Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, iż „Fragmenty” zespołu ANN to jeden z najciekawszych i najbardziej udanych debiutów rockowych ostatniego dziesięciolecia. Pochodzący z Kościana kwartet udowadnia, że melodia, przestronne brzmienie gitar i mocny kobiecy wokal nadal mogą stanowić wartość artystyczną, której zdecydowanie brakuje we współczesnej muzyce popularnej. Swoją obecnością na scenie muzycznej ANN nawiązuje do tradycji polskiego rocka lat 80., kiedy to rolę lidera często pełniły urocze i utalentowane wokalnie kobiety, a muzyka nie zawierała elektronicznych fajerwerków.
Formacją dowodzi Ania Spławska, mająca za sobą spore doświadczenie w śpiewaniu i występowaniu przed publicznością. To przede wszystkim jej ambicja i upór w dążeniu do celu sprawiły, że dziś może pochwalić się własnym zespołem i jego sukcesami. Jak sama o sobie powiedziała w wywiadzie udzielonemu serwisowi River’s Edge, „Jeśli ktoś odbierze mi możliwość tworzenia, to umrę. Przenigdy nie przestanę tego robić”. I bardzo dobrze, ponieważ dziś takie zespoły, jak ANN, są unikatowe i wręcz poszukiwane przez miłośników mocnego brzmienia.
„Fragmenty” ukazały się nakładem wydawnictwa Pronet Records 21 października 2017 r. Na wydawnictwie umieszczono dziesięć kompozycji autorstwa gitarzysty Pawła Siudeja, do których warstwę liryczną napisała wokalistka Ania Spławska. Oprócz dwójki wymienionych artystów płytę współtworzyli: perkusista Marcin Niklewicz oraz basiści Kamil Siudej i Tomasz Jazy. Ostatni z wymienionych brał udział w nagrywaniu utworów „Zerwanie kontaktu bojowego z życiem” i „Ostrożna”, zanim w zespole zastąpił go brat Pawła. Materiał zarejestrowano w gdańskim Custom34 Studio pod czujnym okiem Piotra Łukaszewskiego.
Okładka płyty zdominowana jest przez biel. W centralnej części znajduje się logo ANN, a poniżej nazwa wydawnictwa ułożona z nieregularnie rozmieszczonych pod sobą liter w czterech wierszach. Autorką projektu jest Anna Chmielnik. Wykorzystanie prostoty przekazu sprawia, że na okładkę spogląda się z przyjemnością.
Muzyczne „Fragmenty” oscylują między rockiem alternatywnym i popowym. Cechą charakterystyczną ANN jest brzmienie gitar, nasuwające skojarzenie z dawnymi dokonaniami zespołu U2. Na szczęście formacja Ani Spławskiej nie zamierza kopiować zachodnich pierwowzorów i nastawia się na tworzenie własnego stylu. Płyta faktycznie była nagrywana „na raty”, czy też „fragmentami”. Słychać na niej bowiem progres w dynamice i rozwiązaniach muzycznych. O ile pierwsze dokonania ANN były bardziej popowe, dziś zespół gra mocno alternatywnie. I wychodzi mu to doskonale.
Obecny etap rozwoju zespołu dokumentuje pierwsza część zawartości albumu. Już tytułowy i zarazem otwierający wydawnictwo utwór wciąga niesamowicie swoją mocą. Nie zapomnę pierwszego zetknięcia się z „Fragmentami”. To było sześć minut hipnozy i przeszywających ciało dreszczy. Z taką mocą ANN przekroczyła wrota moich zmysłów i zadomowiła się tam na stałe. „Fragmenty” to kompozycja po prostu mistrzowska. Lepszego otwarcia debiutanckiego album bym sobie nie wyobrażał. Wokal Ani brzmi tutaj nie tylko mocno, ale i bardzo wiarygodnie. Słychać, że śpiewa z emocjami i zaangażowaniem, sięgając przy tym sporadycznie po zmienną tonację. A to, co wyprawiają na swoich instrumentach jej koledzy z zespołu, jest po prostu czymś niesamowitym. Za brzmienie ANN, zdominowane przez umiejętnie podkręcone delaye, odpowiada Paweł Siudej. Mam nadzieję, że w przypadku tytułowej kompozycji nie jest to szczyt jego możliwości, bo obrana przez niego ścieżka twórcza jest po prostu najlepsza. Świetną pracę wykonują tutaj Marcin i Kamil. Ich sekcja rytmiczna daje słuchaczowi niesamowity zastrzyk energii. Przy okazji można zauważyć, iż ANN łamie konwencje muzyczne i nie zamyka swoich utworów w standardach radiowych. Sześć minut to za dużo dla przeciętnego odbiorcy muzyki popularnej. Ale nie dla Ani Spławskiej, jej zespołu i wielbicieli alternatywnego brzmienia. Bardzo dobrze, że utwór nie został skrócony, bo pod każdym względem jest po prostu idealny. A tytułowe fragmenty? To z pewnością każde chwile w naszym życiu, budujące nasze szczęście i poczucie bycia ważnym w społeczeństwie.
