sobota , 21 grudzień 2024

Silly Venture 2016 – 11-13.11.2016 r. w Gdańsku [raport]

Świat się musi kończyć, gdy Commodorowiec z krwi i kości wybiera się na atarowskie party… Tym, czym X w Holandii jest dla miłośników C64, tym jest polskie Silly Venture dla Atarowców. Przynajmniej tak wynikało z dotychczasowych opowieści ludzi ze sceny, którzy mieli już okazję uczestniczyć we wcześniejszych edycjach imprezy organizowanej przez Greya. Dla mnie osobiście obecność na Silly Venture 2016 była nowym doświadczeniem, które z pewnością pozostanie na długo w mojej pamięci.

Plakat Silly Venture 2016 na drzwiach wejściowychDecyzję o wyjeździe do Gdańska podjąłem tuż po powrocie z X’2016. Uczestnictwo w jednej z najlepszych commodorowskich imprez, jakie do tej pory się odbyły, zaostrzyły mój apetyt na chęć przeżycia czegoś podobnego, ale tym razem w Polsce. Choć wcześniej broniłem się rękami i nogami przed wzięciem udziału w imprezie stricte atarowskiej, to jednak w końcu zmieniłem zdanie, a moja obecność na Silly Venture była przynamniej dla kilku osób niemałym zaskoczeniem.

Podróż do Gdańska odbyła się samochodem w towarzystwie hrw (głównego dowodzącego) i Arsona. Dyskusje odbywały się nie tylko w obszarze szeroko rozumianego IT czy retro, ale również rozmawialiśmy np. o kwestiach związanych z prowadzeniem własnego biznesu. W największym mieście Trójmiasta znaleźliśmy się po kilku godzinach spokojnej podróży. Co ciekawe, po drodze sypnęło lekkim śniegiem i byłem niesamowicie zaskoczony, że w przeciągu dwóch tygodni przyszło mi uczestniczyć w dwóch imprezach komputerowych, podczas których panowała skrajnie odmienna aura (w Holandii podczas X’2016 było niemalże upalnie). Gdy zajechaliśmy do Gdańska, to gdzieniegdzie leżała jeszcze niewielka warstwa porannego śniegu. Zgarnęliśmy po drodze Sachego i po kilku chwilach dotarliśmy niemalże pod same wrota Szkoły Podstawowej nr 65 przy ul. Śluza 6, w której odbyć się miała ósma edycja Silly Venture. No właśnie… To również chęć ponownego przeżycia party w szkolnych murach zachęciła mnie do przyjazdu. Tego rodzaju klimaty są naprawdę przyjemne.

Choć było to party stricte atarowskie, to nie zabrakło na nim akcentów commodorowskichPrzy wejściu natknęliśmy się na Greya, który przywitał nas serdecznie. Po kilku krokach weszliśmy na dosyć sporej wielkości salę gimnastyczną. Party dopiero rozkręcało się na dobre. Na środku, podobnie zresztą jak i pod drabinkami, królowały rozstawione w rzędach szkolne stoły i krzesła. Część strategicznych miejsc była juz zajęta przez „starych wyjadaczy” i tak np. swój sklepik i zarazem stanowisko lutownicze niemalże na samym końcu miał Lotharek. Niedaleko niego rządzili Lamersi z Drygolem i Johnym na czele. Sprzętu stało na poszczególnych ławkach szkolnych stosunkowo dużo. Jedni podchodzili do tematu tradycjonalnie, inni z kolei posiłkowali się sprzętowymi emulatorami typu Mist, albo po prostu rozkładali współczesne laptopy. Widok przenośnych pecetów na imprezie 8-bitowej od zawsze jakoś mi przeszkadzał, ale cóż, takie mamy czasy… Zresztą niektórzy w ten sposób przygotowywali swoje prace na konkurs, co jest jak gdyby domeną większości partiesów.

Przyjacielskie powitanie XTD z Szeryfem :)Dla żądnych wiedzy i dyskusji udostępniono na pierwszym piętrze pokój o numerze 18, gdzie toczyły się różne prezentacje, prelekcje itp. Przyznam szczerze, że zajrzałem tam tylko na chwilę. Za to bardziej ucieszył mnie widok płaskiego C128 rozłożonego obok stanowiska Lotharka. Z kolei tuż obok big screenu postawiono bardzo leciwego peceta, który pełnił rolę notatnika. Każdy, kto chciał, mógł podejść i napisać jakąś sentencję ku pamięci swojej, innych czy samego wydarzenia.

