Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad sensem swojego życia? Czy zadawałeś sobie pytanie – po co żyję? Zapewne ogromna większość czytelników nie zastanawiała się lub nie próbowała nawet rozważyć początkowych pytań. Przeżyte przeze mnie bolesne doświadczenia pozwoliły mi teraz przybliżyć się tym zagadnieniom, ale nie z punktu patrzenia pesymisty (chociaż takie wrażenie można odebrać po przeczytaniu tego artykułu), ale realisty. Również opisywane przeze mnie zagadnienia będą poruszone tylko powierzchownie, ażeby tylko naświetlić problem, a nie opisywać go z punktu widzenia pisarza. Bo nie jest to książka, tylko ułamek otaczającej nas rzeczywistości…
Po tym obiecującym wstępie przystąpmy więc do właściwej części artykułu. Sens życia. Może się skupiać na podstawowych dwóch pojęciach – sens właściwy i niewłaściwy. Dokładnie chodzi mi tutaj o to, że człowiek rozpatruje to zagadnienie w dwóch kierunkach – życie ma sens lub go nie ma. Dla jednych własna teoria jest właściwa, a przeciwna jej jest niewłaściwa. Jeżeli dwie osoby o różnych poglądach na sens życia przedstawią swoje racje, to na pewno każda z nich będzie zawierała pewną dozę racji. Albowiem ciężko jest jednoznacznie określić, czy życie ma sens, czy nie. Na ziemi jesteśmy tylko przelotem, a czas jest podstawowym wrogiem człowieka. Z takim wrogiem nie można walczyć – trzeba starać się z nim współpracować. Życie nasze jest za krótkie, żeby mówić o pełnym jego sensie. Zwłaszcza patrząc na osoby ginące młodo. Ten, kto dożywa sędziwego wieku, powinien w dzisiejszych czasach być uważanym za szczęściarza. Nasze pokolenie i każde następne będzie umierać coraz młodsze. Oczywiście nie mówię tu całościowo, albowiem, jak wiadomo, ludzie różnią się od siebie i tylko niektóre cechy, przeważnie z winy własnej woli i braku myślenia, łączą ludzi (w znaczeniu negatywnym). Przyjrzyjmy się teraz dokładniej kwestii sensu życia. Rozpatrzę to na podstawie własnej opinii, opartej na dotychczasowych (najczęściej bolesnych) doświadczeniach życiowych, połączonych z realistyczną wizją przyszłości.
Dla mnie życie praktycznie nie ma sensu. Podstawowy argument to wizja śmierci. Albowiem życie jest ryzykiem, a śmierć czai się wszędzie. Jeżeli staramy się ze wszystkich sił coś wykonać, dążyć za wszelką cenę do jakiegoś celu i w tym przeszkodzi nam nieoczekiwana śmierć, to gdzie tu można mówić o sensie życia? Człowiek produkuje się całe życie (mówiąc ogólnie, a nie rozpatrując jednostki), ażeby wszystko stracić w momencie śmierci – całą swoją wiedzę, dobytek, rodzinę. Pozostaje po nim tylko pamięć, wspomnienia i rzeczy materialne. Wiele razy słyszy się o ludziach, którzy tyrali przez całe życie, ażeby potem umrzeć podle. Taka jest rzeczywistość. Trudno w obliczu nadchodzącej nie wiadomo kiedy śmierci. Oczywiście człowiek powinien jak najmniej o tym myśleć, ale jednocześnie być przygotowanym na taką ewentualność. Czasami sobie zadawałem pytanie – po co ja to wszystko robię? Po co się uczę? Po co słucham muzyki? I po co zajmuję się komodą…? Dochodziłem również do tych samych wniosków, że robię większość rzeczy, które i tak stracę w przyszłości i działanie takie jest momentami bezcelowe… Spróbowałem się przypatrzeć temu problemowi z drugiej strony i udało mi się wyciągnąć pozytywne wnioski z tego zagadnienia. Na pewno w życiu trzeba coś robić, ażeby pozostawić po sobie jakiś znak na ziemi (nie kojarzyć dosłownie i nie interpretować to jako na przykład dewastacyjne w skutkach malowanie murów 🙂 i przede wszystkim utkwić w pamięci innych. Bo skoro życie nie ma sensu i nie warto nic robić, to lepiej od razu się zabić. Śmierć na pewno też jest wyjściem, ale raczej tylko w ostateczności. Nie ma sytuacji bez wyjścia. I warto coś robić, aby przede wszystkim nie marnować własnego czasu, bo mamy go niewiele. Najlepiej robić to, co przynosi nam największą przyjemność. Ale mając w świadomości fakt, iż nasze życie może skończyć się w każdej chwili, nie warto w daną czynność wkładać jak największych sił. Za przykład można wziąć osoby, które non stop się uczą, ażeby uzyskać jak najlepsze wyniki w szkole. Jest to dość znaczna strata czasu i to w najlepszym dla życia okresie. Owszem, nie neguję tego, że nie warto się uczyć, bo należy swoją nauką zagwarantować sobie przyszłość, ale uważam, że nie warto wkładać w naukę całego swojego czasu. Wystarczy trochę pomyśleć, ażeby rozplanować sobie czas z korzyścią i dla nauki i dla samego siebie. A człowiek siedzący wciąż przy