Ponowoczesna fala retro ma się w najlepsze. Dowodzi temu popularność kolejnych edycji gdańskiego RetroKompa. Po raz szósty miłośnicy starych komputerów, konsol i terminali, mogli spotkać się w siedzibie Sceny Muzycznej Gdańskiego Archipelagu Kultury przy ul. Powstańców Warszawskich 25 w Gdańsku, by wymieniać się komentarzami i wspomnieniami dotyczącymi ich doświadczeń z zabytkami techniki. Imprezie odbywającej się w dniach 20-22 października 2017 r. towarzyszyła trzecia edycja multiplatformowego party komputerowego o nazwie LOAD ERROR.
Przygotowania do wyjazdu do Gdańska rozpocząłem na kilka miesięcy przed rozpoczęciem wydarzenia. Pierwotnie zakładałem wspólną podróż z memberami grupy Quartet, jednakże ostatecznie dołączyłem do hrw, Arsona i Araba. Na tydzień przed wyjazdem moja obecność na party stała się zagrożona. Stan zapalny lewego nadgarstka mocno dał mi się we znaki. To między innymi z tego powodu zrezygnowałem z walki o stworzenie jakiejkolwiek produkcji na scenowe kompoty. Jak się później okazało, decyzja była słuszna, albowiem sklecone na szybkiego interko mogłoby zaniżyć wysoki poziom konkursów na platformy 8-bitowe.
Podróż przebiegła bardzo spokojnie. Wyruszyliśmy samochodem w piątkowy poranek, by do Gdańska przybyć mniej więcej o godzinie piętnastej. W sam raz by zdążyć na spokojnie przywitać się ze wszystkimi uczestnikami i wziąć udział w pierwszym wykładzie Adama Zalepy pt. „Amiga Nowej Generacji w praktyce”. Tradycyjnie, jak co roku, główną salę koncertową wypełniały po brzegi komputery różnej maści, z przewagą Amig z kolekcji Toma Raina. Z kolei w mniejszej sali wykładowej i w sąsiednim pomieszczeniu królowały zabytkowe maszyny z zasobów Koszalińskiego Muzeum Elektroniki Komputerowej ELKON i Stowarzyszenia Miłośników Starej Elektroniki i Techniki – RetroKomp.
Po przywitaniu się z kim popadło, uzyskałem informację od Sachego na temat aktualnego statusu organizacji imprezy. Jedynym problemem, z którym przyszło ekipie „ogarniającej temat” się zmierzyć, były chwilowe przerwy w zasilaniu. Wiekowy sprzęt charakteryzuje się dużym poborem mocy oraz wadliwością. Być może to właśnie awaria jednego z atarowskich zasilaczy spowodowała przysłowiowe „wywalenie korków” w tablicy rozdzielczej. Na szczęście tego rodzaju problemy nie pojawiły się ponownie, co zagwarantowało przybyłym gościom nieustanną rozrywkę przy ekranach zabytkowych komputerów i konsol.
O godzinie 19:00 rozpoczął się wykład Tomasza Cieślewicza i Krzysztofa „Kaza” Ziembika na temat polskich gier stworzonych dawno temu na małe Atari. Nieoczekiwanie stałem się nieformalnym współtwórcą prezentacji poszczególnych tytułów. Z braku chętnych do grania na żywo zgłosiłem swoją kandydaturę, która wnet została pozytywnie rozpatrzona przez Yolka. W ruch poszedł mój słynny joystick firmy Matt, jednakże zanim mogłem zagrać w pierwszą z prezentowanych gier, upłynęło aż 5 kwadransów. TDC znany jest bowiem ze swojej wylewności i braku umiejętności dostosowania swoich prezentacji do określonych z góry ram czasowych (sorry, TeDeC, musiałem!). To spowodowało, że omawianie kolejnych tytułów musiało być przyspieszane i wręcz skracane do granic możliwości.
