Dolina Charlotty, zlokalizowana w niewielkiej miejscowości Strzelinko nieopodal Słupska, stała się ponownie miejscem, w którym gościły wielkie gwiazdy muzyki rock i pop lat 70. i 80. Wszystko za sprawą dwudniowego koncertu zorganizowanego w ramach cyklu „Majówka z Jedynką”. Ostatni dzień kwietnia 2011 roku stał się więc świętem dla fanów legendarnych wokalistek Samanthy Fox i Suzi Quatro, natomiast dzień później wystąpiły Maggie Reilly i Bonnie Tyler.
Mając w pamięci bardzo udany występ Samanthy i niezapomniane spotkanie z nią w Bydgoszczy dwa lata temu, nie mogło mnie zabraknąć tego dnia w Dolinie Charlotty. Do Słupska przybyłem tuż przed godziną 17-tą (mając za sobą czterogodzinną podróż pociągiem osobowym), a do Strzelinka dotarłem darmowym autobusem godzinę później
Przed bramą wejściową do amfiteatru w Dolnie Charlotty piętrzył się długi sznurek ludzi, czekających od godziny na otwarcie. Nerwowe napięcie stopniowo udzielało się przybyłym gościom, niektóre osoby zaczęły nawet głośno komentować zaistniałą sytuację. Wezwana na miejsce organizatorka koncertu wyjaśniła, że nastąpiło opóźnienie ze strony zespołu Suzi Quatro, co pociągnęło za sobą obsuwę w przeprowadzeniu próby obu gwiazd wieczoru. W tle słychać było wokalne popisy Samanthy, a ochroniarze dopiero tuż przed godziną 19:00 zaczęli wpuszczać ludzi na teren amfiteatru.
Garść fotek wykonanych przed koncertem
Po chwili w dolnej części trybuny spotkałem się z zaprzyjaźnionymi fanami Samanthy Fox – Edymem oraz Pajdą, któremu towarzyszyła Joanna. Zasiedliśmy tuż pod sceną i rozpoczęło się nasze oczekiwanie na rozpoczęcie koncertu. Pogoda była niesprzyjająca – wiał przenikliwy, zimny wiatr, który potęgował uczucie chłodu. Po chwili Pajda zorientował się, że na wzniesieniu postawiono mini sklepik Samanthy, w którym można było zakupić koszulki i płyty (w tym najnowszy singiel „Forever”). Nie namyślając się długo, podążyłem w tym kierunku z Edymem i po chwili wracaliśmy obłowieni „towarem” i zarazem ubodzy o pewną kwotę pieniędzy. Przy okazji od niezwykle sympatycznej i uroczej sprzedawczyni dowiedzieliśmy się, że Samantha po koncercie będzie w tym miejscu podpisywać płyty. Podbudowało nas to na tyle, że przez chwilę wręcz zapomnieliśmy o niesprzyjającej pogodzie.
O 19:20 na scenie pojawił się konferansjer, który z poetycką werwą próbował swoim monologiem wypełnić czas zniecierpliwionej publiczności. Czynił to przez kolejne 20 minut, ale na szczęście wkrótce nadszedł czas na zapowiedź pierwszej gwiazdy wieczoru – Samanthy Fox! Przy dźwiękach popularnego intra autorstwa Richarda Straussa („Tako rzecze Zaratustra”) pojawili się poszczególni członkowie zespołu, z gitarzystą Johnny’m na czele. Zaraz potem gromki aplauz przywitał Samanthę Fox, która zrewanżowała się wszystkim gorącym uśmiechem i klasycznym zwrotem „Hey, it’s me again!”. Ubrana wyzywająco w czarny, skąpy strój, rozpoczęła swój wielki show od tytułowego utworu z trzeciej płyty „I Wanna Have Some Fun”. Tuż po nim przeprosiła wszystkich zgromadzonych w amfiteatrze za opóźnienie, które wynikło nie z jej winy. Publiczność była jednak nie tylko wyrozumiała, ale po chwili część osób (w tym i ja) poderwała się z miejsc i zbliżyła do ponad metrowego murka stanowiącego granicę sceny.
Następnie rozbrzmiało „Nothing’s Gonna Stop Me Now”, przy którym Samantha swobodnie przemieszczała się po scenie, tańcząc i zachęcając ludzi do wspólnej zabawy. Z kolei Johnny popisał się świetną solówką, brzmiącą niemalże identycznie, jak w oryginale. Po chwili usłyszeliśmy „Angel With An Attitude”, a następnie „I Only Wanna Be With You”. Podczas tych utworów Samantha wykonywała zmysłowe ruchy czym udowadniała, że na scenie czuje się niezwykle swobodnie.
Przed kolejną piosenką wokalistka zapytała, czy ktokolwiek ze zgromadzonych jest zakochany, bądź czy jest romantykiem. Była to zapowiedź ulubionej piosenki Samanthy Fox o tytule „True Devotion”, której początek został odegrany tylko na gitarze. Po kilku chwilach do akcji wkroczyła pozostała część zespołu i całość, dzięki swojemu wyjątkowemu brzmieniu (ze szczególnym naciskiem na syntezatory Charly’ego) pozwoliła się cofnąć w czasie o ponad 20 lat.
