero wypuszczenie na rynek ostatniej wersji Windowsa pozwoliło na odseparowanie się od DOS-u. Jednak Windows to tylko przykrywka, wszystkie programy wykonują się tak samo, są tylko inaczej wyświetlane (okienka, DOS itp.). System taki musi za każdym razem być wczytywany do pamięci. Pomijam tu opcję sleepu, która ma również bugi (po ponownym włączeniu kompa nie wszystko chce działać). Gdzie te czasy, kiedy do ręki dostawało się komputer, który po naciśnięciu przycisku power zgłaszał swoją gotowość? Zanim uruchomi się Windows, mogę swobodnie zrobić sobie herbatę lub się odlać w kiblu…

Prawie wszystkie programy instalują się w taki sam sposób. Zapisują w rejestrach różne śmieci i w momencie, gdy nie kontrolujemy rejestrów, system zaczyna nam zwalniać pracę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że po instalacji należy restartować kompa…

Chyba każdy z nas przyzwyczaił się do zwieszek podczas pracy przy pececie? Często nawet nie znamy tego powodu! Komoda zawiesza się praktycznie w dwóch przypadkach: kiedy jest błąd w spakowanym pliku lub gdy mamy źle podpięty kartridż. Można też zwiesić komodę grzebiąc niepotrzebnie po pamięci, ale wystarczy wtedy jeden ruch, by móc z powrotem (bez utraty danych w pamięci) grzebać w programie.

O tym, że pecet wcale nie jest uniwersalnym komputerem, świadczyć może liczba wirusów na niego napisanych…

Młodsze pokolenia nie mają nawet pojęcia, że oprócz peceta istnieją również inne komputery. Dla nich komputer to myszka, duży monitor i system Windows. Dzieci 6-letnie już bawią się komputerem. Z jednej strony to dobre, gdyż prostota obsługi peceta z systemem Windows umożliwia do niego dostęp praktycznie każdej osobie w każdym wieku, z drugiej strony użytkownik takiego komputera jest niesamowicie ograniczony. Nie zna podstaw pracy procesora, myśli że wszystko siedzi w Windowsie. Ten, kto co nieco usłyszał o pececie, również nabywa błędnych stereotypów na temat własnego komputera i jego użytkowników. Taka osoba się chwali, że jego procesor w liście rozkazów Assemblera ma rozkaz do mnożenia. Ale nie wie o tym, że bez względu na to, w jakim pececie ten procesor będzie użyty, on nigdy nie pomnoży, tylko doda do siebie kilka razy jedną liczbę… Jedynym językiem, jaki rozumie procesor, jest Assembler, a dokładnie język maszynowy, gdzie mnemoniki assemblerowskie są odpowiednikami w liczbach szesnastkowych. Młodzi zapaleńcy, którzy nauczyli się podstaw HTML-u myślą, że umieją programować. HTML nie jest językiem programowania. Inne języki programowania, jak Pascal lub C, są kompilowane do postaci zrozumiałej dla procesora i prędkość wykonywania programu napisanego w danym języku zależy właśnie od kompilatora…

Instalowanie gier na PC pozostawia również wiele do życzenia. Często mamy do wyboru opcję minimalną oraz standartową, przy której dane zapisywane są na dysku. Mając małego twardziela zbyt wiele gier sobie nie zainstalujemy… Producenci gier poszli w stronę wygody użytkowników i nastawili się na to, by giercowanie odbywało się głównie bez potrzeby wsadzania nośnika do CD-Romu. Rzeczywiście, jest do dobre rozwiązanie zwłaszcza dlatego, że dostęp do każdego CD-Romu jest niesamowicie czasochłonny, zanim CD się rozpędzi trwa to dłuższą chwilę i na prawdę może irytować (wierzcie mi, bo gram w Worms Armageddon w wersji kompaktowej). Z drugiej strony zapobiega to zawaleniu dysku twardego i czasami się zastanawiam, czy lepiej by nie było, gdyby gry na peceta były tworzone tak, jak na komodę. Pod jednym warunkiem – stworzyć CD-Romy, które nie muszą się rozpędzać.