Moją rolą było granie w czasie rzeczywistym w polskie gry na Atari. Widzowie mieli okazję obserwować „joystickowe” zmagania na drugim big screenie. W większość tytułów grałem po raz pierwszy. Przy okazji mogłem się przekonać, jak wiele gier powstało przy wykorzystaniu pierwowzorów z Commodore 64. Battle Ships, czy Operation Wolf, uzyskały dość dokładne kopie na małym Atari. Atarowcy do dziś są dumni, że to właśnie na ich platformie rozwinął się polski gamedev jeszcze pod koniec lat 80. XX wieku. Szkoda tylko, że w pewnym zakresie bazował na zapożyczeniach.
Kolejnym punktem programu był seans filmu dokumentalnego pt. „Sztuka przekraczania”. Widzów uprzedzono, że tematyką obrazu jest scena komputerowa z naciskiem na jej działalność w obecnym wieku. Była to dla mnie pierwsza możliwość obejrzenia tego filmu i przyznam szczerze, że po seansie odczułem pewien niedosyt. Według mnie zarówno treść, jak i osoby prezentujące swoje myśli, historie i opinie, zostały dobrane w sposób tendencyjny. Zresztą takie zarzuty pojawiły się już wcześniej w sieci i są jak najbardziej uzasadnione. Skupiono się głównie na względnie najbardziej rozpoznawalnych osobach ze sceny Amigi i PC. Niemniej uważam, że tego rodzaju przekazy są bardzo potrzebne i mam nadzieję, że w przyszłości powstanie kolejny film, pokazujący scenę komputerową przez pryzmat 8-bitowych platform i osób na nie tworzących.
Po seansie zaproszono wszystkich ponownie do głównej sali. Tam ze swoimi instrumentami i komputerami czekał już KATOD – rozpoznawalna postać wśród miłośników elektronicznego brzmienia. W swojej twórczości łączy rockowe klimaty z gatunkiem chiptune. Na złość konserwatywnym użytkownikom Atari i Commodore, wykorzystuje obie maszynki do tworzenia swojej muzyki i grania jej na żywo. Trzeba przyznać, że wychodzi mu to świetnie. Publiczność była zachwycona występem KATODA. Miło widzieć, że stare, poczciwe C64, nadal może stanowić świetny instrument do grania podczas koncertów. Na deser wystąpił ponadplanowo MotionRide. Była to słuszna decyzja, albowiem spora garstka uczestników LOAD ERROR party nieustannie „paliła” się do zabawy.
W sobotnie przedpołudnie otwarto szóstą edycję RetroKompa. Mieszkańcy Gdańska i okolic chętnie odwiedzali Scenę Muzyczną GAK. Przygotowano dla nich szereg atrakcji, spośród których na uwagę zasługiwał Konkurs Łamaczy Joysticków. Po raz pierwszy od kilku lat rywalizacja nie toczyła się przy grze River Raid na Atari! Tradycyjnie jednak maszyną konkursową nie był Commodore 64. Rywalizowano w Zybexa, Moon Patrol i Pac Mana. Ciekawostką był wyświetlacz, jaki towarzyszył grze w żółtego stworka zjadającego kulki w labiryncie. Był on wielkości zaledwie… pół cala! Widok ludzi wytężających swój wzrok w niecodziennej sytuacji był bardzo ciekawy. Nie zabrakło cheaterów, którzy próbowali sobie pomagać funkcją lupy w swoich smartfonach. 😉
RetroKomp to nie tylko gry i wystawa zabytkowego sprzętu komputerowego, ale również ciekawe wykłady. O godzinie 11:00 Krzysztof A. Ziembik rozpoczął w górnej sali opowieści o grach tekstowych na Atari, a półtorej godziny później Adam Zalepa przedstawił plany wydawnicze firmy A2. Miło było usłyszeć wzmiankę o własnej osobie w jego prelekcji.
