czwartek , 21 listopad 2024

Pecet…

I oto stało się…Kolejny Commodorowiec zakupił PC-ta… Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie moja reakcja na tenże komputer. Każdy na moim miejscu na pewno by nie spał po nocach, tylko gierzyłby w cokolwiek, lub grzebał po ikonach. Jednak w moim przypadku było całkiem co innego.

Wieść o zakupie grzyba przyjąłem z ulgą, gdyż nareszcie mogę drukować różne shictwa do szkoły. Ale nic poza tym. Po rozpakowaniu sprzętu i połączeniu wszystkiego w całość musiałem uporać się z masą kompaktów i dyskietek ze sterownikami, aby wreszcie cieszyć się sprawnie działającym kompem. Po zdobyciu emulatora komody wreszcie mogłem go dokładnie przetestować. I okazało się, że to jedno wielkie gówno. Jak można pisać, że emulacja wynosi 99.9 %, skoro nawet połowy nie widać i nie słychać? To jest przykład na to, że nie można komody zemulować w 100%. I słusznie – nic nie zastąpi prawdziwej komody. Przejdźmy dalej…Oglądać demka na tym nawet nie warto, może chociażby na Vice 1.5, ale to i tak nie to samo, co oryginał. Kodować…wiele osób to robi. Ale kiedy ostatnio z kumplem próbowaliśmy coś skodować, to od razu odpaliliśmy zwykłą komodę. Nic dodać, nic ująć. Emulator nie dla mnie. Na drugi ogień poszedł sid-player. Kolejny zawód… Żadne zabiegi nie pozwoliły na uzyskanie dobrej jakości dźwięku. Dobre dla ludzi, którzy robią coś długo na grzybie (np. piszą niepolskie texty w Wordzie), a nie mają pod ręką żadnego kompaktu do posłuchania. Długo myślałem nad archiwizacją stuffu na grzybie. Doszedłem do wniosku, że ma to swoje dobre strony. Poza tym, że stracę dużo czasu i trochę megolców na twardzielu, to nie będę musiał mieć 300 dysków. Przesiadka z komody na emulator odpada w 100%, gdyż nie ma do czego. Archiwizacja będzie służyć mi tylko po to, aby w przyszłości podpiąć twardziela do komody i na niej trzymać stuff. Star Commander… Mimo, iż umożliwia zrzucanie stuffu w obie strony, to jednak przy dłuższej pracy może przy nim szlag trafić. Trzeba go koniecznie odpalać z DOS-u i nie można sobie nawet SID-ów posłuchać. Ponadto transfer jest wolny i aż się dziwię, że na komodzie są turbo +30 i Burst, a nie można tego zastosować w tym programie. Nic w tym nie ma sensu. Spotykam się z różnymi zdaniami na temat peceta. Jeden mój znajomy odpala grzyba tylko po to, aby pobawić się ikonami. Na moje stwierdzenie, że ja rzadko odpalam PC’ta on odpowiedział, że to błąd, bo to jest ciekawe. Zastanawia mnie tylko to, co mnie nauczy samo latanie po ikonach? Nie ma sensu dla mnie odpalać grzyba często. Zwłaszcza, gdy nie ma się na nim nic do roboty. Na grach komputer się nie kończy, a mnie gry już tak nie bawią, jak 7 lat temu… Ludzie zachwycają się takimi grami jak Quake, Tomb Raider, albo chociaż Die Hard… Paranoja! Dla mnie to shitctwa. Dla przeciętnego blaszakowca najważniejsze jest to, ile jego grzyb wyciągnie klatek na sekundę przy gierach… Pecet stał się niezastąpionym komputerem ze względu na jego umiejętności. Widać, że to nie jest perfekcyjny komputer, gdyż po kilku latach starzeje się i trudno go sprzedać. Producenci procesorów stopniowo przyśpieszają zegar, zamiast skupić się na profesjonalnej metodzie produkcji szybszych procesorów. Czasami lepiej jest poczekać i zrobić to lepiej, niż zalewać rynek setkami procesorów, które różnią się 17 MHz czy 33 MHz… Pecet nie jest dla mnie czymś wyjątkowym. Wręcz przeciwnie, jest to dla mnie nudząca maszyna. Gdyby nie Internet, pecet nie miałby tak wielkiej wartości dla jego użytkowników. Ostatnio zauważyłem tendencję do nawracania się niektórych pecetowców. Słusznie stwierdzają, że przy PC-cie się marnują i że warto wreszcie coś pożytecznego zrobić i przesiąść się na komodę. Spotkałem się już z 3 takimi osobami i mnie to bardzo cieszy. Oby tak dalej. Powoli będę reasumował moje powyższe bzdurne rozważania. Obecność PC-ta w moim domu nic we mnie nie zmieniła. Nie zachwyca mnie ten komputer. Nadal siedzę przy komodzie tyle samo czasu, co przedtem (czasami nawet więcej) i jestem bardzo z tego zadowolony. Ponieważ jestem zawodowym relokatorem zaków, dzisiaj postanowiłem zrelokować zaka na PC-cie.W sumie na jedno to wyszło, gdyż czas zmarnowany na zrzucenie zaka z dysku na twardziela zrównał się z reassemblacją na normalnej komodzie. Do plusów relokowania na PC-cie zaliczyłem możliwość przyśpieszenia emulatora, co do 10 razy zmniejsza czas relokacji. Jednak to ma więcej wad, niż zalet. Niewygodna klawiszologia emulowanej komody, długi czas przerzucania pliku na dysk z komody i odwrotnie. W sumie zaka zrelokowałem, ale stwierdziłem, że na PC-cie będę rzadko relokował. Może tylko wtedy, kiedy będę miał na to ochotę. Jednak nic nie zastąpi prawdziwej komody. Również nic innego nie będę robił na emulatorze. Nawet oglądał demek, czy giercował. Kiedy słyszę pierdzącą melodię podszywającą się pod SID-a, to mnie aż bierze… Pecet – tak, ale jako komoda – nie. Czy jestem pierwszą osobą, która nie jest zachwycona swoim nowiutkim pecetem? Na to pytanie z pewnością nikt nie odpowie… Nie chodzi tutaj tylko o emulator. Ludzie robią wszystko, aby scenowicze po przejściu na grzyba nie zapominali o komodzie. Zaczęło się od emulatorów, a skończyło się na razie na karcie muzycznej z SID-em. Za kilka lat powrzucają resztę płyty głównej z komody i jaki będzie miało sens trzymanie komody w chacie? Dla mnie zawsze będzie miało sens, gdyż nic nie zastąpi prawdziwej komody. Kto nie zgadza się z moim ostatnim zdaniem (nie z całym artem) ten nie jest prawdziwym Commodorowcem.

