Dzień 14 czerwca 2009 r. na pewno zapadnie mi w pamięci do końca życia. Albowiem wybierając się na koncert Kim Wilde do Niemiec, nie przypuszczałem, że spotka mnie na miejscu tak wiele niesamowitych i niezapomnianych przeżyć. Czując niedosyt po krótkim występie Kim na Ejtis Szoł w Bydgoszczy, byłem nastawiony na to, że podobna sytuacja znowu może się powtórzyć.
Koncert w Güstrow był bezpłatny i został zorganizowany przez hipermarket Sky z okazji corocznej imprezy o nazwie Family-Day. W związku z tym nikt z naszej 7-osobowej ekipy z Polski, która podjęła decyzję o podróży do Niemiec, nie nastawiał się na jakieś większe show ze strony Kim. Jednakże zostaliśmy niezwykle mile zaskoczeni, ale o tym nieco później…
Moja podróż do Güstrow rozpoczęła się w sobotni poranek. Na godzinę 7:30 byłem umówiony w Kijewie z Magikiem, który już od 5. rano podróżował swoim samochodem z Żagania. Przybył nawet pół godziny wcześniej, niż to było zaplanowane i zmuszony był na mnie trochę poczekać. Po moim przybyciu wyruszyliśmy w stronę przejścia granicznego w Kołbaskowie. Podróż przebiegała nam bez większych problemów i w rytmach utworów Kim Wilde podążaliśmy autostradą w kierunku Berlina. W pewnym momencie jednak zorientowaliśmy się, że podążamy w złym kierunku, a było to spowodowane tym, iż przez głośne słuchanie muzyki nie mogliśmy usłyszeć komunikatów nawigacji samochodowej. Musieliśmy zatem zawrócić i po kilkunastu minutach trafiliśmy w końcu na prawidłową trasę.
Dalsza podróż przebiegała spokojnie, do czasu kiedy byliśmy zmuszeni zjechać z autostrady i podążać przez niemieckie miasteczka. W jednym z nich napotkaliśmy trudności z przejazdem, wywołanym robotami drogowymi, a następnie utknęliśmy w długim korku. Wszystko to nieco opóźniło nasz przyjazd do Güstrow, który był również zakorkowany ze względu na trwającą już od 9. rano imprezę Family-Day.
Droga wiodąca do marketu Sky była całkowicie zapełniona samochodami, które poruszały się do przodu w niezwykle mozolnym tempie. Na pobliskich parkingach trudno było znaleźć wolne miejsce do zaparkowania, stąd też większość ludzi stawiała swoje samochody w różnych dziwnych miejscach, np. trawnikach, pasach przyulicznych itp. Nam udało się w końcu zatrzymać na postoju przy jednym z sąsiednich marketów i dalej już pieszo wybraliśmy się w drogę w kierunku sklepu. Ludzie tłumnie walili na imprezę wszelkimi możliwymi ścieżkami i aż dziw brało, że taka mała lokalna impreza cieszyła się tak wielkim zainteresowaniem. Na parkingu przed marketem Sky ustawione były różnorodne stoiska z jedzeniem, napojami, płytami z niemieckimi szlagierami, a w głębi ulokowana została scena, na której wówczas swoją twórczość prezentował zespół Die Prinzen. Kolejnymi atrakcjami była olbrzymia karuzela, oraz dwa podnośniki (w tym jeden strażacki), z których można było podziwiać całą okolicę z niemałej wysokości. Impreza, na której bawiło się co najmniej kilka tysięcy ludzi, była dobrze zabezpieczona przez tutejszą policję, służby sanitarne oraz porządkowe, które na bieżąco wynosiły śmieci ze wszystkich stoisk z szybkim jedzeniem.
Nie czekając długo, zaczęliśmy przedzierać się między stojącymi wszędzie ludźmi w celu odnalezienia pozostałej ekipy fanów Kim Wilde z Polski: Kate, Ewy, Wojtka, Petera i Małgosi. Po chwili dotarliśmy niemalże pod samą scenę i tam przy niezwykle dusznej aurze i intensywnym słońcu oczekiwaliśmy przeszło godzinę na pojawienie się naszej ukochanej Kim. Jak się dowiedzieliśmy od Kate, ekipa już przed koncertem spotkała się z Nickiem (menadżerem), który to obiecał nam wszystkim spotkanie z Kim po występie.