Po raz kolejny przekonałem się, że impreza potrafi ściągnąć bardzo zaskakujących gości. Na tegorocznym RetroKompie pojawił się m.in. Tomasz, brat Sharka, dawnego membera grup Apidya, Aliance i Cobal. Poznałem go w momencie próby uruchomienia czegokolwiek z dyskietki wsadzonej w stację dysków wbudowaną w C128D. Po chwili zorientowałem się, że komputer wyposażony jest w przełącznik służący prawdopodobnie do zmiany DOS-u. Wystarczyło zmienić położenie wajchy i stacja ożyła. Tomasz zaprezentował okazałą kolekcję dyskietek oraz plik coverów i votek z lat 90. XX wieku, które w przeszłości pieczołowicie kolekcjonował Shark. To było coś niesamowitego trzymać w rękach spory kawałek historii. Łezka zakręciła się w oku na widok votesheetu do Inverse’a/Oxygen… Niestety Shark nie mógł być obecny na party, ale cieszy niezmiernie fakt, iż jego brat nie pozwala, by jego C128D kurzyło się gdzieś w zakamarkach piwnicy.
Kolejną atrakcją RetroKompa 2017 był finał RetroKomp GameDev Compo. Do konkursu zgłoszono 10 gier w tym dwie na platformę Commodore 64. Autorzy poszczególnych prac mogli powiedzieć kilka słów do mikrofonu. Największe poruszenie nastąpiło podczas prezentacji tytułu „Crazy Priest Extra” autorstwa Sordana. Nawiązująca do klasycznego Archona i Jet Set Willy gra zawiera przezabawne efekty dźwiękowe, które zresztą były wielokrotnie naśladowane przez partyzantów w trakcie dalszej części imprezy. Prace prezentowano w kolejności alfabetycznej i tak się złożyło, że najwyżej oceniono pracę puszczoną jako ostatnią. Trzecie w kolejności zwycięstwo Axi0maTa i spółki stało się wnet faktem.
Na C64 wystawiono tylko dwie gry. Debiut w tym zakresie zaliczyła ekipa w składzie: Traq, KK, Kuba i Wieczór. Pierwszy z wymienionych od niedawna uczy się kodowania w assemblerze na Commodorku, a ostatni jest znany z komponowania muzyki na Atari. Cieszy fakt udziału w powstawaniu „Breathalyzera” reprezentanta młodego pokolenia. Kuba, prywatnie syn Traq, narysował grafikę z wizerunkiem kota. Gra sama w sobie dedykowana jest prawdopodobnie miłośnikom mocniejszych trunków, ponieważ polega na trafieniu kluczem do dziurki.
Drugą pracą na C64 była „Giełda’96” autorstwa RISC-a, przed laty używającego pseudonimu Siwy. Pozytywnie można postrzegać to, że autor wygrzebuje z szuflady swoje stare produkcje, odświeża je i wydaje na RetroKompie. Patrząc jednak całościowo na dotychczasowy przebieg wszystkich edycji RetroKomp Game Dev Compo nie sposób nie odnieść wrażenia, że tworzone gry na C64 kompletnie nie wykorzystują potencjału, jaki drzemie w tej maszynce. Zachęcam wszystkich Commodorowców do pisania nowych gier i pokazania, że jesteśmy w stanie pokonać najlepszych!
Spośród zaprezentowanych gier na uwagę zasłużyła m.in. praca Proxy’ego. „Impsbru” to gra teoretycznie logiczna. Poruszanie się po abstrakcyjnie wyglądającej konstrukcji 3D nie jest obarczone żadnymi restrykcjami. Gracz prędzej czy później znajdzie drogę do wyjścia. Obiecująco wyglądała również strzelanka „Open Fire” zakodowana przez KaiNa. Najlepiej jednak prezentował się „WilQ Adventure”. Oby twórcy tej gry nie poprzestali na wykonywaniu kolejnych sequeli. Za prezentację wszystkich prac był jak zwykle odpowiedzialny Tfardy.