Party komputerowe na sali gimnastycznej? Tylko w Gdańsku!Silly Venture już dawno przestało być imprezą, na którą przyjeżdżają tylko i wyłącznie miłośnicy sprzętu spod szyldu trzech kresek. Odzwierciedleniem tego była obecność dosyć znacznej liczby użytkowników innych platform, takich jak C64, Amigi, PC a nawet ZX Spectrum. Swoją obecność zaznaczyli m.in.: Tygrys, Sebaloz, DJ Gruby, Fei, Argasek, Kierownik, AceMan, MCH, Borys, Nitro, Jakim i Corny, a nawet na chwilę zajrzał Willy. Dla mnie jednak Silly Venture było przede wszystkim imprezą, na której poznawałem nowe twarze lub stawałem oko w oko z tymi, których znałem do tej pory tylko z komunikacji bezprzewodowej. Taką osobą był m.in. Duddie/Tropyx. On również rozłożył swój sklepik, w którym handlował pokrywami i reedycjami oryginalnych gier na Atari. Bardzo miłą ekipę trafiłem, jeżeli chodzi o miejsce noclegowe. Mac okazał się przesympatycznym człowiekiem. Spędziliśmy dużo czasu dyskutując m.in. o nauce programowania w assemblerze (w końcu C64 i Atari bazują niemalże na tym samym procesorze). Na party miałem okazję jak zwykle pogadać z Rysławem i jego żoną. Cieszyłem sie ze spotkania z Simem, albowiem dyskusje z nim zawsze należą do niezwykle owocnych. Również miłą pogawędkę odbyłem z TDC, który zaprezentował mi swoją najnowszą grę na Atari, powstającą w dosyć archaicznym języku programowania (szacun!). Ponadto Tomasz wymyślił nowy sposób mieszania kolorów, dzięki czemu uzyskał ich na ekranie więcej, aniżeli na to pozwala (przynajmniej z fabrycznego punktu widzenia) maszyna bez tzw. dopałek.

Wizyta w jednym z gdańskich lokali na starówceJednym z kluczowych punktów imprezy była wizyta w lokalu na gdańskiej starówce, gdzie miał odbyć się darmowy striptiz. I tak też się stało. Ale zanim to nastąpiło, Grey zaprezentował niesamowity filmik opowiadający o tym, jak w jednym z warsztatów do wyważania kół odnaleziono sprawnego i działającego C64. Historia z 2016 r. stała się swego czasu niesamowitym viralem, krążącym niemalże po każdym zakamarku Internetu. Grey postanowił zaskoczyć wszystkich filmikiem, w którym odbywa się tajna akcja podmiany C64 na Atari. Ostatecznie maszyna zamiast programu do obliczeń w Basicu wypluwa z siebie invitkę na Silly Venture 2016. Chyba nie było żadnej osoby, której ten pomysł by sie nie spodobał. Ja również przyjąłem to, co zobaczyłem, z dużą przyjemnością. Brawo za pomysł i wykonanie!

Po tym optymistycznym wstępie przyszedł czas na striptiz. Tym razem tancerka była tylko jedna (podobno w przeszłości swoje wdzięki prezentował duet) i ku mojemu zaskoczeniu swój show zaczęła wykonywać do utworu „Shake’s the Disease” z repertuaru Depeche Mode… Striptiz scenowcom się podobał. Szczególnie Sebalozowi, który wśród publiczności grał pierwsze skrzypce. Przez kilkadziesiąt sekund ruszał palcami rąk imitując chwytanie jakiegoś przedmiotu i ostatecznie został pchnięty nogą przez striptizerkę, co zostało przyjęte przez scenowców z dużym aplauzem. Seba poległ szczęśliwy na podłodze, a na jego twarzy gościła nieukrywana radość. W nagrodę za wytrwałość mógł sobie wziąć na pamiątkę koszulkę, jaką przed chwilą z siebie zrzuciła tancerka.