HMM/Tropyx/Oxygen64/Draco/Lasser

Ps. Tego arta niemal całego napisałem bez patrzenia na klawiaturę – dzięki posiadaniu od 7.5 roku komody – nie PC-ta.

W jaki sposób dumny Commodorowiec wyrażą swoją przynależność do swojej ukochanej maszynki? Ano w taki, jaki ja uczyniłem w poniższym artykule. Powstał on niedługo po zakupie PC-ta w sierpniu 2000 r. i przedstawiłem w nim nie tylko mój niechętny stosunek do nowego kompa, ale i także moje pierwsze i ostatnie doświadczenie z emulatorem C64. Co ciekawe, cały tekst napisałem jak gdyby jednym ciągiem i podsumowałem go z dumą stwierdzeniem, iż umiejętność szybkiego pisania na klawiaturze bez patrzenia na nią uzyskałem tylko i wyłącznie dzięki C64.

Artykuł napisałem w 2000 r. (prawdopodobnie na przełomie sierpnia i września) przy użyciu Commodore 64 oraz edytora tekstowego do magazynu dyskowego Kalafior. Ukazał się on dopiero w 2003 r. w magazynie Kalafior #4/Lasser w dziale Różne. Oryginalną treść poddałem niewielkiej korekcie interpunkcyjnej.