Powracając do tematyki zaskoczeń, jakie niosły za sobą wizyty wyjątkowych gości, to warto w tym miejscu wspomnieć o Garym, który na RetroKompa przyleciał prosto z Kanady! To niesamowite, jak magia retro potrafi oddziaływać na ludzi nawet z najdalszych zakamarków świata. Kolejnym gościem godnym uwagi był Zed Yago z grupy K2. Idąc duchem prawdziwego scenowca, większość party przesiedział przed laptopem i C64, kodując intro na kompoty. Należy mu się za to duże uznanie. Na imprezie obecny był również Rebok ex. Scorn (a pod xywką Toxic był również memberem Faith Design). Sebastian okazał się przemiłym człowiekiem. Poznałem również jego brata. Cieszy fakt, że obaj zawitali na LOAD ERROR i po ich komentarzach można było sądzić, że bawią się doskonale.
O godzinie 17:00 nastąpiło ogłoszenie wyników Konkursu Łamaczy Joysticków. Rywalizację w Pac Mana na miniaturowym monitorze wygrał Stryker (21580 pkt.). W Zybexa najlepszy był z kolei Tymek (8300 pkt.), jednakże jego absencja podczas wręczania nagród sprawiła, iż torbę z gadżetami otrzymał drugi na liście Barman (3550 pkt.). Moon Patrol w wersji na ST najlepiej wyszedł Rafałowi (15400 pkt.). Następnie odbyła się ciekawa rozmowa z Jakubem Husakiem i Pirxem/Our5oft. Panowie byli pionierami sceny Atari w Polsce. Nie zabrakło nawiązań do sceny C64, z której to Atarowcy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku czerpali wiele inspiracji. Obecny na sali Polonus/Quartet był zaskoczony widokiem swoich fontów w jednym z demek na Atari i sam przyznał, że jest to dla niego coś nowego. Czasami trzeba czekać niespełna 30 lat, by dowiedzieć się że nieformalnie miało się wkład w twórczość platformy konkurencyjnej. Prowadzący rozmowę TDC wręcz rozpływał się w zachwytach nad pionierską aktywnością zaproszonych na spotkanie panów. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było stwierdzenie Pirxa, iż jego działalność nie była do końca stricte scenową, ale wysoce komercyjną. Poszczególne produkcje tworzone były m.in. z myślą o sprzedaży na warszawskiej giełdzie. Były to bowiem czasy, gdy przeciętni użytkownicy 8-bitowców byli w stanie zapłacić ciężkie pieniądze nawet za kopię kolekcji muzycznej, byleby nie wracać do domu z pustymi rękami.
Ogólnie jednak panel dyskusyjny TDC i Kaza był bardzo interesujący. Warto poszerzać swoją wiedzę na temat historii sceny na innych platformach. Miło również było zobaczyć w prezentacji zdjęcie nieżyjącego Ramosa. Życie jednak toczy się dalej, stąd też wkrótce nadszedł czas na ogłoszenie wyników RetroKomp GameDev Compo oraz wręczenie dwóch statuetek RetroKomp Star Award 2017. Za całokształt swojej pracy artystycznej i wspierającej środowisko retro jedną otrzymali wspólnie bracia Slayer i Jazzcat z Ghostown, a kolejna powędrowała w ręce Jakuba Husaka. Na tym zakończyła się bardziej oficjalna część imprezy.
W tle trwały przygotowania do rozpoczęcia konkursów scenowych. Publiczność tłumnie stawiła się w sali koncertowej i zajęła wszystkie dostępne miejsca siedzące. Kompoty rozpoczęły się z niewielkim poślizgiem spowodowanym potrzebą podłączenia poszczególnych maszyn do mikserów. Pomocy w zakresie ustawień audio udzielał sam XTD. Odbył się nawet dłuższy soundcheck na Commodore 64. Z głośników wnet rozbrzmiał zak Touldiego. Wszystko wydawało się być dopięte na ostatni guzik. Wnet Richard Glitchard zaprosił wszystkich na Chip Music Compo, a w rolę konferansjera wcielił się Shexbeer. Publiczność otrzymała karty do głosowania i w skupieniu odsłuchiwała kolejne utwory. A tych nie było zbyt wiele, bo zaledwie 6. Nieoczekiwanie podczas odtwarzania dwóch zaków konkursowych z C64, nastąpiły chwilowe przerwy w transmisji sygnału audio do kolumn. Było to o tyle zaskakujące, ponieważ w trakcie soundchecku wykonywanego kilkanaście minut wcześniej wszystko grało tak, jak należy. Sądzę jednak, że przepinanie kabla audio w trakcie kompotów mogło „zniechęcić” mniejszy mikser audio do prawidłowego odbierania sygnału.