W międzyczasie na scenie pojawiło się dwóch konferansjerów. Przeprowadzili oni konkurs, w którym udział wzięły dwie wylosowane z publiczności osoby (kobieta i dziewczynka). Polegał on na zapamiętywaniu kolejno wybieranych przez siebie produktów z koszyka. Zwycięzcą okazała się dziewczynka, która chociaż pomyliła się przy wymienianiu wszystkich nazw, to zgarnęła większą ilość nagród, w tym sporą ilość alkoholu, co zostało przyjęte z dużym aplauzem wśród publiczności. W dalszej kolejności na scenie pojawił się szlagierowy zespół, składający się z dwóch kobiet i 2 mężczyzn, wśród których jeden z nich był łudząco podobny do Dietera Bohlena z Modern Talking. Na wejście powitali publiczność coverem ABBY, a następnie zagrali jeszcze kilka innych przeróbek.
Kiedy w końcu zakończyli swój występ i na scenie pojawiła się obsługa techniczna, przygotowująca sprzęt muzyczny do występu Kim Wilde, wszystkim nam serca mocniej zabiły. Po kilku chwilach konferansjerzy zapowiedzieli kolejne wydarzenie i wnet zaczął się wielki show! Przy dźwiękach elektronicznego intra na scenę zaczęli wkraczać po kolei wszyscy członkowie zespołu Kim, z Ricky’m na czele. Jako ostatnia pojawiła się z uśmiechem na twarzy nasza ukochana piosenkarka i po przywitaniu publiczności, zaczęła energicznie śpiewać Never Trust A Stranger. Nasza ekipa zaczęła szaleć pod sceną: wymachiwaliśmy rękami, czapkami, klaskaliśmy, śpiewaliśmy głośno piosenki i ogólnie bawiliśmy się na całego, pokazując przy okazji otaczającej nas publice (a zwłaszcza stojącej przed nami jak kłoda jednej niemieckiej fance), jak powinni bawić się prawdziwi wielbiciele Kim!
Koncert z minuty na minutę przynosił nam coraz więcej emocji i pozytywnej energii. Kim promieniała radością i czuła się niezwykle swobodnie, zaczepiając po kolei poszczególnych muzyków zespołu. Nie zabrakło takich hitów, jak View From a Bridge, Cambodia, Four Letter Word (przy którym Kim zażartowała sobie ze stojącego przy scenie łysego ochroniarza), You Came, oraz You Keep Me Hangin’ On. Pod koniec Kim zaserwowała nam cover zespołu Depeche Mode – Enjoy The Silence, a na pożegnanie swój najbardziej rozpoznawalny przebój – Kids In America. Bisów niestety nie było, ale mimo wszystko sam koncert przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Spodziewaliśmy się bowiem tylko kilku hitów, zważywszy na fakt, że cały koncert był darmowy i odbywał się przy okazji jakiegoś rodzinnego pikniku lokalnego. A tu nieoczekiwanie Kim zaśpiewała dla nas ponad godzinę, prezentując ogółem aż 13 utworów! Jej niesamowity wdzięk, blask i żywiołowość na scenie, przy jednoczesnym pięknym głosie, rozgrzał nasze serca do czerwoności. Nie dowierzaliśmy oczom i uszom i jeszcze długo po koncercie nie mogliśmy dojść do siebie. Chociaż Kim nie zagrała żadnego utworu z ostatniej płyty Never Say Never, to mimo wszystko uważam cały koncert za rewelacyjny!