Wieczorne kończenie produkcji na kompotyOstatnim punktem programu był muzyczny występ Adriena Danghi z Francji. Efektowny set porwał część osób do tańca, a Sebalozowi… koszulkę (dosłownie!). Nie zabrakło wspólnych zdjęć z sympatycznym DJ-em. Wkrótce jednak trzeba było opuścić lokal, jednakże tuż przy drzwiach wejściowych doszło do zakorkowania przejścia na schodach. Winowajcą był Sebaloz, który w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach poległ tam, gdzie był w stanie dojść o własnych siłach. Alkohol nieźle go zamroczył, ale nie pozostał sam w swojej niedoli. Kilka osób wyprowadziło go na ulicę, co oczywiście było zadaniem niezwykle trudnym, albowiem Sebastian dzięki diecie kebabowej rozrósł się do sporych rozmiarów. Dalsze wydarzenia, jakie rozegrały się w drodze powrotnej na party place, raczej nie są warte opisywania, albowiem już sam widok na wpół przytomnej i jednocześnie pozbawionej górnej części garderoby osoby leżącej na chodniku był bardzo niesmaczny. Mimo przedziwnej sytuacji Sebalozowi nie znikał uśmiech na twarzy. Trzeba w tym miejscu pochwalić scenerów, którzy pomogli mu bezpiecznie dostać się ponownie na party place. Ich postawa była godna prawdziwego podziwu.

Wieczorne dysputy dziesiątek ludzi, których twarze oświetlały ekrany różnej wielkości monitorów, zdawać się nie miały końca. Do Gdańska tego weekendu zawitało całkiem sporo gości zza granicy, m.in. znany ze sceny C64 BriteLite. W rozmowie ze mną przyznał, że chwilowo odpoczywa od naszej ukochanej platformy i próbuje swoich sił na Atari. Trzeba przyznać, że wychodzi mu to bardzo dobrze. Na party byli też obecni m.in. przybysze z Norwegii. Dla każdego dostępna była m.in. ciepła strawa (fasolka po bretońsku), kanapki ze smalcem i ogórkiem oraz muffinki, serwowane przez żonę Greya.

Prezentacja gry LauraSobotni poranek przywitał scenowców doładowaniem energii w postaci promocyjnych puszek Red Bulla, rozdawanych za darmo wszystkim tym, którzy przed południem stawili się ponownie w sali gimnastycznej. Następnie liczna ekipa zebrała się celem pieszej wycieczki w kierunku Stoczni Gdańskiej. Przejście przez słynną i zarazem historyczną bramę było miłym przeżyciem. Sam obiekt również robi spore wrażenie. Ogromna i przestronna sala konferencyjna Europejskiego Centrum Solidarności zaspokoiłaby zapotrzebowania niejednego miłośnika wszelakiego rodzaju prelekcji i wystąpień przed większą publicznością.

Autorzy gry Laura prezentują fizyczny nośnikPierwszym punktem tej części wydarzenia była prezentacja bardzo ciekawej gry Laura, której premiera właśnie miała miejsce podczas Silly Venture 2016. Stanowi ona połączenie idei Boulder Dasha z Robbo. Autor gry, czyli Arkadiusz Lubaszka, przedstawił etapy jej powstawania. W wystąpieniu brał udział również Bartłomiej Wieczorkowski, autor ścieżki dźwiękowej. Prezentacja była na tyle ciekawa, że zachęciła mnie do zakupu gotowego produktu. Okazało się jednak ku mojemu mocnemu zaskoczeniu, iż autorzy nie posiadają żadnego zbędnego egzemplarza na sprzedaż, albowiem wszystkie, jakie dostarczyli na party, były przeznaczone dla osób zamawiających grę w preorderze.

Kolejne dwie prelekcje dotyczyły bardziej technicznych kwestii związanych ze sprzętem marki Atari. O kodowaniu na Atari 2600 opowiadał JAC!, a o rozszerzonej palecie kolorów w Atari ST rozprawiał Zerkman/Sector One. Ciekawostką było pojawienie się w ECS dziewczyn od Red Bulla, które zapewne za zadanie miały rozdać wszystkie posiadane przy sobie promocyjne puszki napoju energetycznego. Ich misja zakończyła się pełnym sukcesem, albowiem chętnych na gratisy nie brakowało.