Na szczęście były to jedyne problemy, jakie nastąpiły podczas prezentacji prac z C64. W tym miejscu chciałbym podziękować Johny’emu za jego wsparcie sprzętowe. Następne w kolejności były grafiki. Ich wyświetlanie na big screenie szło sprawnie do czasu próby przełączenia się na obraz z SAMA Coupé. Nieoczekiwanie nastąpiła awaria kabla i mimo usilnych prób jego naprawy przez Tygrysa, nie udało się odpalić zaplanowanych grafik. Podjęliśmy wówczas decyzję, by grafiki z SAMA wyświetlić później. Ostatecznie zostały one zaprezentowane po 8-bitowych demach i wildach.
Demo compo miało prawo podobać się wszystkim. Nieoczekiwany wysyp prac na C64 zaskoczył mnie i wielu ludzi bardzo mocno. Nastąpiła piękna rywalizacja między Arise i Elysium, gdzie o ostatecznym miejscu na podium zadecydowała różnica zaledwie kilkunastu punktów. Co więcej, demko Luke’a otrzymało tylko 3 głosy więcej od produkcji Mr Wegiego! To się nazywa wyrównany poziom demo compo! Obie produkcje były świetne. Luke stanął na wysokości zadania i stworzył dynamiczne demo, których współcześnie brakuje na scenie C64. Był to swoisty ukłon do produkcji z lat 90. XX wieku. Podczas prezentacji produkcji Elysium pt. „Retro”, na prośbę Mr Wegiego odpaliłem hidden parta i zaprezentowałem przez chwilę grę Asteroids. Demko było równie świetne, choć szkoda, że zostały w nim wykorzystane efekty z wcześniejszego demka Arise o tytule „Fogyish”.
Pozostałe produkcje w 8-bit Demo Compo również zasłużyły na mniejszą lub większą uwagę. Świetne interko przygotował Zed Yago. Dużym zaskoczeniem był jednak powrót grupy Joker. Choć jest to stricte amigowa grupa, to postanowiła zaatakować podium demem na ZX Spectrum 128. „Partyzanci 2017” to produkcja utrzymana w stylistyce La Linea. Na C64 tego rodzaju klimaty były popularne 15 lat temu, ale Jokerowi to wystarczyło, by minimalnie zwyciężyć ośmiobitowe demo compo.
Następnie na big screenie zaczęły pojawiać się Wildy, wywołując różne reakcje. Tym razem kategoria True Wild Compo nie była swoistą zbieraniną odpadów, tylko względnie wyselekcjonowaną porcją różnych filmików. Po przerwie zaprezentowaliśmy obiecane wcześniej grafiki konkursowe na SAMA Coupé. Zrobiły one zgodnie z przewidywaniami spore wrażenie na publiczności. Ta w skupieniu uczestniczyła w prezentacji prac konkursowych. Nie było szalonych tańców, czy też wybrednych komentarzy, ale za to większość prac otrzymywało zasłużone brawa. Zresztą tłumnie wypełniona partyzantami sala koncertowa podczas kompotów nie nadawała się na balety. Choć wszystko przebiegało w kulturalnej atmosferze, to nie obyło się bez drobnych incydentów. A to Miszy nieznany osobnik zalał piwem Amigę 500+ oraz klawiaturę od Amigi 1200, a to ktoś zaatakował stojącą w kącie małą gaśnicę. Scenowego ciężaru nie utrzymało jedno z krzeseł, ale strat w ludziach na szczęście nie odnotowano.