książce jest skończony… Być może, w pewnym stopniu, w przyszłości to mu zagwarantuje lepszy start w pracy, ale znowu warto powrócić do wizji niechybnej śmierci. Po tym zostanie tylko przygnębienie – uczył się przez wiele lat wkładając w to wszystko co mógł, ale i tak umarł nie poznając nawet cząstki życia… Taaak… A po co człowiek żyje? Oczywiście na pewno nie jest tak, iż człowiek rodzi się z określonym celem do zrealizowania. My sami wyznaczamy sobie cele w życiu, najczęściej w wieku szkolnym. I nasze starania i praca (choć dla wielu jest to nieświadome) gwarantują nam przyszłość (wykluczając osoby, którym w przyszłości pomagają pieniądze innych). Żyjemy po to, ażeby dobrze i godnie wykorzystać przydzielony nam czas. Jednak większość ten czas marnuje i tylko w osobistym mniemaniu ten czas jest pożytecznie wykorzystany… A na starość pozostaje żal utraconych tych młodych lat. Powinniśmy żyć po to, ażeby dawać szczęście innym – nie tylko własną osobą, ale i czynami. W rzeczywistości jest niestety często inaczej i zamiast szczęścia spotyka nas cierpienie…
Czas na podsumowanie… Tak więc życie nie ma sensu, jedynie ma kilka zalet, których wiele nie próbuje odnaleźć. Rodzimy się po to, ażeby umrzeć, a nasze życie jest (choć nie zawsze) pasmem cierpień, które tylko od czasu do czasu przerywa jakieś miłe wydarzenie – chwila szczęścia. Ale gdyby człowiek był cały czas szczęśliwy i w ogóle nie cierpiał, wtedy nie nauczyłby się doceniać tego, co ma dobrego w życiu. Człowiek w pogoni za pieniądzem potrafi zrobić wszystko, zapominając jednocześnie o wartościach moralnych, a przede wszystkim o drugim człowieku… Otaczająca nas szara rzeczywistość nie pozwala optymistycznie patrzeć na życie, bo przecież każdego spotyka jakieś nieszczęście. Dlatego musimy starać się iść własną drogą życia i żyć tak, ażeby żyć godnie jak najdłużej… Spróbujcie rozpatrzeć bardziej szczegółowo ten problem. Spróbujcie znaleźć momenty w swoim życiu, kiedy mówicie, że życie ma sens. Zazwyczaj jest to tylko wtedy, gdy spotyka nas wielkie szczęście. A gdzie świadomość, że wszystko co piękne ma swój przecież koniec (nie zawsze!)… Jeżeli człowiek przez całe życie twierdzi, że życie ma sens, a w momencie gdy umiera, zmienia zdanie, to dochodzi w takim momencie do życiowego paradoksu! Człowiek uważa, że życie ma sens tylko wtedy, kiedy żyje. Podstawowym punktem odniesienia jest nasza młodość, którą musimy chronić, ażeby zagwarantować sobie dobrą przyszłość. Wtedy unikniemy życiowych rozczarowań, które obecnie coraz częściej są przyczyną chorób psychologicznych. I ważna rada – myślcie najpierw, zanim coś się stanie, a nie przeciwdziałajcie czemuś. Najważniejsze jest zapobiegać, a nie przeciwdziałać! Wtedy mimo, iż sama nasza egzystencja nie ma sensu, takie działanie spowoduje, że przez to życie przejdziemy inaczej, niż tak jak w przypadku szarych zwykłych ludzi. I wszystko robić w umiarze, a nic ponad nasze siły, bo i tak wszystko kiedyś stracimy… I nie warto być wiecznym optymistą, albowiem wtedy przeżycie (na przykład pierwszego) tragicznego doświadczenia może zniszczyć człowieka dosłownie. Pozytywne nastawienie do życia wychodzi z przekonania, że w życiu nie spotyka się cierpienia i w momencie jego napotkania przeżywa się ogromne rozczarowanie. Ja nigdy nie byłem optymistą w życiu, jednakże inaczej mi się żyło, zanim doświadczyłem wiele cierpienia ze strony ludzi, którzy nie potrafią dobrze myśleć i przewidzieć skutków swoich działań. Przez to w życiu dostrzegam coraz mniej pozytywnych wartości i gdyby nie to, że mam jeszcze po co żyć, nie byłoby już tego artykułu, produkcji… Nie byłoby już mnie. I nie mówcie, że życie ma sens, bo w momencie gdy znajdziecie się w okropnej sytuacji życiowej, jeszcze zmienicie zdanie.
Paweł Ruczko – H.M.Murdock/Tropyx/Draco/Tide/Nostalgia
Jest to artykuł łączący osobiste przemyślenia dotyczące sensu życia z ogólną filozofią naszej egzystencji. Czytając go można zauważyć, jak głęboka przemiana dokonała się wewnątrz mojej osoby w przeciągu jednego roku (odnosząc się do publikacji z 2000 r.). Całość utrzymana jest raczej w pesymistycznej tonacji.
Artykuł napisałem prawdopodobnie po wakacjach 2001 r. (przy użyciu Commodore 64 i edytora tekstowego do magazynu dyskowego Inverse) i ukazał się on 31 października 2001 r. w magazynie Inverse #9/Oxygen64 w dziale Inne, a także w listopadzie 2001 r. w wersji online na nieistniejącym już portalu emu64.pl. Oryginalną treść poddałem drobnej korekcie interpunkcyjnej.