Było sobie czterech znajomych. Jeden o imieniu Romek, drugi Tadek, trzeci Marek a czwarty Tomek. Była to bardzo zgrana czwórka, często wybierali się razem do miasta lub imprezowali u jednego z nich w mieszkaniu.
Pewnego dnia Tomek wybrał się do centrum a dokładnie do schroniska w celu nabycia psa. Nowego psa, bo ten ostatni mu uciekł i nie wrócił. Już podczas podróży doznał wielu przygód, z czego najciekawszą był incydent w tramwaju. Wiadomo – facet bez wychowania – od razu władował się na pierwsze lepsze siedzenie i obserwował ruch w wagonie.
A było co oglądać…Czasami trafiał się niezły towar… Jednak ten towar był niczym w porównaniu z wszelakimi babciami dążącymi do jak najszybszego usadowienia się na siedzeniu. Najśmieszniejszy w tym wszystkim był fakt, że babcie wsiadające do tramwaju grzały tak niemiłosiernie szybko (dlaczego nie biegają na olimpiadach), że niektóre potykały się i czasami (ale rzadko) zaliczały glebę. Po dobiegnięciu były tak zdechłe, że trzeba im było ustępować miejsca. Jednak nasz Tomek zlał kolejną babcię i siedział dalej. Kolejny przystanek… Ktoś puszcza pawia, na szczęście zdążył wysiąść, a że przystanek w centrum, to ludzie stojący na nim nagle się rozproszyli… Wsiada kolejna babcia… I od razu startuje swoim sprinterskim krokiem do Tomasza:
– Może byś mi ustąpił miejsca? – zapytała. Tomek pomyślał, że nie ma sensu z nią dyskutować, więc od razu odpalił text:
– Weź sobie babciu kup gumę, aby jak będzie trzęsło, to żebyś się nie poobijała! Tomek siedział z wesołą miną, jednak nie długo się cieszył. Oto babcia skontrowała, ale nie siłą, tylko mądrym textem:
– Jakby twój stary założył gumkę, to bym miała teraz wolne miejsce!!!
Wśród ogólnie panującej wrzawy w tramwaju, Tomek postanowił szybko ulotnić się z nieszczęsnego wagonu i przesiadł się do kolejnego. Po dotarciu do celu postanowił szybko kupić psa i zawinąć do domu. W końcu dzisiaj impreza u Marka! Wczoraj kupił sobie nowy extra super duper samochód marki Maluch. Przypomniał sobie, jak spytał Marka, jaki ma przebieg. A on mu na to:
– No… Tylko 170 tys. km!
– Hehe – odburknął Tomek.
– Ciekawe ile razy już przeleciał 0?! – krzyknął Romek.
– Eeeee… – zawahał się Marek… – Może z 10?
Ale w końcu był pretekst do kolejnej imprezy, więc czym prędzej umówili się na 18:00. Tomek chciał zdążyć, a już była piętnasta i miał tylko 3 godziny. Czym prędzej wybrał psa i udał się do domu.
Impreza udała się znakomicie. Pod koniec zorganizowali kompoty na najdłuższego pawika, jednak Tadek już za pierwszym strzałem zamaskował metrówkę i nie było czasu na jej umycie. A Marek z zachwytu nad swoim nowym porsche’m zarzygał… nieeee samochód, tylko swoją kotkę. Przy pożegnaniu Tomek rzucił text:
– Ej! Kupiłem dzisiaj nowego psa, Trzeba to oblać!
– No to może u ciebie pojutrze? – spytał ocierając twarz Marek.
– W porządku! O tu masz jeszcze ogórka!
I rozeszli się. Kolejny dzień każdy z osobna spędził na porannym leczeniu kaca a po tym Tomek wyprowadził psa, Marek jeździł porsche’m a jego żona nie mogła doszorować kotki.
Następnego dnia rano Tomek zadzwonił do reszty, żeby przenieść imprezę do kogoś innego, gdyż on zapomniał, że ma remont w chacie. Marek stwierdził, że jego żona ich nie wpuści, więc po krótkiej dyskusji zdecydował się przyjąć wszystkich Romek.
I nadeszła pora imprezy… Ach której to już z kolei? Przyjechał Marek z lekko wgniecionym przednim zderzakiem. Dziwne w ogóle było to, że ten zderzak jeszcze nie odpadł. Ale Marek stwierdził, że nawet nie zauważył, w co dupnął. Ale musiało to być coś niedużego.
Romek rzucił na powitanie tylko:
– Witajcie!
I rozpoczęła się impreza… Romek w pewnym momencie powiedział:
– Zaserwuję wam teraz pyszne kotlety!
– Bylebyś nie zaserwował nam tak, jak nasi ostatnio w siatę z USA! – rzekł Tadek.
– Nie bój się! I po chwili chrupali smacznie kotlety…
Taka mieszanka alkoholu i mięsa niezbyt dobrze zrobiła Tadkowi i poszedł do kibla…Wchodzi i patrzy… W wannie pełno krwi i duże kawałki skóry… Chyba psiej skóry….
– Jeju!!!
I pawik na 1 metr… Po dojściu do siebie pobiegł szybko do reszty i oznajmił swoje odkrycie. Pozostali oprócz Romka poszli sprawdzić i w tym momencie odbył się nieplanowany konkurs na najdłuższego pawia… A po tym Tomek poleciał sprawdzić, czy to nie przypadkiem nie jedli jego psa, gdyż Markowi coś się skojarzyło… Na szczęście jego pies był w domu i co dziwne, wrócił jego stary pies… Tomek przyszedł do reszty i spytał się Romka:
– Jak mogłeś to nam zrobić?
– A co, niedobre było? – odpowiedział Romek.
– Ty… – rzekł Tadek. – A co myśmy jedli miesiąc temu? Bo Marek ma nowego kotka…
– Ten pies był przejechany a kotka mu zdechła i ją zakopał…
Po tym wydarzeniu ich znajomość uległa kompletnemu załamaniu, przynajmniej znajomość z Romkiem…
The end….
Opowiadanie opracował na podstawie autentycznych wydarzeń:
*** H.M.MURDOCK ***
Jest to zdecydowanie jedno z moich najgorszych opowiadań, do którego należy podejść z odpowiednim dystansem. Powstało z inspiracji usłyszanych wcześniej dwóch historii z ludzkiego życia, które rzekomo były autentyczne. Technicznie tekst jest słabej jakości, ale został zachowany jako ciekawostka piśmiennicza.
Opowiadanie napisałem w 2000 r. przy użyciu Commodore 64 oraz edytora artykułów do magazynu dyskowego Kalafior, wydawanego przez grupę Lasser. Z nieznanych mi powodów tekst nigdy nie dotarł do osoby odpowiedzialnej za składanie periodyka, stąd też wówczas nie doczekał się publikacji. Jego premiera miała zatem miejsce po latach na River’s Edge. Oryginalną treść poddałem minimalnej obróbce technicznej z uwzględnieniem poprawek interpunkcyjnych.