Atarowskie kompoty trwały baaaardzo długo...Po powrocie na party place okazało się, że przybyłym gościom udostępniono znaczne ilości napojów energetyzujących z naklejkami z logiem Atari. Ten zastrzyk energii cieszył się niebywałą popularnością. Publiczność powoli zaczynała zajmować strategiczne miejsca, a organizatorzy czynili przygotowania do rozpoczęcia kompotów. Mnogość kategorii i prac przełożyła się na kilkugodzinny maraton pełen różnorodności dźwiękowo-wizualnych. Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć odnośnie jakości prac zaprezentowanych podczas Silly Venture 2016, ponieważ Atari jest mi na tyle obce, że nie śledzę dokonań sceny na tej platformie. Chętnie oddałbym głos ekspertom w tej dziedzinie. Ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że najbardziej zniszczyło mnie demo KK na Atari 2600. Krzysztof pokazał po raz kolejny, na czym tak naprawdę od dawna opiera się scena, czyli na przełamywaniu ograniczeń sprzętowych poszczególnych platform. Zresztą jego praca zdobyła największą liczbę punktów spośród pozostałych, niezależnie od kategorii, co potwierdza zasadność szacunku, jakim został obdarzony KK przez uczestników party. Zaskoczony byłem za to faktem, iż niektóre prace prezentowano z emulatora. Wiedząc, jakim zamiłowaniem do sprzętu cieszą się Atarowcy, sytuację związaną z brakiem konkretnego urządzenia na party place uznałem za lekkie nieporozumienie.

Party to dobry moment na nawiązywanie nowych, pozytywnych znajomościKompoty trwały długo, ale organizatorzy poradzili sobie z nimi całkiem sprawnie. Za puszczanie prac odpowiedzialni byli Yolk i Adam K. Co ciekawe, pierwszy z wymienionych wraz z jhusakiem wykonali sobie tzw. selfie, które następnie wystawili w Wild Compo. Z pozostałych prac najbardziej utkwiło mi w pamięci intro Dekadence o tytule „Arsenite”, konwersja gry „2048” oraz zabawne demo Lamersów pt. „Polygon Discount”. Świetnie wypadło także gfx compo, gdzie największe wrażenie wywarła na mnie praca Piesia. Kompoty muzyczne zbytnio nie porwały ludzi do zabawy, ale podczas Covox Compo, jeśli mnie pamięć nie myli, rytualny taniec z maską gazową na głowie wykonał Pinokio. 🙂 Kompoty skończyły się ostatecznie przed godziną drugą nad ranem.

Uczestnicy party podczas ogłaszania wynikówNiedzielny poranek był czasem pakowania sprzętu, sprzątania i pożegnań. Wieczór przedstawił wnet wyniki kompotów, zwycięzcom wręczono nagrody, a następnie mowę końcową wygłosił Grey, dziękując wszystkim za przybycie. Party odniosło duży sukces i absolutnie nie żałowałem, że wybrałem się do „jaskini wroga”. 😉 Miło jest widzieć, że dawne międzyplatformowe waśnie już dawno poszły w niepamięć i w zasadzie każdy może przyjechać na imprezę atarowską i czuć się na niej całkiem swobodnie.

Party powoli dobiega końca...Samo party zakończyło się jednak niemiłym akcentem, albowiem podczas prac porządkowych okoliczna patologia dokonała włamania z kradzieżą do samochodu Greya. Straty nie były zbyt ogromne, jednakże postawa społeczności skupionej wokół Atari przerosła najśmielsze oczekiwania. Zorganizowana w sposób spontaniczny zbiórka pozwoliła pozyskać dwukrotnie większą kwotę, która z nawiązką zrekompensowała szkody poniesione przez Greya. Takie zachowanie jest godne pochwały.

Kolejna edycja Silly Venture przed nami. Kto z Was wybiera się do Gdańska?

V-12/Tropyx
Szczecin, 1.07.2017 r.

Raport ukazał się 31 lipca 2017 r. w szóstym numerze magazynu dyskowego Hot Style.
Pełna galeria zdjęć z wydarzenia zostanie opublikowana w przyszłości.