V-12: Cześć Makar! Na wstępie przedstaw się czytelnikom Hot Style i opowiedz o swoim zamiłowaniu do komputerów marki Commodore.
M: Witaj! Swoją przygodę zaczynałem w drugiej połowie lat 80., gdy królowało ZX Spectrum, a C64 był niebotycznie drogi. Jednak to na C64 uczyłem się programować, by potem na PC robić programy astronomiczne, z którymi jeździłem na konkursy i dostawałem za to stypendia. Za takie stypendium kupiłem swój pierwszy komputer, Amigę 500, którą posiadam do dziś.
V-12: Jak przebiegała Twoja scenowa kariera i dlaczego nagle została przerwana?
M: Kariera? Raczej zabawa, bo tym było wydawanie diskmaga o luźnej treści. Przerwana została w momencie, gdy skończyliśmy szkołę i nasze drogi się rozeszły. Ja wtedy zacząłem robić pierwszy program magazynowo-sprzedażowy na PC, trafiłem do MON-u, zacząłem studiować i bardzo potrzebowałem stałych dochodów. Pierwsze lata totalnej samodzielności. 🙂
V-12: A jak dziś wygląda Twoje życie zawodowe i hobbystyczne?
M: Zawodowo jestem bazodanowcem, przez wiele lat zajmowałem się ERP-ami, obecnie robię soft do paszportyzacji sieci teleinformatycznych. Sytuacja jest więcej niż stabilna, więc pozwalam sobie na równoległe projekty hobbystyczne, choć często są one dodatkami zawodowymi. Tak jest choćby z parserem i formatterem SQL, które wyrastają na narzędzia wspierające jakościowe aspekty kodu. Okresowo pojawiają się też drobne odloty, takie jak astrofotografia, długie wycieczki po górach bez plecaka, czy ostatnio Amiga.
V-12: Co stoi za Twoim powrotem do Amigi?
M: Banał. Synek ze złości na Angry Birds uderzył tabletem o podłogę i zepsuł tablet po raz kolejny, nowego przez jakiś czas nie dostanie. Stare amigowe gry nie były aż tak irytujące, wyciągnąłem Amigę by sprawdzić, czy jeszcze działa i nadaje się do użytku. I tak się wciągnąłem na nowo.
V-12: Wydawałeś przed laty magazyn dyskowy Karmelia. Jak sądzisz, co było powodem popularności tego rodzaju produkcji scenowych i co przyczyniło się do upadku scenowego piśmiennictwa?
M: Łatwiej było sklecić diskmaga, niż demo czy grę. Nie trudno było napisać kilka tekstów, namówić na to kilka czy kilkanaście osób. Tak też było w naszym przypadku, dodaliśmy ułamki i wyszło nam, że stać nas na diskmaga. Podobnie było też pewnie w innych przypadkach. Przyczyną wysypu diskmagów była z pewnością nagła dostępność komputerów i literatury, przypadająca na 1991/92 rok. Przyczyną upadku zaś z pewnością było znudzenie tematem i brak feedbacku. Tylko tytuły mające motywację i dobre kontakty scenowe przetrwały okres pierwszych wydań. Chyba dlatego dziś diskmagi podpadają pod twórczość scenową, choć IMHO nią nie były.
V-12: Niedawno wydałeś pierwszy od dwunastu lat magazyn dyskowy na Amidze. Jest nim Karmelia #4. Czy możesz przedstawić okoliczności powstania tej produkcji?
M: Wróciłem na chwilę do Amigi, poczytałem stare diskmagi i trochę się zdenerwowałem na emulator, na którym poprzedni numer Karmelii stwarzał pewne problemy. Poprawiłem diskmaga i przy okazji nagrałem o tym kilka słów w ramach dodatku. Nieopatrznie pochwaliłem się, że odnalazłem artykuły, które miały się znaleźć w kolejnym numerze. Co zręcznie podchwycił Sachy i namówił mnie na wznowienia diskmaga po 23 latach nieobecności.
V-12: Czytając nowy numer Karmelii odniosłem wrażenie, że była ona składana w pośpiechu. Szczególnie zaskoczony byłem niezbyt powalającą grafiką jak na możliwości Amigi. Skoro magazyn czekał na wydanie 23 lata, to może trzeba było poczekać miesiąc dłużej i dopieścić, szczególnie stronę wizualną periodyku?