Drugi na płycie utwór o tytule „Azja” kontynuuje podróż po hipnotycznych dźwiękach serwowanych przez ANN. Jest to też jedna z tych piosenek, która ewidentnie odzwierciedla w warstwie brzmieniowej śpiewaną treść. Gitary brzmią tutaj chwilami zimno, niczym tytułowa „zimna Azja”. W następnej piosence Ania śpiewa o sytuacji, w jakiej może znaleźć się kobieta tuż po rozstaniu z mężczyzną. Ten rodzaj przesłania ma charakter wzmacniający. Należy sobie w takim momencie uświadomić, że to, co się wydarzyło, jest po prostu nieważne. I choć pierwsze trzy utwory na „Fragmentach” różnią się od siebie nastrojem i stylem, to posiadają wspólny mianownik. Jest nim łamana perkusja w refrenach. Mi ta namiastka schematu absolutnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie! To tak, jakby zespół miał swój charakterystyczny znak muzyczny, poza noszeniem przez wokalistkę okularów przeciwsłonecznych.
Pierwszy kwadrans odsłuchu „Fragmentów” ładuje tak niesamowicie pozytywną energią, że w końcu musi przyjść czas na chwilę spokojniejszego brzmienia. Czwarty na płycie numer „Ten” jest zarazem romantyczny, jak i przenikliwie niepokojący. Zespół buduje atmosferę tajemniczości i gdzieś między wierszami próbuje nawiązać do klimatów zimnofalowych. Pod koniec kompozycji Paweł raczy nas nawet wyważoną solówką, co raczej nie jest typowe w jego dotychczasowej twórczości.
Przy „Zerwaniu kontaktu bojowego z życiem” zespół drapie ostrym rockowym pazurem. ANN brzmi tutaj mocno alternatywnie i zakładam, że ta kompozycja bardzo dobrze się spisuje na koncertach. Tuż po niej na płycie pod numerem szóstym widnieje kolejna perełka o tytule „Do końca”. Skojarzyć ją można z dokonaniami kultowych zespołów nagrywających w latach 80. ubiegłego wieku pod szyldem wytwórni 4AD. Przemieszanie romantyczności z mrocznym rockiem robi swoje, a skojarzenia chociażby do niektórych dokonań starego The Cure są tutaj jak najbardziej na miejscu. Po raz kolejny świetne brzmienie utworu zawdzięczane jest delayom i reverbom, dającym niesamowitą przestrzeń w odbiorze.
Przykładem stopniowania dynamiki jest „Naj”. Utwór początkowo sprawia wrażenie rockowej ballady, ale wraz z pierwszym refrenem zbliża się do poziomu „rozkręcacza” imprezy. Znalazło się tu nawet miejsce na bridge z solówką, czego chwilami mi brakuje w innych fragmentach recenzowanego wydawnictwa.
„Tylko nie myl mnie z Wenus” to swoisty bunt przeciwko stereotypom dotyczącym postrzegania kobiet w relacjach damsko-męskich. Bardzo podoba mi się tutaj intonacja Ani. Wokalistka absolutnie nie próbuje na siłę śpiewać swoich partii ponad jej możliwości głosowe, ale jednocześnie poszczególne wykonania są kolorowe i nacechowane emocjami.
Najbardziej radiowym utworem na „Fragmentach” jest „Ostrożna”. To bardzo przyjemna w odbiorze kompozycja z chwytliwym i łatwym do zapamiętania refrenem. Ostatni na albumie kawałek o tytule „Najciszej” stanowi kontynuację radiowych klimatów i jest kontrastem dla tego, co serwuje nam zespół w pierwszej części debiutanckiego krążka.
„Fragmenty” to zbiór przebojów na każdą porę roku. Są tutaj zarówno kompozycje romantyczne, jak i zapraszające do szaleńczej zabawy. Ania Spławska w niewielkich fragmentach uchyla rąbka tajemnicy na temat swojej osoby, ale jednocześnie jej teksty piosenek są na tyle artystyczne, że nie można dokonywać ich bezpośredniej interpretacji. Muzycznie ANN wypada rewelacyjnie i jedyne, czego bym sobie życzył, to dalszego rozwijania skrzydeł i tworzenia nowych kompozycji na miarę „Fragmentów”, „Azji”, „Nieważne” i „Do końca”. Panowie i Pani – chylę czoła i nie mogę przepędzić z moich myśli Waszego brzmienia. To znak, że siła tkwi we fragmentach!
Paweł Ruczko
Szczecin, 1.12.2017 r.