Setlista koncertu Kim Wilde (podziękowania dla Kate):
1. Never Trust A Stranger
2. View From A Bridge
3. The Second Time
4. Anyplace Anywhere Anytime
5. A Little Respect
6. Cambodia
7. Chequered Love
8. Ça Plane Pour Moi
9. Four Letter Word
10. You Came
11. You Keep Me Hangin’ On
12. Enjoy The Silence
13. Kids In America
Czekając na spotkanie z Kim wykonaliśmy sobie wspólne zdjęcie naszej całej ekipy, a następnie udaliśmy się pod bramę, przy której stała niezbyt urodziwa Niemka i broniła dostępu do artystów. Po godzinie oczekiwania pojawił się w polu widzenia Nick, który podszedł pod bramę i obiecał nam, że za około 45 minut będziemy mogli spotkać się z Kim. Pozostała część ekipy na tę wieść zdecydowała się udać do swojego samochodu (ochrzczonego mianem Srebrnej Strzały) w celu jego przestawienia bliżej marketu, a ja wraz z Magikiem pozostaliśmy na miejscu i cierpliwie czekaliśmy na to, co miało wnet nastąpić.
Po powrocie ekipy udaliśmy się znowu pod bramę, gdzie przyszło nam chwilę czekać. Jednakże po niedługim czasie naszym oczom ukazał się Nick, który poprosił ochroniarkę o wpuszczenie nas na zagrodzony teren tuż za sceną. Ta jednak po konsultacji radiowej z przełożonym nie zgodziła się na takie rozwiązanie, dlatego Nick wrócił do autokaru, w którym była Kim, a ta wnet wyszła do nas z promiennym uśmiechem i po chwili wahania zdecydowała się… wyjść poza bramę bez asysty żadnego ochroniarza! Co więcej, każdego z nas zaczęła witać jak starego znajomego! Po chwili podeszła do mnie i otrzymałem od niej niezapomniane 3 buziaki w policzki, które naturalnie odwzajemniłem. W jednej chwili poczułem się, jakbym stanął na krańcu świata, jakbym sięgnął najwyższego szczytu na Ziemi… Było to niesamowite przeżycie, którego nie sposób opisać słowami… Wszystko działo się tak szybko, że aż trudno było mi się skupić na otoczeniu.
Kate i pozostała część ekipy podarowała Kim prezent – specjalnie przygotowane na tę okazje podwójne zdjęcie, na którym również i ja się załapałem. Kim przyjęła srebrne pudełko z dużą wdzięcznością i widać było po niej, ze nasza niespodzianka się udała. Następnie zapytałem Kim: „Can I take the picture with You?” i oczywiście otrzymałem odpowiedź pozytywną! Wnet Magik wykonał mi jedno jedyne zdjęcie z uśmiechniętą Kim i mogłem w końcu powiedzieć, że moje kolejne marzenie życiowe się spełniło! W międzyczasie pozostała część ekipy zaczęła zdobywać autografy od Kim, zarówno na okładkach płyt, jak i na koszulkach, kiedy w oddali pojawił się Ricky! Z początku stanął za bramą i przyglądał się temu, co się wokół dzieje, ale kiedy podszedłem do niego i poprosiłem o wspólne zdjęcie, z wielką chęcią przedarł się przez przejście i trzymając w jednym ręku kieliszek wina i cygaro, drugą ręką objął mnie po przyjacielsku. Pozostała część ekipy również wykonywała sobie zdjęcia z Kim i Rickym, jednakże padający coraz mocniej deszcz spowodował, że nasze wyjątkowe spotkanie musiało szybko dobiec końca.
Kiedy pożegnaliśmy Kim i Ricky’ego, oddaliliśmy się o kilka kroków. Nikt nie potrafił tak naprawdę opisać słowami tego, co się przed chwilą wydarzyło. Pełni zachwytu, pozytywnej energii i wewnętrznej nieopisanej radości, wkrótce rozstaliśmy się obiecując sobie jednocześnie, że musimy ponownie spotkać się na kolejnym koncercie Kim.
Kim Wilde – 14.06.2009 r. w Güstrow – galeria zdjęć!
Podróż powrotna przebiegała częściowo w strugach deszczu. Nie obyło się także bez kłopotów z przejazdem przez jedną z niemieckich miejscowości. Zmęczony, ale szczęśliwy, dotarłem w końcu do domu i chociaż od koncertu minął tydzień, to nadal nie mogę uwierzyć w to, co mnie spotkało w Güstrow… Dla takich chwil warto żyć!
Paweł R. a.k.a. V-12/Tropyx
Szczecin, 21.06.2009 r.
Podziękowania dla Magika, Petera, Kate, Ewy i Gosi za udostępnienie zdjęć oraz ponownie dla Magika za transport!