niedziela , 22 grudzień 2024

ODC – Jeszcze wszystko przed wami (2013) [recenzja]

To już rok…” – dokładnie tyle minęło od premiery drugiej studyjnej płyty szczecińskiego zespołu ODC. Aż trudno uwierzyć w fakt, że w ciągu minionych dwunastu miesięcy dosłownie nikt nie pokusił się o napisanie recenzji krążka zatytułowanego „Jeszcze wszystko przed wami”. Zajrzyjmy zatem w materiał, który pojawiając się rok temu na półkach sklepowych, nie wywołał burzy medialnej w punk rockowym światku muzycznym.

Płyta ukazała się 1 marca 2013 r. w formie rozkładanego digipacka. W środku co prawda brakuje książeczki, ale za to na wewnętrznych stronach opakowania widnieją wszystkie teksty piosenek. Wizualnie album prezentuje się bardzo pozytywnie. Zaskakuje przede wszystkim fenomenalnym projektem graficznym Michała Rydlichowskiego, który narysował wściekłego kapitana-muzyka, płynącego po Odrze na małej łódce w towarzystwie… świni. Widoczny w tle zarys Wałów Chrobrego oraz trzymana w rękach bohatera ilustracji butelka piwa, wyraźnie nawiązują do Szczecina – miasta, z którego wywodzi się ODC. Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy zespół w swojej twórczości odnosi się do swojego miejsca pochodzenia. Nie ma co ukrywać – okładka płyty przykuwa uwagę swoją oryginalnością, jak i dbałością o detale.

Tak prezentuje się okładka płyty ODC – Jeszcze wszystko przed wami (2013).

 

Na krążku znalazło się 13 kompozycji, utrzymanych głównie w pop punkowym stylu (z chwilowymi, mocniejszymi zrywami). Materiał nagrała piątka muzyków w składzie: Qtyp (wokal), Waldek (gitara), Greg (gitara), Chińczyk (bas) oraz Kanister (perkusja). Gościnnie głosu użyczył niejaki Jerry, a dźwiękami trąbki wsparł ekipę Konrad Słoka. Wymieniony przed chwilą wokalista ODC odpowiadał także za warstwę liryczną wszystkich kompozycji i do tematu podszedł stosunkowo indywidualnie, prezentując treści najczęściej z perspektywy własnej osoby. Teksty traktują o osobistych odczuciach, miłości, używkach, indywidualności oraz otaczającej nas rzeczywistości.

ODC przed wydaniem drugiej płyty zapowiadało, że nowy materiał będzie bardziej dopracowany i nieco odmienny od dotychczasowego dorobku zespołu. I tak rzeczywiście jest, jednakże pójście w stronę nieco spokojniejszego grania nie było moim zdaniem trafnym wyborem. Owszem, w poszczególnych numerach dostrzec można spory nakład pracy, jaki wykonali członkowie zespołu (elementy progresji, próba stworzenia aury nieprzewidywalności), niemniej ODC na „Jeszcze wszystko przed Wami” brzmi zbyt popowo, zbyt delikatnie. Na próżno szukać tutaj szaleńczych kompozycji w stylu „Każdego dnia”, „Szarego słońca”, „Pestki”, czy fenomenalnego „Blasku”. Jedynie „Meksyk Europy”, krótka opowieść o patriotyzmie, trzyma dawny poziom i styl ekipy Qtypa. Zawiera w sobie wszystko, co powinien mieć dobry, rzetelny i bezwzględny punkowy kawałek: szaleńcze i zarazem melodyjne solówki, zawrotną prędkość uderzeń perkusji, różnorodność i pewny wokal. Aż prosi się, by cały album pozostawał w klimacie tylko i wyłącznie tego jednego kawałka.

ODC w pełnym składzie. Foto: Mienta.

 

Wśród pozostałych numerów wyróżnić można zaledwie kilka, które delikatnie próbują nawiązywać do starego, dobrego ODC. Są nimi „Wiatrem żaglem”, „Jestem”, „Daleko stąd” oraz „Tam znajdziesz mnie” i „Intro”. Pozostałe stosunkowo słabo trafiają w moje gusta muzyczne, a wręcz wywołują pewnej dozy rozczarowanie (może poza pop-rockowym, melodyjnym klimatem zawartym w numerze „Wszystko przed nami”). Pachnący odrobiną melancholii utwór „To już rok” (notabene promujący oficjalnie wydawnictwo), jak i opowieści o rzyganiu tęczą, bądź o chęci pobycia w samotności, odbiega od tego, czego bym oczekiwał od ODC. Nie jestem także zwolennikiem przesadnego wulgaryzmu w tekstach piosenek, albowiem język polski jest zbyt piękny, by go upraszczać w taki sposób, w jaki chwilami czyni to Qtyp i jego ekipa.

Ciekawostką muzyczną zawartą na drugim albumie ODC jest intro, zaczynające się od próby imitacji przeglądu różnorodnych stacji radiowych. Słyszymy tutaj fragment Ricka Astley’a, następnie deathmetalowy hałas, a po nim dla kontrastu Budkę Suflera. Radiowa sieczka kończy się klasycznym sygnałem dźwiękowym pochodzącym, jak mnie pamięć nie myli, z telewizyjnej czołówki szczecińskiej „Siódemki”. Nagłe przyśpieszenie tempa wzbudza nadzieję na rychłe dostarczenie odbiorcy odpowiedniej porcji mocnego grania, ale wnet owe założenia się po prostu nie spełniają. 35 minut muzyki zawartej na albumie „Jeszcze wszystko przed Wami” niestety poza wyjątkami rozczarowuje i zarazem motywuje, by dla zniwelowania niesmaku sięgnąć po debiutancką EP-kę i album z 2011 roku.

Tracklista „Jeszcze wszystko przed wami”:

1. Intro
2. To Już Rok
3. Daleko Stąd
4. Jeden Z Wielu
5. Spójrz Dookoła
6. Tam Znajdziesz Mnie
7. Spierd***aj
8. Sprzedam Duszę
9. Meksyk Europy
10. Wiatrem Żaglem
11. Rzygam Tęczą
12. Wszystko Przed Nami
13. Jestem

ODC w ciągu dziewięciu lat istnienia wypracowało swój styl, oryginalne brzmienie (melodyjne i zarazem dynamiczne) oraz specyficzny klimat własnej twórczości (gwarantowany poprzez charakterystyczną barwę głosu wokalisty oraz chóralne okrzyki pozostałych członków zespołu). Na „Jeszcze wszystko przed wami” zabrakło tego „czegoś” – tego, na co zwróciłem uwagę w chwili, gdy kilka lat temu zetknąłem się z twórczością ekipy Qtypa. Mam nadzieję, że kolejne wydawnictwo One Dead Cop nawiąże z powodzeniem do początków zespołu i zostanie pozbawione całkowicie punkopolowych zapędów.

V-12/Tropyx
Szczecin, 21.02.2014 r.