Skoro już jestem przy grach, to niedawno męczyłem się z Worms Armageddon. Ale moim problemem nie było to, że nie potrafiłem przejść jakiejś planszy. Gorzej! Chciałem sobie zachować plik, w którym zapisane są drużyny tworzone przez gracza. W przypadku Quake III Arena, nie ma z tym najmniejszego problemu. Można zapisać sobie gdzieś w swoich dokumentach plik .cfg i odinstalować grę, by za jakieś pół roku powrócić do niej z własnymi danymi. W przypadku Wormsów grupa Team17 wykonała w sumie kawał dobrej roboty. Plik wg.wgt znajdujący się w katalogu User/Teams/ modyfikuje całą swoją zawartość przy każdym uruchamianiu gry, jak i zapewne robi to często podczas gry. Jakakolwiek próba zastąpienia go innym plikiem skończy się fiaskiem. Plik zostanie wykasowany i pozostanie w nim kilka bajtów. Jedynym wyjściem jest zachować gdzieś cały katalog „Worms Armageddon”, np. w zipie. Na szczęście można przenosić ten katalog gdzie się chce i nie ma to wpływu na plik wg.wgt. Z jednej strony jest to dobre rozwiązanie, zmusza użytkownika do np. trzymania non stop tej gry na dysku (o ile chce się mieć zachowany własny zespół). Z drugiej strony jest to bardzo złe rozwiązanie. Nie można zachować swojego statusu gry w przypadku, gdy chce się odinstalować grę. Może jest ktoś na scenie pecetowskiej, który poważniej bawi się crackiem gier i potrafiłby wymyślić coś na ten problem. I jeszcze jedna uwaga. Nie instaluj gry na to samo miejsce ponownie, bo wtedy również stracisz plik wg.wgt.

Wydaje mi się, iż ludzie ze sceny pecetowskiej powinni więcej bawić się crackiem i programowaniem. Jeżeli efekty w demie zwalane są na możliwość akceleratorów kart graficznych, to ja w ogóle nie uważam takiej produkcji za scenową. A cracking wcale nie jest trudny, a z pewnością ułatwiłby życie wielu innym posiadaczom peceta.

Zastanawia mnie, dlaczego producenci coraz to nowszych wersji programów, często za bardzo chcą, aby ich produkt był lepszy od poprzedniej wersji, w wyniku czego najnowsza wersja wcale nie jest lepsza od poprzedniej. Kiedy zainstalowałem najnowszego Winampa 3, doznałem zawodu. Wszystko poszło w grafikę, nic dla wygody użytkownika. Podczas zmiany skina zmienia się tylko main skin, skin playlisty pozostaje niezmieniony. Nie można ładować pluginów… Wolę słuchać muzy na wersji 2.80 :). Tak samo jest z ACDSee 4, który bardzo długo się ładuje do pamięci w przypadku wyboru pliku graficznego, ponadto pakuje się niepotrzebnie do traya. Tak samo, jak w przypadku Winampa, wolę korzystać ze starszej wersji…

Czasopisma komputerowe nastawione są na totalną masówkę. Na każdej dodawanej płycie jest pełno śmieciowatych programów, ponadto te lepsze są tylko w wersjach demo. Dla mnie jest to tylko i wyłącznie strata pieniędzy.

Mając 9,5 lat komodę w ogóle nie przeszkadza mi to, że ma tak mało pamięci i jest wolna. Pecet, ile megaherców by miał, i tak pewne czynności będzie robił wolno. Dlaczego mając peceta z zegarem 500 MHz muszę cały czas na niego narzekać?

Narzekam wciąż na peceta, może teraz wymieniłbym to, co mi się w nim podoba… Na pewno jest to dostęp do Internetu, można wtedy skontaktować się z innymi ludźmi niekoniecznie przez pustego IRC-a, można Netmeetingiem itp. ściągnąć fotki ukochanych zespołów, texty piosenek itp… Ponieważ pliki Mp3 są u mnie na ostatnim miejscu, więc nie rajcuje mnie posiadanie ich w nieskończonej ilości. Niektóre gry są świetne: Wormsy (przeszedłem wszystkie misje, a w deathmaczu osiągnąłem status Eliciarza),Tony Hawk (Grałem tylko w dwójkę, którą już przeszedłem kilka razy),GTA (której pierwszą część przeszedłem całą), Quake III Arena (na poziomie Nightmare przeszedłem większość plansz) i może jeszcze kilka mniej istotnych gierek. Dużo tego nie ma, albowiem granie mnie tak nie rajcuje. Uwielbiam gry logiczne, przez to nie gardzę nawet Saperem. Sam nawet stworzyłem tą grę na C64 i będę się zastanawiał, jak ją zrobić w Assemblerze.

Pecet dla mnie jest tworem nieklimatycznym. A używam go, bo szalejący postęp techniczny po prostu tego wymaga. Nie umiesz obsługiwać peceta, to jesteś nikim. Zamiast marnować czasu na włóczenie się po ulicach miasta, wolę chociażby napisać jakiś artykuł do maga.

Murdock/Tropyx/Draco/Nostalgia/Cascade

Jest to kolejny artykuł, jaki napisałem ekskluzywnie do magazynu dyskowego sceny PC o nazwie The Beast. Zawiera on moje różne przemyślenia i refleksje dotyczące użytkowania komputera PC.

Tekst napisałem 5 października 2002 r. i ukazał się on 2 kwietnia 2003 r. w pecetowym magazynie dyskowym The Beast #4/The Grid w dziale Scena. Po dłuższym czasie zdecydowałem się także na publikację tego artykułu na scenie C64 i tekst pojawił się 2. grudnia 2003 r. w discmagu Newspaper #9/Exon w dziale Nasze Opinie. Oryginalną treść poddałem minimalnej korekcie interpunkcyjnej.