M: I tak i nie. Początkowo miało to być wydanie starych tekstów plus kilka nowych, więc napisałem na forum, że zrobię to w dwa miesiące. Mam inne projekty hobbystyczne, których nie chcę zaniedbywać z powodu Amigi. Plan więc był taki, by użyć starego kodu, starej muzyki i grafiki, wrzucić stare arty, dopisać ze trzy lub cztery nowe i zamknąć temat. Pojawiłem się w światku amigowym w styczniu tego roku, a w marcu chciałem zakończyć tę przygodę. Termin był dobry o tyle, że pozwalał to ogarnąć.
Nie przewidziałem, że środowisko amigowe zaoferuje istotne wsparcie, pojawiły się grafiki, nowa muzyka oraz nowe teksty. Nie sądzę, by wyszło źle, plan został wykonany. Ważne, że środowisko włączyło się aktywnie w projekt, co było miłym zaskoczeniem, akceptowałem każdą formę wsparcia i nie podnosiłem poprzeczki.
V-12: Czy jest sens wydawania magazynów dyskowych w czasach, gdy tylko około 1/3 Polaków sięga po książkę, a większość populacji zadowala się pismem obrazkowym i nagłówkami w internetowych artykułach?
M: Bzdura i mainstreamowy nonsens. Sprzedawcy i producenci książek nie mogą się utrzymać na rynku, więc pieprzą, że czytelnictwo umiera. Kiedyś kupowałem po 20-30 książek technicznych i naukowych rocznie tylko po to, by je mieć, przeczytać rozdział, dwa lub trzy. Takie czytelnictwo Internet świetnie zastępuje. Na poważne czytanie szkoda mi czasu i wcale się tego nie wstydzę, czytelnictwo nie jest jedyną ścieżką rozwoju.
Diskmag w ciągu miesiąca zaliczył 150 pobrań, całkiem sporo, jak na wielkość dzisiejszego środowiska amigowego, które angażując się w projekt pokazało, że nie jest obojętne wobec takiej inicjatywy. Diskmag dla samego diskmaga nie ma sensu, tak bawiliśmy się w latach 90. Dzisiaj musi być wpisana w to jakaś misja i cel. To widać wyraźnie w reakcjach na forach. Czas, by je zsyntezować i określić nową formułę, w lekkiej opozycji do aktualnych trendów.
V-12: Jak oceniasz przyjęcie czwartego numeru Karmelii przez środowisko użytkowników Amigi?
M: Nie oceniam. Zrealizowałem pewne zadanie, które było w moim zasięgu, głównie ze względu na swoją nostalgię. Przy okazji odświeżyłem kontakty z dawnymi kolegami, którzy również zachowali podobny stosunek do naszego diskmaga.
Środowisko zaś przyjęło nowy numer, wyrażając życzliwość, zachwyt lub też zgryźliwą krytykę. Nikt jednak nie podważał sensu takiej inicjatywy, czyli pewna potrzeba została zaspokojona.
V-12: Czy planujesz wznowić regularne wydawanie swojego magazynu, czy może Karmelia #4 była jednorazowym „wybrykiem”?
M: Ten wywiad stał się okazją do podsumowania tego wydarzenia, planów na razie nie snuję. Choć Ahaswerus przewidział, że nie wytrzymam i kolejny numer na pewno powstanie. Kolo coś o tym wie, w końcu nie jedno widział przez te 2000 lat swojego życia. Mam wrażenie, że swoim przekazem zaprogramował mnie na kontynuację, ale jeszcze z tym walczę. 🙂
Warunkiem kontynuacji jest zebranie uwag i określenie przyszłej formuły, rozpisanie zadań na większy zespół. Środowisko swoim zaangażowaniem udzieliło już odpowiedzi, więc wsparcie na pewno się pojawi, tylko trzeba poświęcić na to więcej czasu. Ja mogę mieć przy tym odrobinę frajdy, ale projekt powinien być wspólny. Być może rola określenia formatu spada na mnie, nie bronię się przed tym.
V-12: Co byś chciał przekazać na koniec tego wywiadu czytelnikom Hot Style?
M: By pokazali odrobinę pazura i zasypali redakcję świetnymi tekstami z retro świata, gdzie naprawdę dzieje się wiele ciekawych rzeczy i jest o czym pisać. I naprawdę nie trzeba się obawiać tego, że tekst będzie marny, kolejny będzie lepszy! 🙂
V-12: Dokładnie! Dzięki wielkie za rozmowę i powodzenia z Karmelią. 🙂
M: Dziękuję.
Wywiad przeprowadził V-12/Tropyx.
Wywiad ukazał się 31 lipca 2016 r. w czwartym numerze magazynu dyskowego Hot Style.