Przebieg dalszej części konkursowej był satysfakcjonujący przede wszystkim dla miłośników Amigi. Produkcji w poszczególnych kategoriach było sporo. Ku niezadowoleniu niektórych zgromadzonych pod dwoma big screenami, podczas Amiga Music Compo nie był wyświetlany ekran z edytora muzycznego. Powodem tego był fakt, iż część osób, wbrew zasadom podpisało swoje prace w trackerze. Ponieważ kompoty były anonimowe, zdecydowano się nie pokazywać ekranu z Amigi podczas odtwarzania muzyk. Najbardziej wyczekiwane było oczywiście demo compo. Tutaj wydzielono produkcje na mniejsze i większe. Zabieg ten okazał się bardzo skuteczny. Obie kategorie zasypano świetnymi pracami.
Bez wnikania w szczegóły napiszę, że amigowe dema były zacne. Świetnie się je oglądało. Poziom rywalizacji był bardzo wysoki. Zresztą podczas LOAD ERROR 2017 padł swoisty rekord. Tak wielu dem w konkursach na Amigę w Polsce nie było chyba od co najmniej dwudziestu lat (statystyki w tym zakresie mile widziane!). I to jakich dem! Nie tylko Ghostown & Haujobb, czy Altair, ale i inne grupy poczyniły wiele dobra. Wszystkie prace puszczane były z prawdziwych maszyn, co związało się z potrzebą bycia cierpliwym. Niektóre demka wymagały ich załadowania wprost z dyskietki. Sporadycznie okazywało się, że dana produkcja nie chce zadziałać na konkretnej maszynie i wymagana była procedura przełączenia sprzętu. Na szczęście wszystko zostało odpalone i żadnej pracy nie pominięto w konkursach. A te skończyły się grubo po drugiej w nocy. Twórcom prac we wszystkich kategoriach executable compo wręczono symboliczne butelki z żubrówką, a następnie zaproszono do zabawy podczas ponownego występu KATODA i MotionRide.
Niedzielny poranek dla niektórych scenowców był bardzo ciężki. Trzeba było intensywnie dobudzać niektóre jednostki, szczególnie te, które miały za chwilę odebrać nagrody. Przez to ogłoszenie wyników zostało nieznacznie opóźnione o mniej więcej pół godziny. Wnet Sachy rozpoczął czytanie rezultatów konkursów scenowych, ograniczając się rzecz jasna tylko do pierwszych trzech miejsc w poszczególnych kategoriach. Tym razem zabrakło gadżetów. Wyczytywane osoby wychodziły przed publiczność, by otrzymać brawa i uścisnąć dłoń prezesa. Odbiór nagród następował w pokoju księgowej. Kolejka zadowolonych i uśmiechniętych partyzantów wnet ustawiła się przed stosownymi drzwiami. Osobiście pogratulowałem niektórym zdobywcom nagród, w szczególności Luke’owi, Mr Wegiemu i Carrionowi. Myślę, że panowie na długo zapamiętają trzecią edycję LOAD ERRORA.
Party wnet dobiegło końca, przynajmniej dla naszej szczecińskiej ekipy, która kilka chwil później postanowiła się ewakuować. W drodze powrotnej towarzyszył nam Jok. Podróż powrotna również była spokojna. I tak RetroKomp / LOAD ERROR 2017 party przeszło do historii jako symbol prawdziwego powrotu Amigi na salony. Oby tak dalej!
Paweł Ruczko
Szczecin, 28.11.2017 r.
RetroKomp/LOAD ERROR 2017 [20-22 października 2017 r.] – galeria zdjęć:
To miłe, co piszesz. 🙂 Pozdrawiam serdecznie. 🙂
Szanuje ludzi, którzy z tak dużym zaangażowaniem oddają się swoim pasjom przez tak wiele lat 🙂