Niesamowity utwór „I Give Myself To You” z kolei został zadedykowany wszystkim fanom i trzeba przyznać, że brzmiał niepowtarzalnie, będąc wykonany na żywych instrumentach. Dużą pracę w chórkach wykonywały dwie panie o imieniu Julie i Rachel, które wspomagał uśmiechnięty i aktywny ruchowo basista Alan. Była to potężna dawka energii i mocy, potęgowanej przez gitarowe popisy Johnny’ego. Publiczność bawiła się pod sceną, a atmosfera była wprost nieziemska.
Po romantycznej balladzie „Cause An Effect” (z ostatniej jak do tej pory studyjnej płyty Samanthy) nadszedł czas na kolejny klasyk – „Naughty Girls Needs Love Too”. Należy przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że jest to utwór, którego Samantha nie wykonywała na żywo od wielu lat. Pomimo tego wyszedł on, co tu ukrywać, bardzo świetnie!
Apogeum muzycznego mistrzostwa nastąpiło kilka chwil później – rockowa aranżacja „I Surrender (To The Spirit Of The Night)” powaliła niejednego na kolana. Samantha promieniowała energią, a w tle obaj gitarzyści odstawiali prawdziwe show. Był to bez wątpienia jeden z najmocniejszych punktów całego występu, podczas którego nastąpiło także przedstawienie zespołu publiczności. Kontynuacją rockowych brzmień był cover „Sex On Fire” zespołu Kings Of Leon, przebijający oryginał pod każdym względem. Na uznanie zasługiwał także perkusista Jamie, który pracowicie machał pałeczkami i potęgował dynamikę poszczególnych utworów.
Nie był to jednak koniec niespodzianek ze strony Samanthy, albowiem zaskoczyła wszystkich pojawieniem się po krótkiej chwili na scenie z gitarą w dłoniach. Miażdżąca aranżacja „Do Ya Do Ya (Wanna Please Me)” zakończyła podstawową setlistę całego show.
Nie zabrakło bisów, które otworzyła najbardziej rozpoznawalna kompozycja pt. „Touch Me (I Want Your Body)”, a zamknęła potężna dawka trance’owego brzmienia pod postacią utworu „Forever”. Samantha dała niesamowity popis wokalny i taneczny, a publiczność wręcz została „zmiażdżona” potężnym beatem.
Trudno opisać emocje, jakie towarzyszyły mojej osobie w trakcie całego występu. Samantha zaprezentowała wysokiej klasy show z piekielną dawką rockowego brzmienia, dynamiczną choreografią i mocnym wokalem. Na wielki szacunek zasłużył także cały zespół, który pokazał się ze wszystkich stron bardzo pozytywnie. Nawet najwybredniejsi odbiorcy musieli być zaspokojeni tego wieczoru mocnym brzmieniem, przeplatanym odrobiną syntezatorów i niesamowitym głosem Samanthy, który na żywo brzmi jeszcze lepiej, niż na płytach.
Setlista Samanthy Fox – 30.04.2011 r. w Dolinie Charlotty:
1. Intro (Richard Strauss – Also Sprach Zarathustra)
2. I Wanna Have Some Fun
3. Nothing’s Gonna Stop Me Now
4. Angel With An Attitude
5. I Only Wanna Be With You
6. True Devotion
7. I Give Myself To You
8. Cause An Effect
9. Naughty Girls Needs Love Too
10. I Surrender (To The Spirit Of The Night)
11. Sex On Fire
12. Do Ya Do Ya (Wanna Please Me)
Bis:
13. Touch Me (I Want Your Body)
14. Forever
Nie ochłonąwszy jeszcze po przeżytych emocjach związanych z bardzo udanym występem naszej idolki, udaliśmy się w okolicę sklepiku z płytami i koszulkami. Komentując na gorąco wykonanie i aranżację poszczególnych utworów, czekaliśmy cierpliwie na przybycie Samanthy. Edymowi udało się zahaczyć Myrę Stratton, menadżerkę i prywatnie żonę pani Fox, co pozwoliło nam upewnić się, że za niedługo nasza ukochana wokalistka pojawi się, by rozdawać autografy swoim fanom. Przy okazji wykonaliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie ze wspomnianą przed chwilą niezwykle sympatyczną Myrą.
Na scenie pojawiła się Suzi Quatro i wnet porwała część publiczności do szalonej zabawy. Wokalistka poruszała się dynamicznie na scenie, sporadycznie przy tym kręcąc tyłkiem. Niestety ze względu na moje oczekiwanie na przyjście Samanthy, nie było mi dane czynnie uczestniczyć w świetnym show Suzi (czego trochę żałuję). Obserwowałem jednak z daleka jej wokalno-muzyczne poczynania godne szacunku i w duszy uznawałem niesłabnącą od dziesiątek lat klasę artystki.
