Zjawisko komercjalizacji w dziedzinie muzyki pojawiło się już w latach 80. z tym, że w tamtym okresie przybierało ono inną formę, niż jest to obecnie. Ponadto nie było to aż tak popularne wśród wykonawców, stąd w latach 80. tworzono praktycznie najlepszą muzykę (nie licząc lat 70.).
Wpływ komercjalizacji na muzykę oraz ewolucja instrumentalna i techniczna powoduje, że muzyka traci na swoim klimacie i oryginalności. Przez ogólnodostępny dostęp do programów do tworzenia muzyki na pececie, praktycznie każdy nieznający się na muzyce, potrafi stworzyć własny utwór. Ma to jak zwykle swoje wady i zalety. Do zalet można zaliczyć to, że każdy może spełnić swoje najskrytsze marzenie – stworzyć własną piosenkę i nawet (przy wielkim szczęściu) ją opublikować. Wad jest o wiele więcej. Po pierwsze, taka muzyka jest tworzona przez ludzi nie mających nic wspólnego z branżą muzyczna, którzy nie mają pojęcia, jak tworzy się prawdziwą muzykę. To ma ogromny wpływ na dzisiejsze nowe pokolenia ludzi, którzy wychowywani na takiej muzyce, zaspokajają swoje płytkie audialne potrzeby utworami, które błędnie uważają za dzieła, a ich producentów jako za muzyków. Owszem, dzisiejsza muzyka może się podobać każdemu, ale nazywanie twórców muzyki techno etc. muzykami jest jak najbardziej błędne. Mało kto teraz z tych nowych generacji ludzi docenia to, co robiono kiedyś z sercem. I przede wszystkim kiedyś za muzykę brali się Ci ludzie, którzy ją potrafili robić, w przeciwieństwie do dzisiejszych nam czasów.
Komercjalizacja muzyki pomaga w propagowaniu lipnej, taniej muzyki, a nią zarażają się nawet dobre stare zespoły. Wychodzą z założenia, że przez te kilkanaście lat, jak się zebrało miliony rzeszy fanów, to nagranie nowego albumu i jego sprzedaż, przy najmniejszych nakładach sił, pójdzie bez problemu. I swój skutek odnoszą prawie zawsze. Zamiast na powrót po kilku latach zaserwować materiał trzymający dawny styl zespołu, zmieniają klimat często ponad normę… Najłatwiej zaobserwować komercjalizację w nowoczesnej muzyce. Zespoły takie, jak Scooter, Dune, Blumchen, RMB i tym podobne, które na początku swojej kariery tworzyły muzykę Rave (bo taka była w tamtym okresie najpopularniejsza) z biegiem czasu, patrząc na obecne zapatrywania na rynku muzycznym, zmieniało swój styl, w konsekwencji czego większość takich zespołów teraz tworzy technopodobne utwory. Najbardziej widać to na przykładzie Scootera, który na początku, będąc pod wpływem muzyki Rave a potem nawet Hardcore, tworzył w tym stylu utwory. Następnie, z biegiem czasu, kiedy muzyka Rave zanikała, a Hardcore nie spopularyzowało się tak jak Rave (i dobrze, bo uniknęło komercjalizacji) Scooter, patrząc na produkcje innych ówczesnych grup, sam zaczął małpować ich styl. Dlatego kolejne piosenki tworzył pod wpływem Music Instruktora, a obecnie małpuje czyste Techno. Takich przykładów jest wiele, oj wiele… Taka komercjalizacja muzyki wpływa negatywnie na wiernych fanów takich zespołów, które na początku wykreowały sobie własny styl, następnie zmieniając go pod wpływem mody (bo to, co się teraz najlepiej sprzedaje, to warto to robić olewając fanów). Dlatego na przykład po wydaniu przez Scootera albumu „No time to chill” przestałem kupować jego kasety, a teraz jedynie korzystam z okazji i pożyczam płyty, ażeby posłuchać, jak obecnie Scooter coraz bardziej się komercjalizuje. I właśnie zespoły, czy wykonawcy mało znający się na muzyce, ulegają komercjalizacji najczęściej. Komercjalizacja najbardziej dotyczy tych nowszych wykonawców. Dzisiejsza generacja wychowywana przy prostej, mało wartościowej muzyce (a nawet ogłupiającej), nie poznaje prawdziwej wartości, jaką jest tworzenie prawdziwej muzyki. Media również pomagają w tym, propagując więcej nowszej muzyki co uważam za błędne. Przez to twórcy muzyki klasycznej są przez młodzież wyśmiewani… Co to za muzyka! Tego się słuchać nie da! Oni nie umieli tworzyć! I tak dalej… Smutne ale prawdziwe.
I jakie można by było wnioski wyciągnąć z tego? Na pewno podstawowym wnioskiem jest fakt, iż tworzeniem muzyki powinni zajmować się ludzie, którzy potrafią ją robić. Jeżeli już się tworzy muzykę, to powinno się wykreować własny styl, który przez ewolucję pozwoli utrzymać stały styl wykonawcy. I co najważniejsze – robić muzykę dla przyjemności i dla fanów, a nie dla pieniędzy, bo nie ważne, ile kasy przyniesie sprzedaż albumu – ważne, ile radości może przynieść tworzenie muzyki i tworzenie jej z serca… Jeżeli nie kochasz prawdziwej muzyki, to nie rozumiesz mojego przesłania.
Na koniec jeszcze zaznaczę, że podobna rzecz dzieje się na scenie C64, gdzie praktycznie każdy może tworzyć muzykę, mając udostępnione masę edytorów muzycznych. Przez co na scenie coraz mniej nowych dobrych muzyków, tylko ekspansja shitu. Jedyny plus to umożliwienie każdemu robienie muzyki, ale tylko nieliczni z takich ludzi potem robią dobrą muzykę… A bez muzyki nie ma życia (przynajmniej dla mnie).
Paweł Ruczko – H.M.Murdock/Tropyx/Draco/Tide/Nostalgia
Artykuł stanowi niezbyt profesjonalną próbę opisania zjawiska komercjalizacji w muzyce. W tekście zawarłem m.in. rozczarowanie faktem, że wielu wykonawców zmienia styl muzyki w trakcie swojej kariery. Wówczas jeszcze nie posiadałem wystarczającej wiedzy na temat różnych stylów muzycznych, przez co twórczość Scootera omylnie zaszufladkowałem do kategorii Techno.
Tekst napisałem w 2001 r. (przy użyciu Commodore 64 oraz edytora tekstowego do magazynu dyskowego Inverse) i ukazał się on 31 października 2001 r. w magazynie Inverse #9/Oxygen64 w dziale Inne, a także w listopadzie 2001 r. w wersji online na nieistniejącym już portalu emu64.pl. Oryginalną treść poddałem drobnej korekcie interpunkcyjnej.