W końcu nadeszła wiekopomna chwila. Samantha w asyście kilkunastu ochroniarzy dotarła na wzniesienie, a tuż za nią w tle stąpała osamotniona Myra. Wyglądało to dosyć dziwnie, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Kilkadziesiąt osób zaczęło ścieśniać się wokół stolika, przy którym zasiadła wokalistka. Cierpliwie podpisując płyty (i bilety, co było wbrew pierwotnym założeniom!) pozowała także okazyjnie do pamiątkowych zdjęć. Kiedy do głosu doszedł Pajda, został obdarowany dużą liczbą buziaków i zdobył ponadto kilka autografów na specjalnie przygotowanych do tego celu zdjęciach . Edym również doczekał się spotkania z Samanthą i było to dla niego niesamowite przeżycie, którego nie zapomni zapewne do końca życia. 🙂
Z biegiem czasu przy stoliku zaczęło ubywać ludzi. Ubrany w czarną koszulkę z wizerunkiem Samanthy, podszedłem wnet ze spokojem przed oblicze ukochanej wokalistki. Podsunąłem jej okładkę singla „Forever” i identyfikator z oficjalnego fan clubu 21st Century Fox, mówiąc jednocześnie „Hello Samantha, nice to see you again”. Spojrzała na mnie i z uśmiechem wypowiedziała magiczne słowa „Oh, that’s YOU!”. Rozpoznała mnie, pamiętając zapewne nasze spotkanie dwa lata temu w Bydgoszczy. Przywitała się ze mną jak ze starym znajomym, obsypała mnie pocałunkami w policzki i wyściskała serdecznie. Z wielką radością wzięła marker w dłoń i napisała niezapomnianą sentencję „To Pawel, lots of love, Samantha Fox 2011”. Umieściła także swój autograf na identyfikatorze z fan clubu, a następnie z ogromną radością zgodziła się na zdjęcie ze mną. Objęła mnie swoimi dłońmi w przyjacielskim uścisku, a ja szczęśliwy przylgnąłem do niej z uśmiechem na twarzy. Cyk, zdjęcie wykonane przez Edyma i po chwili pożegnanie. Magiczna chwila się skończyła, chociaż chciałoby się, aby trwała wiecznie…
Niezapomniane spotkanie z Samanthą Fox!
Niebawem ceremonia rozdawania autografów dobiegła końca. Mi udało się jeszcze podsunąć zagubione w segregatorze Edyma zdjęcie do podpisu, a następnie jeden z ochroniarzy odepchnął mnie, by utorować drogę Samancie. Ta zdążyła jeszcze po drodze uściskać ponownie Pajdę i po chwili zniknęła w ciemnościach. Na placu boju została… osamotniona Myra, która załatwiała formalności związane ze sklepikiem. Poprosiłem ją o wspólne zdjęcie i zgodziła się bez wahania. Dodała następnie, że jesteśmy bardzo sympatyczni, a my w zamian podziękowaliśmy jej za świetny występ i miłe spotkanie. Po chwili kilku ochroniarzy wróciło po Myrę, co wyglądało dosyć komicznie, a ja zdecydowałem się udać pod scenę, gdzie zabawa trwała na całego. Załapałem się dzięki temu na końcówkę koncertu Suzi, która w świetnej formie fizycznej i wokalnej dawała popis klasycznego, hardrockowego grania.
Samantha Fox – 30.04.2011 r. w Dolinie Charlotty obok Słupska – galeria zdjęć!
Suzi Quatro – 30.04.2011 r. w Dolinie Charlotty obok Słupska – galeria zdjęć!
Wnet jednak koncert dobiegł końca, a my udaliśmy się na zewnątrz, skąd autobusem dostaliśmy się z powrotem do Słupska. I tak skończyła się nasza niesamowita przygoda i piękne, niezapomniane chwile w towarzystwie Samanthy Fox – cenionej i wielbionej przez nas od lat wokalistki. Jestem niezwykle zadowolony z tego, że był to profesjonalny i jednocześnie pełen niespodzianek występ, który podbudował mnie do czekania na kolejne tego typu wydarzenia. Mam nadzieję, że nastąpi to już niebawem. Samantho – jesteś niesamowita!
Na koniec chciałbym podziękować Pajdzie, Edymowi i Joannie za przemiłe towarzystwo, wspólne przeżywanie koncertu i dzielenie się emocjami tuż po nim, a także za zdjęcia (szczególnie Edymowi), które zostały mi wykonane podczas spotkania z Samanthą. Mam nadzieję, że zobaczymy się już niebawem! Serdecznie pozdrawiam także Piotra, który nie mógł niestety dojechać na koncert i wierzę, że jeszcze się spotkamy w przyszłości.
S-S-S-S-Samantha Fox!
V-12/Tropyx
Szczecin, 1.05.2011 r.
Myra Stratton niestety odeszła z tego świata na początku sierpnia 2015 roku. Spoczywaj w pokoju.